reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Znasz to? Dzień ledwo się zacznie, a Ty już masz na koncie przebieranie w półśnie, mycie części do laktatora i gorączkowe poszukiwania smoczka pod kanapą. Jeśli w tym chaosie marzysz choć o jednej rzeczy, która ułatwi Wam codzienność – weź udział w konkursie i wygraj urządzenia Baby Brezza, które naprawdę robią różnicę! Biorę udział w konkursie
reklama

Pomóżcie.

Zazwyczaj idealny scenariusz się nie sprawdza. Dziewczyny podchodzą do wielu prób. Jak sama widzisz, z 4 zapłodnionych to masz obecnie 0 zdatnych do transferu. 🤷🏻‍♀️
Blastki się rozwijają, może być transfer ale to też nie daje gwarancji, że on się przyjmie. Dlatego zwyczajowo dziewczyny biorą max możliwy.
Ja to rozumiem. Ale jeśli podchodziliśmy do procedury to dlaczego nam nikt tego nie wytłumaczył. Tylko „szanujemy i tyle zapłodnimy”. Zazwyczaj 50% się zapładnia. Za drugim razem ok rozumiem- wiesz jak to wygląda. Ale ja była pewna jak w 3 dzień zadzwonili że wszystkie komórki się zapłodniły że dzisiaj zadzwonią że są 4 zarodki .
 
reklama
Moim zdaniem to Ty nie jesteś psicznie gotowa na invitro.
Skoro masz teraz przymusową przerwę to moze fajnie ją wykorzystać a przetślenie yych aspektów invitro?
Po 6 latach starań (w tym 4 lata leczenia), 2 lata w klinice niepłodności…. chyba nikt nie jest gotowy…
 
Na invitro? Czemu nikt miałby nie być gotowy?
Wiesz…. Ja przez 6 lat co miesiąc słyszałam „niedługo Pani zajdzie w ciążę”… jeden lekarz od niepłodności na pierwszej wizycie powiedział „do 2 lat gwarantuje Pani ciążę” po 2,5 roku zmieniłam na klinikę leczenia niepłodności i co po 1,5 roku mówią mi że znów mam czekać 5 miesięcy…. A ja już nie umiem…. Nie umiem z tym ciągłym przekładaniem…. Za każdym razem cierpliwie czekam i co ? I nic…
 
Nie da się mieć ciastka i zjeść ciastka. Zdecydowaliście sami ze chcecie zapłodnić mniejszą ilość, co wiązało się z ryzykiem. I najczarniejszy scenariusz się niestety spełnił na waszą niekorzyść. Więc teraz musicie ponieść konsekwencje swoich decyzji i po prostu czekać. Jest tysiące par które chcą się dostać do programu, wszędzie mówi się że wielu klinikom zabrakło już środków na ten rok i kolejna pula pieniędzy będzie dopiero od stycznia. Jeśli macie niestandardowe wymagania to zawsze możecie zrezygnować z programu i wtedy nie musicie na nic czekać. No ale coś za coś….P.S - in vitro to ciągłe czekanie na coś. Polecam książkę Anny Wietrzykowskiej o niewidzialnych rodzicach, gdzie porównuje walkę z niepłodnością do maratonu :) może ta książka pomoże Ci poukładać myśli.
 
Dlaczego przy rozpoczęciu procedury miesiąc temu można było wszystko zrobić od razu? A teraz nagle 5 miesięcy nie mają miejsca. To nie jest tak że „nadmiarem zarodków martwić się później” bo trzeba też czasami pomyśleć co by było gdyby się np zapłodniło 5? Ty byłabyś gotowa na to żeby Twoje geny Twoje dziecko leżało zamrożone wiedząc o tym że nigdy nie będzie go na świecie albo że po 20 latach trafi nie wiadomo do kogo…
Przepraszam, że napiszę w ten sposób, bo nie chciałabym Cię urazić, ale czytam i trochę nie wierzę własnym oczom. Przy takim zgrzycie światopoglądowym dziwię się, że w ogóle zdecydowaliście się podejść do procedury. Trochę nie rozumiem na kogo jesteś teraz obrażona - taką decyzję podjęłaś, więc teraz niestety musisz ponieść jej konsekwencje, nawet jeśli jest to bolesne.
Jeśli nikt Was nie poinformował jak to może wyglądać to faktycznie nie w porządku, ale z drugiej strony mogłaś zrobić research. Nie jest to jakaś wiedza tajemna. Teraz płacz nad rozlanym mlekiem nic nie da.
Niestety ani „normalna” ciąża ani ivf to nie jest matematyka, nie da się tego wycyrklować tak jakbyś chciała.
 
Ja to rozumiem. Ale jeśli podchodziliśmy do procedury to dlaczego nam nikt tego nie wytłumaczył. Tylko „szanujemy i tyle zapłodnimy”. Zazwyczaj 50% się zapładnia. Za drugim razem ok rozumiem- wiesz jak to wygląda. Ale ja była pewna jak w 3 dzień zadzwonili że wszystkie komórki się zapłodniły że dzisiaj zadzwonią że są 4 zarodki .

Mnie jako laika tematu bo na pewno nie praktykanta - nie realizowałam żadnej procedury, to wciąż dziwi wasz pomysł, tak szczerze. Abstrahując, że nie czytaliście wcale o tym?
Zapłodnienie nie jest równolegle z powodzeniem hodowli, zapłodnienie naturalne też nie jest gwarancją ciąży i różowego bobasa.
 
Wiesz…. Ja przez 6 lat co miesiąc słyszałam „niedługo Pani zajdzie w ciążę”… jeden lekarz od niepłodności na pierwszej wizycie powiedział „do 2 lat gwarantuje Pani ciążę” po 2,5 roku zmieniłam na klinikę leczenia niepłodności i co po 1,5 roku mówią mi że znów mam czekać 5 miesięcy…. A ja już nie umiem…. Nie umiem z tym ciągłym przekładaniem…. Za każdym razem cierpliwie czekam i co ? I nic…
Ale ja zupełnie nie o tym mówię 🤷‍♀️

Moim zdaniem nie jesteś psychicznie gotowa na obciązenie swojego światopoglądu tematem invitro.
 
Przepraszam, że napiszę w ten sposób, bo nie chciałabym Cię urazić, ale czytam i trochę nie wierzę własnym oczom. Przy takim zgrzycie światopoglądowym dziwię się, że w ogóle zdecydowaliście się podejść do procedury. Trochę nie rozumiem na kogo jesteś teraz obrażona - taką decyzję podjęłaś, więc teraz niestety musisz ponieść jej konsekwencje, nawet jeśli jest to bolesne.
Jeśli nikt Was nie poinformował jak to może wyglądać to faktycznie nie w porządku, ale z drugiej strony mogłaś zrobić research. Nie jest to jakaś wiedza tajemna. Teraz płacz nad rozlanym mlekiem nic nie da.
Niestety ani „normalna” ciąża ani ivf to nie jest matematyka, nie da się tego wycyrklować tak jakbyś chciała.
Nie czytałam- bo lekarz powiedział „nic nie czytać na forach”. Więcej takiego błędu nie popełnię…. Jakbym wcześniej wiedziała jakie są szanse na zapłodnienie, może 10 bym nie zapłodniła ale te 6 tak…
 
reklama
Nie czytałam- bo lekarz powiedział „nic nie czytać na forach”. Więcej takiego błędu nie popełnię…. Jakbym wcześniej wiedziała jakie są szanse na zapłodnienie, może 10 bym nie zapłodniła ale te 6 tak…
Tylko, że my nie mówimy o czytaniu konkretnie forum tylko o zdobyciu wiedzy merytorycznej. Z różnych źródeł można zgłębiać temat.
 
Do góry