Natuś program ściagnęłam chcąc wysłam PIT-a internetowo (wklep w wyszukiwarkę "e-Deklaracje"). Wysłać mi się nie udało, bo wyskakiwał jakiś błąd danych a programik średnio fajny. W ubiegłym roku podobnie jak ty zaznaczałam wszystko w programie i on odpowiednio wypełniał pewne rubryki. Tutaj musiałam prawie wszystko sama wklepać i nie było żadnych podpowiedzi, poza broszurą US w formie elektronicznej. Dopiero przed chwilą zorientowałam się, że ubiegłoroczny program "PIT-y 2010" mogłam zaktualizować i w nim wypełnić tegoroczną deklarację :-(
Ty, podobnie jak ja, ścisłowiec o ile dobrze pamiętam :-) Z pracą wszędzie jest ciężko i chyba w każdym przedmiocie. Faktycznie łatwiej znaleźć godziny angliście, germaniście czy poloniście niż nauczycielowi WDŻ czy fizyki, ale nawet ci pierwsi czasami mają ciężko w szkołach publicznych. Moja koleżanka jest polonistką i od dwóch lat bez efektów próbuje zmienić pracę. Ja odmiany zawsze miałam dziwne szczęście w tej kwestii. Gdy trzy lata temu miało u nas nie być godzin, porozsyłałam sobie CV po różnych szkołach. Nie miałam nic do stracenia a jeździć z papierami nie chciało mi się. Oczywiście, że głupi ma zawsze szczęście to u siebie dostałam 1,5 etatu i znalazłam dwie dodatkowe roboty. Na dodatek w każdej głupio mi było odmówić. Jedna w prywatnej szkole dla dorosłych- praca w weekendy. Druga na pół etatu w podstawówce, gdzie pani dyrektor tylko zapytała czy mam kwalifikacje i mało mnie nie wyściskała, gdy powiedziałam że tak. Gdybym najpierw pojechała do tej drugiej szkoły, to w prywatnej na pewno bym nie podjęła pracy a tak przez dwa lata siedziałam w robocie od poniedziałku do niedzieli. O gorącym okresie konferencji, zebrań, szkoleń nie wspomnę, bo miałam wszystkiego powyżej dziurek w nosie. Na szczęście ciąża rozwiązała moje "problemy" i z prywatną szkołą skończyłam na dobre, choć żal mi atmosfery, wyjazdów i zajęć z dorosłymi, które wyglądają zupełnie inaczej niż w zwykłych szkołach dziennych.
Strip o tej godzinie prasujesz??? Jakiś czas temu zaczęłam wkładać ubrania do szafy, bo nie mogły się doczekać prasowania a w koszu robiły się bardziej wygniecione od ciągłego wyszarpywania czegoś. Wojtka rzeczy nie mam już siły prasować przy jego ulewaniu. Ciągle piorę i suszę jego rzeczy.
Dziulka je też chcę takich temperatur!!! Zazdroszczę!
Mój mały daaaleko za waszymi "klocusiami". Dopiero od niedawna wchodzimy w 74. Co prawda zdarzają się dobre 68, ale też czasami ubiorę mu 80. No, ale on waży dopiero coś koło 6500g, więc nie ma co się dziwić :-)