reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Znasz to? Dzień ledwo się zacznie, a Ty już masz na koncie przebieranie w półśnie, mycie części do laktatora i gorączkowe poszukiwania smoczka pod kanapą. Jeśli w tym chaosie marzysz choć o jednej rzeczy, która ułatwi Wam codzienność – weź udział w konkursie i wygraj urządzenia Baby Brezza, które naprawdę robią różnicę! Biorę udział w konkursie
reklama

Pomóżcie.

Ja rozumiem twoja złość i rozgoryczenie, ale szczerze nie widzę nic złego w tym co zrobił lekarz. Popełniliście błąd, teraz niestety musicie ponieść jego konsekwencje, takie jest życie. Nie możecie przenosić winy na niego. Jeżeli masz taki światopogląd na temat in vitro to nie dziwię się, że lekarz nawet nie próbował was przekonywać do zmiany zdania, bo pewnie stwierdził, że to nie ma sensu skoro to są tak radykalne poglądy. Dziwię się tylko, że nie ma (a może jest?) obowiązkowa wizyta/terapia z psychologiem w przypadku in vitro. Bo podzielam zdanie Lady Loka - dla mnie tu jest konieczna praca z psychologiem i dopiero wtedy drugie podejście do in vitro.
Pewnie jest możliwość rozmowy z psychologiem ale pewnie ze względu na nasze „radykalne poglądy” nie chcieli nas do tego przekonywać
 
reklama
A teraz zastanów się czy w świetle tego co napisałaś o poglądach, czy nawet gdyby lekarz - teoretuzuję - doradził zapłodnić wszystkie, to czy byście się na to zdecydowali.
Myślę, że jednak najczęściej ludzie podchodzący do tematu ivf jakiejś tam wiedzy wcześniej zasięgają. To nie jest pójście do sklepu po bułki przecież. Ja nie widzę winy lekarza. Mam wrażenie, że szukasz potwierdzenia, bo wyszło nie po Waszej myśli i masz wewnętrzną potrzebę zrzucenia z siebie odpowiedzialności na kogoś innego.
Jakby powiedział że jest małe prawdopodobieństwo zaplodnienia wszystkich to zapłodnilibyśmy 6… więcej napewno nie…. I tak na początku myśleliśmy o 3…. Ale jak powiedział 50% to podnieśliśmy do 4
 
Shocked GIF
Ooo jeny. Może naprawdę warto poświęcić czas na rozmowę z mężem co dalej, bo ciężko o sukces ściubiąc opcje ze względu na etykę.
 
Cześć. Nie wiem co mam ze sobą zrobić… mam 35 lat. po 6 latach starań podeszliśmy do procedury invitro. Długo zastanawialiśmy się ile komórek zapłodnić. Ze względu na nasze przekonania zapłodniliśmy 4 (12 zamrożonych). Lekarz prowadzący powiedział że to nasz wybór i oni każdy wybór szanują. Że przeważnie jest połowa komórek zapłodnionych. Niestety brak zarodków- komórki się zapłodniły i przestały się rozwijać. Wiedziałam że tak może być- zniosłam to powiedzmy „dzielnie”… jednak później zadzwoniłam do kliniki aby umówić się na kolejną wizytę i procedurę a tam poinformowali mnie że w tym roku nie jest już to możliwe… że dopiero na styczeń bo tyle mają chętnych… Pani z rejestracji powiedziała że lekarz prowadzący może się skontaktować w tej sprawie…. I zaczęło się…. Pytałam lekarza czy naprawdę nic nie da się zrobić i dopiero w styczniu mogę dalej działać…. Powiedział mi że on tego nie wie… że mogą to być dwa miesiące, trzy a może pół roku…. Bo tyle mają chętnych… mówię mu że ja nie dam rady czekać do stycznia bo mnie to zadręczy że te 12 komórek też się nie zapłodnią… a on do mnie że to „na własne życzenie”…. Że nie posłuchaliśmy jego rekomendacji (co nie jest prawdą bo powiedział że on szanuje i nic nie rekomendował), że inni też muszą mieć szanse. I pytam się czy może lepiej by było przenieść się do innej kliniki gdzie mają miejsce żeby mi doradził- a on „jak chcecie popełnić kolejny błąd to się przenieście”…. I że on musi kończyć… i że mam cierpliwie czekać na swoją kolej…. A ja jestem załamana, wściekła, nie wiem co mam ze sobą zrobić… pomóżcie mi proszę bo to tak okropnie boli…
Nie leczę się w Polsce, ale również w kraju z refundacją. Dostaliśmy możliwość podpisania dokumentu, w którym decydowalibyśmy się na zapłodnienie tylko 3 z uwagi na światopogląd. Ale zdecydowanie nam to odradzono po 35. roku życia.
Do tego na in vitro czeka się minimum 9 miesięcy. Od pierwszej wizyty do punkcji minął ponad rok. Trzeba czekać na swoją kolej, takie są realia... Z mojej perspektywy od września do stycznia to nie jest wcale tak długo.

Rozumiem, że kierujecie się względami wiary? Bo chyba nie pisałaś konkretnie.
A jak w ogóle pojawiło się in vitro wobec tego?

Tylko że światopogląd to jedno, a, niestety, szansa na "klęskę urodzaju" w pewnym momencie życia, to drugie... Wiem, że wiele osób zakłada, że zarodków będzie za dużo - i nie wszyscy koniecznie muszą myśleć jak ja: że nie wytworzą się żadne...
Statystyki to tylko liczby. Nie znaczy to, że sprawdzą się u Was. Lekarz nie może gwarantować konkretnej ilości, nie jest w stanie tego kontrolować. Możesz mieć 12 komórek, zapłodnić 6, uzyskać 3 zarodki, a żaden z nich nie da ciąży... I przeciwnie - mieć 1 i urodzić dziecko.
Trudno może było lekarzowi zrozumieć, że Wasze poglądy mogą się zmienić w funkcji konkretnych osiągnięć... Skoro takie są Wasze przekonania, to je uszanował. Tak sądzę.
I raz jeszcze - zamrożony zarodek nie oznacza, że będzie on tam leżał w azocie przez dekady. Albo że ktoś go adoptuje. Możesz je wykorzystać co do jednego i nadal potrzebować więcej... :-(
 
Nie leczę się w Polsce, ale również w kraju z refundacją. Dostaliśmy możliwość podpisania dokumentu, w którym decydowalibyśmy się na zapłodnienie tylko 3 z uwagi na światopogląd. Ale zdecydowanie nam to odradzono po 35. roku życia.
Do tego na in vitro czeka się minimum 9 miesięcy. Od pierwszej wizyty do punkcji minął ponad rok. Trzeba czekać na swoją kolej, takie są realia... Z mojej perspektywy od września do stycznia to nie jest wcale tak długo.

Rozumiem, że kierujecie się względami wiary? Bo chyba nie pisałaś konkretnie.
A jak w ogóle pojawiło się in vitro wobec tego?

Tylko że światopogląd to jedno, a, niestety, szansa na "klęskę urodzaju" w pewnym momencie życia, to drugie... Wiem, że wiele osób zakłada, że zarodków będzie za dużo - i nie wszyscy koniecznie muszą myśleć jak ja: że nie wytworzą się żadne...
Statystyki to tylko liczby. Nie znaczy to, że sprawdzą się u Was. Lekarz nie może gwarantować konkretnej ilości, nie jest w stanie tego kontrolować. Możesz mieć 12 komórek, zapłodnić 6, uzyskać 3 zarodki, a żaden z nich nie da ciąży... I przeciwnie - mieć 1 i urodzić dziecko.
Trudno może było lekarzowi zrozumieć, że Wasze poglądy mogą się zmienić w funkcji konkretnych osiągnięć... Skoro takie są Wasze przekonania, to je uszanował. Tak sądzę.
I raz jeszcze - zamrożony zarodek nie oznacza, że będzie on tam leżał w azocie przez dekady. Albo że ktoś go adoptuje. Możesz je wykorzystać co do jednego i nadal potrzebować więcej... :-(
Masz rację…. Dziękuję że od razu mnie nie posadziłaś o „winę” i chociaż trochę zrozumiałaś…. Każdy ma inne poglądy…. Ja nie wytykam palcami tych do zapładniają po 18 i mają po 6-8 zarodków bo to ich sprawa…. Ja poprostu się tego nie spodziawalam… w piątek myślałam że będą 4 zarodki…. Ja byłam pewna…. Może ręki bym sobie nie dała za to uciąć ale palec napewno…
 
Ja to rozumiem. Ale jeśli podchodziliśmy do procedury to dlaczego nam nikt tego nie wytłumaczył. Tylko „szanujemy i tyle zapłodnimy”. Zazwyczaj 50% się zapładnia. Za drugim razem ok rozumiem- wiesz jak to wygląda. Ale ja była pewna jak w 3 dzień zadzwonili że wszystkie komórki się zapłodniły że dzisiaj zadzwonią że są 4 zarodki .
Skąd wzięłaś to „zazwyczaj 50 % się zapładnia”?
 
Nie leczę się w Polsce, ale również w kraju z refundacją. Dostaliśmy możliwość podpisania dokumentu, w którym decydowalibyśmy się na zapłodnienie tylko 3 z uwagi na światopogląd. Ale zdecydowanie nam to odradzono po 35. roku życia.
Do tego na in vitro czeka się minimum 9 miesięcy. Od pierwszej wizyty do punkcji minął ponad rok. Trzeba czekać na swoją kolej, takie są realia... Z mojej perspektywy od września do stycznia to nie jest wcale tak długo.

Rozumiem, że kierujecie się względami wiary? Bo chyba nie pisałaś konkretnie.
A jak w ogóle pojawiło się in vitro wobec tego?

Tylko że światopogląd to jedno, a, niestety, szansa na "klęskę urodzaju" w pewnym momencie życia, to drugie... Wiem, że wiele osób zakłada, że zarodków będzie za dużo - i nie wszyscy koniecznie muszą myśleć jak ja: że nie wytworzą się żadne...
Statystyki to tylko liczby. Nie znaczy to, że sprawdzą się u Was. Lekarz nie może gwarantować konkretnej ilości, nie jest w stanie tego kontrolować. Możesz mieć 12 komórek, zapłodnić 6, uzyskać 3 zarodki, a żaden z nich nie da ciąży... I przeciwnie - mieć 1 i urodzić dziecko.
Trudno może było lekarzowi zrozumieć, że Wasze poglądy mogą się zmienić w funkcji konkretnych osiągnięć... Skoro takie są Wasze przekonania, to je uszanował. Tak sądzę.
I raz jeszcze - zamrożony zarodek nie oznacza, że będzie on tam leżał w azocie przez dekady. Albo że ktoś go adoptuje. Możesz je wykorzystać co do jednego i nadal potrzebować więcej... :-(
Ok a powiedz mi z tych trzech komórek miałaś zarodki ?
 
Skąd wzięłaś to „zazwyczaj 50 % się zapładnia”?
Lekarz tak powiedział
Skąd wzięłaś to „zazwyczaj 50 % się zapładnia”?

Shocked GIF
Ooo jeny. Może naprawdę warto poświęcić czas na rozmowę z mężem co dalej, bo ciężko o sukces ściubiąc opcje ze względu na etykę.
Zajmujemy się branżą okienna… gdyby do mnie przyszedł klient i wybrał słaby profil bo „taki chciał” i bym mu sprzedała bez wyjaśnienia z czym to się może wiązać… nie odpowiedziałabym gdyby przyszedł z pretensjami dlaczego mu się okna wygięły „przecież to Ty chciałeś taki profil”. Ja uważam że gdy ktoś podchodzi do czegoś pierwszy raz to trzeba wytłumaczyć a nie tylko jak najwięcej nawalić procedur bo dofinansowanie z tego jest
 
reklama
Jeszcze jest mój mąż który ma też takie poglądy…. I z którym nie chce się kłócic bo to też nie o to chodzi żeby przez invitro i światopogląd się rozstać

No to musicie się zastanowić co ważniejsze.

Jak przychodzisz pierwszy raz na kurs prawa jazdy. I instruktor zapyta Cię „ile chcesz jechać na tej drodze”. Ty odpowiesz „70”. Po czym dostajesz mandat bo było ograniczenie do „50”. To też jest Twoja wina bo chciałeś jechać 70? Czy to jest kwestia instruktora żeby wytłumaczyć Ci że powinnes się stosować do znaków i jakie są konsekwencje tego że się nie stosujesz do nich ?

Zajmujemy się branżą okienna… gdyby do mnie przyszedł klient i wybrał słaby profil bo „taki chciał” i bym mu sprzedała bez wyjaśnienia z czym to się może wiązać… nie odpowiedziałabym gdyby przyszedł z pretensjami dlaczego mu się okna wygięły „przecież to Ty chciałeś taki profil”. Ja uważam że gdy ktoś podchodzi do czegoś pierwszy raz to trzeba wytłumaczyć a nie tylko jak najwięcej nawalić procedur bo dofinansowanie z tego jest

Ile jeszcze przykładów podasz, które w Twojej głowie Cie usprawiedliwią? Lekarz zrobił tak jak chciałas i wyszlo na jego. Tak samo by wyszło jakbys upierała się na złe okna.
I to nie jest ani wina Wasza ani lekarza. Tak wyszło. Takie są konsekwencje decyzji, którą podjęliście.

Mamy XXI wiek, powszechny dostęp do internetu i nie doczytałaś nic? To ja nie robiąc ivf tylko czytając forum i rozmawiając z ludźmi znam realia procentowe ile komórek daje jakie szanse 🤷‍♀️

A wsiadając do auta masz obowiązek znać przepisy ruchu drogowego. Także wsiadając z instruktorem. I nie, imstruktor nie jest od tego, żeby Ci wyjaśniać, że masz się stosować do znaków,m i tłumaczyć, ze dostaniesz mandat.
 
Do góry