reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Pobyt w szpitalu - jak wspominacie?

Ja mam podobne odczucia jak Franiowa mama... Najlepiej jakby można wymazać to z pamięci, ale się nie da.
Kiedy 2 godz po porodzie przyszła do mnie pani dr od wczesniaków, powiedziała, żebym się przygotowała, że moje dziecko nie przeżyje a jeżeli jakimś cudem się jej uda to bedzie jak roślinka, przy tak masywnych wylewach i skrajnej niedojrzałości układu oddechowego. Na szczęście się myliła :tak:
W pierwszym szpitalu jeśli chodzi o leczenie i opiekę nie mam zarzutów, ale to właśnie tam mogłam być u dziecka tylko godz dziennie (a dojazd w jedną stronę trwał 3 godz) i to wtedy gdy było już w miarę ok, bo na początku tylko 10-15min. Tam mnie straszono MPD na 99%, padaczką itp. Pierwszy raz dotknęłam córkę jak miała miesiąc, zależało od zmiany czy musiałam to robić po kryjomu, czy mogłam spokojnie bez nerwów otworzyć okienko. Przy kilku bezdechach byłam wypraszana, kazano mi zakończyć wizytę. Ordynator nie rozmawiał ze mną w ogóle, kazał przyjechać do siebie na 8 rano, a jak miał dyżur (i zasrany obowiązek udzielenia informacji o stanie zdrowia dziecka) to spał, pielęgniarki miedzy sobą mówiły, żeby go budzić w nagłych wypadkach. Na innych lekarzy nie powiem złego słowa, zawsze brali kartę i sprawdzali co chcieliśmy wiedzieć. Ale to nie zmienia faktu, że przez te 10 tyg na OION nie czułam się matką a intruzem, nie mogłam kangurować dziecka, mogłam stać i patrzeć... Do dziś nadrabiamy i się kangurujemy, moja córcia zasypia leżąc wtulona w naszą klatkę piersiową.
W naszym szpitalu na patologii już zupełnie co innego, cudowne siostrzyczki, które miały nadmiar obowiązków moim zdaniem, ale my mamy mogłyśmy być przy dzieciach od 9 do 20, więc miały trochę lżej ;-) Nie każda mama tyle czasu spędzała z dzieckiem, ja tam byłam ciągle. Pierwszego dnia od razu dostałam Paulinkę na ręce, mogłam nakarmić butelką, tulić i wycałować. Tylko ona patrzyła na mnie jak na obcą osobę :-( Tak naprawdę dopiero w domu się poznawałyśmy.
Początki były fatalne, ciągłe straszenie, że bedzie źle, że mamy się przygotować na wychowywanie niepełnosprawnego dziecka z porażeniem itp spowodowały u mnie depresję poporodową, do dziś się obwiniam, mam chwile kiedy wyję, bo nie umiem cofnąć czasu ale to już sporadycznie na szczęście. I też jak czytam, że mamy są z dziećmi przez większość dnia, zmieniają pieluszki, kangurują to mi łzy w oczach stają.
 
reklama
Ja wspominam dobrze pobyt w szpitalu pomijajac oczywiscie strach o zycie i zdrowie Alexandry.Personel bez zarzutu wszyscy co do jednego-naprawde pracuja tam ludzie z powolania.Pierwszego dnia zostalam poinformowana ze 3tyg to okres decydujacy czy mala przezyje to byl szok ,jezdzilam do niej codziennie,kartoteka lezala zawsze obok inkubatora moglam sama do niej patrzec a jesli byly pytania to pielegniarki albo lekarze wszystko tlumaczyli cierpliwie.Moglam corcie dotykac kiedy chcialam i kangurowalam prawie kazdego dnia po karmieniu.Czas odwiedzin 24h na dobe i na oddzial mogli wchodzic rodzice, rodzenstwo i dziadkowie.Na "Intesywnej"spedzilismy 3miesiace.Na "Patologi"(1miesiac)bylo juz troche inaczej ale nie zle,poprostu juz pielegniarki "nie skakaly"tak wokol dzieci a informacji o stanie dziecka mozna bylo uzyskac na wizytach(2razy w tyg)albo mozna bylo sobie zrobic termin z lekarzem. Bylam po w kwietniu na badaniach kontrolnych w tymze szpitalu(KLINICE) poszlam odwiedzic "intesywna"pamietali o nas i bardzo sie ucieszyli z odwiedzin.Alexandra miala szczescie ze trafilismy w rece FACHOWCOW
 
Do góry