reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Weź udział w konkursie „Butelkowe S.O.S. - chwila, która uratowała nasz dzień” i opowiedz, jak butelka pomogła Ci w rodzicielskim kryzysie! 💖 Napisz koniecznie Do wygrania super nagrody, które ułatwią codzienne życie rodziców. Ekspres i sterylizator z osuszaczem od marki Baby Brezza

reklama

Pogaduchy długoletnich i nowych starczek ♥️

Ja się własnie wkurzyłam albo wpadam w rozpacz albo nie wiem co. Bo średnio się czuję. Poszlam na badania krwi i dupa, wszystko idealnie w normach. Nawet morfologia bez żadnych odchyleń. I teraz już nie wiem, ryczeć mi się chce, bo czuję się coraz bardziej jak kupa, i nie mam na co zwalić winy. Gdyby coś w badaniach wyszlo, to by był punkt zaczepienia. Kazali schudnać, schudłam, a czuję się coraz gorzej.
Może jakieś sprawy związane z psychika? Początki depresji?
Cholera... żadna nie miala biegunki? 🤣 Bo ogólnie czuje sie na nim świetnie- jak 2latek na cukrze od babci, energia mnie nosi. Ale biegunki mnie dobijają i wielkie ropne pryszcze jakich nie mialam jako nastolatka 🥲
O kurczaki! To współczuję 🙃
 
reklama
Może jakieś sprawy związane z psychika? Początki depresji?

Chyba bardziej odzywa mi się PTSD, zwłaszcza, że ono lubi się uaktywniać przy okazji urodzin, dnia wcześniaka itd. Plus zaburzenia lękowe, plus nerwica. Ja nawet nie mam żadnego stresu obecnie, po prostu czuję się taka ściśnięta w środku.
Ale nie byłam jeszcze u psychiatry, a moja terapeutka zawsze mówila, zeby najpierw wykluczyć inne rzeczy badaniami zanim zacznie się brnąć w to, czy to faktycznie somatyczne objawy stresu.

Poza tym trochę boję się tabletek od psychiatry, bo ja zwykle po takich śpię, a jednak Bombelek mi się w nocy wybudza i ja nie mogę spać jak kamień :/ zwłaszcza jak go mam w tym samym łóżku, a on ma tendencję do migrowania i często budzę się, zeby go złapać zanim zleci.
 
Chyba bardziej odzywa mi się PTSD, zwłaszcza, że ono lubi się uaktywniać przy okazji urodzin, dnia wcześniaka itd. Plus zaburzenia lękowe, plus nerwica. Ja nawet nie mam żadnego stresu obecnie, po prostu czuję się taka ściśnięta w środku.
Ale nie byłam jeszcze u psychiatry, a moja terapeutka zawsze mówila, zeby najpierw wykluczyć inne rzeczy badaniami zanim zacznie się brnąć w to, czy to faktycznie somatyczne objawy stresu.

Poza tym trochę boję się tabletek od psychiatry, bo ja zwykle po takich śpię, a jednak Bombelek mi się w nocy wybudza i ja nie mogę spać jak kamień :/ zwłaszcza jak go mam w tym samym łóżku, a on ma tendencję do migrowania i często budzę się, zeby go złapać zanim zleci.
To faktycznie trudna sytuacja, może udałoby się dobrać coś co poprawi nastrój a jakoś nie wpłynie na sen.
 
Ja się własnie wkurzyłam albo wpadam w rozpacz albo nie wiem co. Bo średnio się czuję. Poszlam na badania krwi i dupa, wszystko idealnie w normach. Nawet morfologia bez żadnych odchyleń. I teraz już nie wiem, ryczeć mi się chce, bo czuję się coraz bardziej jak kupa, i nie mam na co zwalić winy. Gdyby coś w badaniach wyszlo, to by był punkt zaczepienia. Kazali schudnać, schudłam, a czuję się coraz gorzej.
A co dokladniej sie dzieje, w sensie nie zebym zmuszala do szczegolowego spowiadania sie :D ale bardziej odczucia fizyczne, czy psychiczne? Jakie badania krwi robilas?
 
A co dokladniej sie dzieje, w sensie nie zebym zmuszala do szczegolowego spowiadania sie :D ale bardziej odczucia fizyczne, czy psychiczne? Jakie badania krwi robilas?

Na początku mialam bóle głowy. Takie nie na tabletkę, ale przeszkadzające. Poszlam do lekarza, dostałam badania kontrolne i zalecenie schudnięcia. Wszystko w badaniach ok, schudłam, głowa dalej pobolewa. Ostatnio się złapałam na tym, że jak jadę do rodziców i się mniej przejmuję codziennością, to jakoś nie boli więc wychillowałam i w sumie tu jest ok. Ale teraz znowu od 4 dni mam takie uczucie walącego serca w gardle. EKG mam prawidłowe, nie jestem osłabiona, nie mam zawrotów głowy, po prostu czuję taki ścisk w tym miejscu, generalnie czuję się taka ściśnięta cały czas. Często balansuję na granicy płaczu. Ale żeby było ciekawiej to jak bylam z Młodym na treningu czy sama robilam jakiś trening dla siebie to czuję przyspieszone bicie serca, ale w innym miejscu niż ten ucisk w gardle 🤷‍♀️
I jak się zajmę czymś albo odpoczywam, albo myślę o czymś innym to chwilowo mi mija, ale potem wraca. W nocy bez niczego, budzę się bez żadnych objawów, potem się nasilają przez dzień.

Zbadałam potas, sód, magnez, TSH ft3, ft4 morfologię, żelazo. Obstawiałam anemię, nadczynność tarczycy albo potas, bo one dają takie objawy, no ale wszystko książkowo.

Problem w tym, że ja nie mam jakiegoś jednego powodu do stresu w tym momencie, więc nie działają na mnie porady typu zrelaksuj się, zjedz lody, oglądnij serial, poukładaj puzzle itd, bo to mi siedzi tak strasznie głęboko, że ja nawet nie wiem co to dokładnie powoduje. O ike to faktycznie stres. Zapytałam chata GPT o objawy PTSD no i faktycznie większość z nich u mnie występuje. Ale jestem zespinana przepotwornie i zapewne też trochę to podkręcam, zwłaszcza jeżeli to jest na tle nerwowym, bo gdzieś się zafiksowałam ostatnio na temacie, że jakby mi się coś stało to syn mnie nie będzie pamiętał no i mam wrażenie, że mi się coś cały czas dzieje 🙈

I jak to piszę to czuję, że brzmię jak hipochondryczna paranoiczka. Ale już nie wiem co mogę zrobić. Nie mam z kim pogadać, nie mam koleżanek, które by mniej wiecej rozumiały moje przejścia, nie chcę teraz się też odzywać nagle do ludzi, z ktorymi od kilku lat mam ko takt sporadyczny i się uzewnętrzniać od razu, a nie mam siły na spotkania towarzyskie. Wczoraj rozmawialam trochę o tym z mamą to mi lepiej, ale moja mama też się tym stresuje i nie chcę jej dokładać, mój mąż twierdzi, że to wszystko moje wymysły i powinnam się po prostu ogarnąć i pozbierać. Moaj terapeutka pod koniec już wbiła za bardzo w relację koleżeńską, więc też kontakt się tu urwał 2 lata temu. No i tak się to toczy.
 
Na początku mialam bóle głowy. Takie nie na tabletkę, ale przeszkadzające. Poszlam do lekarza, dostałam badania kontrolne i zalecenie schudnięcia. Wszystko w badaniach ok, schudłam, głowa dalej pobolewa. Ostatnio się złapałam na tym, że jak jadę do rodziców i się mniej przejmuję codziennością, to jakoś nie boli więc wychillowałam i w sumie tu jest ok. Ale teraz znowu od 4 dni mam takie uczucie walącego serca w gardle. EKG mam prawidłowe, nie jestem osłabiona, nie mam zawrotów głowy, po prostu czuję taki ścisk w tym miejscu, generalnie czuję się taka ściśnięta cały czas. Często balansuję na granicy płaczu. Ale żeby było ciekawiej to jak bylam z Młodym na treningu czy sama robilam jakiś trening dla siebie to czuję przyspieszone bicie serca, ale w innym miejscu niż ten ucisk w gardle 🤷‍♀️
I jak się zajmę czymś albo odpoczywam, albo myślę o czymś innym to chwilowo mi mija, ale potem wraca. W nocy bez niczego, budzę się bez żadnych objawów, potem się nasilają przez dzień.

Zbadałam potas, sód, magnez, TSH ft3, ft4 morfologię, żelazo. Obstawiałam anemię, nadczynność tarczycy albo potas, bo one dają takie objawy, no ale wszystko książkowo.

Problem w tym, że ja nie mam jakiegoś jednego powodu do stresu w tym momencie, więc nie działają na mnie porady typu zrelaksuj się, zjedz lody, oglądnij serial, poukładaj puzzle itd, bo to mi siedzi tak strasznie głęboko, że ja nawet nie wiem co to dokładnie powoduje. O ike to faktycznie stres. Zapytałam chata GPT o objawy PTSD no i faktycznie większość z nich u mnie występuje. Ale jestem zespinana przepotwornie i zapewne też trochę to podkręcam, zwłaszcza jeżeli to jest na tle nerwowym, bo gdzieś się zafiksowałam ostatnio na temacie, że jakby mi się coś stało to syn mnie nie będzie pamiętał no i mam wrażenie, że mi się coś cały czas dzieje 🙈

I jak to piszę to czuję, że brzmię jak hipochondryczna paranoiczka. Ale już nie wiem co mogę zrobić. Nie mam z kim pogadać, nie mam koleżanek, które by mniej wiecej rozumiały moje przejścia, nie chcę teraz się też odzywać nagle do ludzi, z ktorymi od kilku lat mam ko takt sporadyczny i się uzewnętrzniać od razu, a nie mam siły na spotkania towarzyskie. Wczoraj rozmawialam trochę o tym z mamą to mi lepiej, ale moja mama też się tym stresuje i nie chcę jej dokładać, mój mąż twierdzi, że to wszystko moje wymysły i powinnam się po prostu ogarnąć i pozbierać. Moaj terapeutka pod koniec już wbiła za bardzo w relację koleżeńską, więc też kontakt się tu urwał 2 lata temu. No i tak się to toczy.
Musisz coś z tym zrobić, bo to co opisujesz, to trochę jakbym czytała o bratowej. Spróbuj fizjoterapii.
 
Na początku mialam bóle głowy. Takie nie na tabletkę, ale przeszkadzające. Poszlam do lekarza, dostałam badania kontrolne i zalecenie schudnięcia. Wszystko w badaniach ok, schudłam, głowa dalej pobolewa. Ostatnio się złapałam na tym, że jak jadę do rodziców i się mniej przejmuję codziennością, to jakoś nie boli więc wychillowałam i w sumie tu jest ok. Ale teraz znowu od 4 dni mam takie uczucie walącego serca w gardle. EKG mam prawidłowe, nie jestem osłabiona, nie mam zawrotów głowy, po prostu czuję taki ścisk w tym miejscu, generalnie czuję się taka ściśnięta cały czas. Często balansuję na granicy płaczu. Ale żeby było ciekawiej to jak bylam z Młodym na treningu czy sama robilam jakiś trening dla siebie to czuję przyspieszone bicie serca, ale w innym miejscu niż ten ucisk w gardle 🤷‍♀️
I jak się zajmę czymś albo odpoczywam, albo myślę o czymś innym to chwilowo mi mija, ale potem wraca. W nocy bez niczego, budzę się bez żadnych objawów, potem się nasilają przez dzień.

Zbadałam potas, sód, magnez, TSH ft3, ft4 morfologię, żelazo. Obstawiałam anemię, nadczynność tarczycy albo potas, bo one dają takie objawy, no ale wszystko książkowo.

Problem w tym, że ja nie mam jakiegoś jednego powodu do stresu w tym momencie, więc nie działają na mnie porady typu zrelaksuj się, zjedz lody, oglądnij serial, poukładaj puzzle itd, bo to mi siedzi tak strasznie głęboko, że ja nawet nie wiem co to dokładnie powoduje. O ike to faktycznie stres. Zapytałam chata GPT o objawy PTSD no i faktycznie większość z nich u mnie występuje. Ale jestem zespinana przepotwornie i zapewne też trochę to podkręcam, zwłaszcza jeżeli to jest na tle nerwowym, bo gdzieś się zafiksowałam ostatnio na temacie, że jakby mi się coś stało to syn mnie nie będzie pamiętał no i mam wrażenie, że mi się coś cały czas dzieje 🙈

I jak to piszę to czuję, że brzmię jak hipochondryczna paranoiczka. Ale już nie wiem co mogę zrobić. Nie mam z kim pogadać, nie mam koleżanek, które by mniej wiecej rozumiały moje przejścia, nie chcę teraz się też odzywać nagle do ludzi, z ktorymi od kilku lat mam ko takt sporadyczny i się uzewnętrzniać od razu, a nie mam siły na spotkania towarzyskie. Wczoraj rozmawialam trochę o tym z mamą to mi lepiej, ale moja mama też się tym stresuje i nie chcę jej dokładać, mój mąż twierdzi, że to wszystko moje wymysły i powinnam się po prostu ogarnąć i pozbierać. Moaj terapeutka pod koniec już wbiła za bardzo w relację koleżeńską, więc też kontakt się tu urwał 2 lata temu. No i tak się to toczy.
Lekarzem nie jestem, ale jesli obserwujesz zaleznosc ze schodzi „jak sie rozluznisz” to nie obstawialabym kwestii badan, ewentualnie dolozylabym jakis rezonans nie wiem co sie tam robi na glowe + przeszlabym sie do fizjo, zeby zobaczyl kwestie napiecia miesni (moze jakies napiecie uciskac na nerw i powoduje bol glowy), do tego wszystkiego dolozylabym pomiar cisnienia, zwlaszcza w momentach jak zle sie czujesz, ale mysle, ze terapia to podstawa i ze dobrze czujesz, ze powoduje cos co jest dobrze zakorzenione, nie takie codziennie pierdolki, do przepracowania ze specjalista, moze takim co specjalizuje sie w PTSD jesli czujesz, ze to ten kierunek?
 
reklama
Wróciłam od fryzjera i dżizes.
Już nie dla mnie takie wojaże. Róbcie wlosy póki czas 🤣
W ciazy bylam ze 2 razy, ostatni raz poszlam tak w 9 miesiacu - dobrze, ze to taki maly salonik, 2 fryzjerki i mialy duzo czasu na osobe, z 10 razy wychodzilam bo bylo mi slabo nawet jak suszyla mi wlosy :D bardzo wyrozumiala dla mnie byla :D
 
Do góry