Renatko, gratuluję:-):-):-)
!!!Też jestem ciekawa imienia:-)
A co do alkoholu i dzieci, to my z M. jeszcze więksi faszyści pod tym względem, bo nawet "Piccolo" jest u nas "be"- to nic innego, jak uczenie dziecka od najmlodszych lat, ze "%" na imprezie musza być
.Nieważne, że to bezalkoholowe- dziecko tego nie kuma i nie rozróżnia.Do niani na urodzinki zaniosę nasze "Kubusie"- tu tego nie mają, niech dzieciaczki spróbują
.A będzie to dla nich rarytas nie lada, bo na co dzień dzieci w Danii nie dostają soków, tylko wodę .No, ale z okazji urodzin będzie dyspensa
Kaniu, odpoczywaj na zwolnieniu:-)
:***
Makuc, :***- pytałas, co u nas...Ano, nadal nic ciekawego
- a moze to i lepiej???Lepsza nuda niz problemy, nie?Póki co, na razie, odpukac, jakos leci
.Ja żyję już urodzinami Amelki w dagpleje, trzeba pomysleć nad menu;-)
.No i jeszcze teraz niania nam idzie na tygodniowy urlop, więc Amelka będzie chodziła do innej...hm....ciekawa jestem, jak tam jej sie będzie podobało
.Wczoraj, odbierajac Amelkę, po raz kolejny stwierdziłam, że mamy wielkie szczęście z ta nianią.Amelka zakochana w niej, jak teraz miala dzień wolny, bo M. długo pracował i nie miałby kto jej odebrac z domku zabaw w pobliskim miasteczku, to ubrala czapkę, sweter i ona idzie do Anniki
! I ryyk , bo ona chce do niani i już.
A wczoraj wchodzę do niani, wołam "Amelka", a tu zero reakcji, Niania akurat zmieniala pieluszke jednemu chlopcu, a reszta dzieciarni w pokoju nastoletniej córki, zabawiana. Lina grała im na keyboardzie, dzieciaczki tańczyły, potem pokazywała im swojego chomika....Nic dziwnego, ze dziecko do domu nie chce wracać, jak tam ma tak wesoło
;-).Dopiero jak z tym chomiczkiem przyszły do tego pomieszczenia (niby szatnia dla dzieci, z przewijakiem itp.), dała sie posadzić i ubrać, ale wyjść nie chciala, nawet zachęty, ze tam tata w aucie czeka, nie robiły wrażenia.
Poza tym cały czas czekam na odzew w sprawie mojej pracy- mam nadzieję, ze w listopadzie juz będę pracowała.I wszyscy wokół, bo to fabryka czekoladek, hehe
.
Dziś może wybierzemy się do "komuny", bo M.ma wolne za te wszystkie nadgodziny (wolałby nie miec, ale cóż...), aby zapisac się do szkoły językowej.Najwyższy czas;-)
.Moze wreszcie Duńczycy zaczną rozumiec, jak mówię do nich po duńsku
.Bo tu pisownia a wymowa to jedna wielka masakra!!!!
Dużą przeszkoda w nauce języka jest fakt, że tu faktycznie wszyscy mówia po angielsku i człowiek nie ma jak sie nauczyć
.Wczorsaj na przykład szłam z Amelką do niani i jakaś babcia do mnie zagadała, po duńsku.Przeprosiłam, że nie rozumiem.No to ona po angielsku.A wyglądała już na naprawdę taką, która "nie powinna" umieć, wiecie, co mam na myśli- starowinka,przygarbiona, ledwo chodząca, taka stara....Pogadałysmy chwile o psich kupach na trawniku (mniej tego niz u nas i faktycznie często widuje się ludzi zbierających "pamiatki" po swoich pupilach do woreczków, no, ale jednak się zdarza).Ludzie tu naprawdę bardzo otwarci i sympatyczni
, nie mogę narzekac
:-)
.