reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Poród SN z tokofobią - zmusić się?

Dołączył(a)
26 Sierpień 2020
Postów
2
Hej :)

Piszę szukając rad, podpowiedzi, może po prostu wsparcia- w realu nie mam nikogo, kto by mnie rozumiał.
Jestem na półmetku pierwszej, planowanej ciąży. Już od początku było jakoś dziwnie, bo choć udało się "za pierwszym strzałem" to jednak nie cieszyłam się, może to szok? Od 6-7 tc zaczęły mnie nękać natrętne myśli i lęki dot. porodu SN. Czułam wielki strach i niechęć. Później wszystko potoczyło się lawinowo: moje lęki rosły na sile, zaczęły wracać demony przeszłości (depresja, zaburzenia odżywiania), żałowałam zajścia w ciążę. Widziałam na USG płód, jak się rusza, jak bije mu serce, ale nic nie czułam, myślałam tylko co ja tu robię i w co ja się wpakowałam. Wiedziałam, że CC to dla mnie jedyne wyjście- skoro od tych lęków się zaczęło, to liczyłam na to że zapewnienie cesarki mi pomoże. Po wizycie u psychiatry, a potem rozmowie z moim lekarzem prowadzącym zostałam zapewniona, że dostanę skierowanie na CC.

Ale to pomogło tylko na chwilę. Generalnie jakoś z czasem "pogodziłam się" z ciążą, zaakceptowałam ją. Może jeszcze się nie cieszę jak większość z Was ;) Ale zaczęłam czuć, że chcę tego dziecka i mogę je pokochać.
Co do porodu: teraz z kolei mam wyrzuty sumienia i boję się CC. Czytam o tych dobrodziejstwach płynących z porodu fizjologicznego i czuję się jak samolub, jakbym na starcie robiła dziecku pod górkę i coś mu odbierała. Również boję się komplikacji po operacji (krwotok, usunięcie macicy, problemy w kolejnych ciążach).

I w końcu pytanie: czy powinnam próbować porodu SN? Czy z tak silnym lękiem i słabą odpornością na ból i stres jest w ogóle sens próbować? Boję się, że nie będę współpracować, zamknę się w sobie i zafunduje dziecku i sobie ciężki, traumatyczny poród. Czy rzeczywiście CC jest w takim przypadku mniejszym złem? Wiele kobiet rodzi w ten sposób i żyją, zdrowi, ale one nie miały wyboru, bo np. tętno zanikało.

Wiem, że nikt za mnie nie podejmie decyzji, nie wywróży ze szklanej kuli. Ale ja sama już nie wiem co jest dobre a co złe. Jak bym zniosła taki czy inny poród.
Nie bierzcie mnie za histeryczkę. Nikomu nie życzę tyle nerwów, stresu i wyrzutów sumienia z bycia w planowanej ciąży. Miało być tak sielankowo i różowo a nie jest :( Fizycznie jest dobrze, ale psychicznie nie podołałam.

Może są tutaj mamusie, które były w podobnej sytuacji i podpowiedzą coś z własnego doświadczenia? Albo mamy bez takich przejść, które chciałyby napisać coś pokrzepiającego? Będę wdzięczna za komentarze :)
 
reklama
Nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam ale wspieram i trzymam kciuki.
Gdy już pojawi się dziecko na świecie na pewno będziesz przeszczęśliwa. To Twoje dziecko i Twojego partnera. Nikogo więcej. Wy będziecie dla Niego najważniejsi i Ono dla Was. Zobaczysz to niesamowite. To czy będziesz rodziła SN czy przez CC jest kwestią drugorzędną. I tak będziesz mamą. Już jesteś. Poród SN faktycznie jest uważany za najodpowiedniejszy jeżeli są ku temu warunki. Ja tak jak wspomniałaś należę do tych dziewczyn, które przeszły przez CC nie mając wyboru. Rodziłam naturalnie do pełnego rozwarcia, a później CC ratunkowe. Czy było warto przejść przez wiele godzin skurczów. Myślę, że tak. Doświadczyłam przynajmniej sporej części tego czym jest SN i wiem na co stać moje ciało. To daje siłę. Czy żałuję CC? Absolutnie nie. Jestem przewdzięczna, że nikt nie ryzykował czekając aż urodzę naturalnie. Synek był w szelkach z pępowiny. Gdybym miała myśleć tylko o sobie, to czuje się trochę „okaleczona”. Lubię naturalne metody, rozwiązania itd. i wiem czym może skutkować CC, dlatego nie wybierałabym go gdyby nie wymagała tego moja sytuacja. Tak czy inaczej czekamy teraz na drugiego synka, wiem że nie przewidzę jak potoczy się drugi poród, ale nastawiam się pozytywnie i na SN. Musisz wziąć pod uwagę, że poród SN może być dla Ciebie ciężki psychicznie, bo to ból w trakcie porodu (możesz wziąć znieczulenie), ale CC to ból po porodzie. Może być i fizyczny i psychiczny. To trudniejsze niż się może zdawać.




Hej :)

Piszę szukając rad, podpowiedzi, może po prostu wsparcia- w realu nie mam nikogo, kto by mnie rozumiał.
Jestem na półmetku pierwszej, planowanej ciąży. Już od początku było jakoś dziwnie, bo choć udało się "za pierwszym strzałem" to jednak nie cieszyłam się, może to szok? Od 6-7 tc zaczęły mnie nękać natrętne myśli i lęki dot. porodu SN. Czułam wielki strach i niechęć. Później wszystko potoczyło się lawinowo: moje lęki rosły na sile, zaczęły wracać demony przeszłości (depresja, zaburzenia odżywiania), żałowałam zajścia w ciążę. Widziałam na USG płód, jak się rusza, jak bije mu serce, ale nic nie czułam, myślałam tylko co ja tu robię i w co ja się wpakowałam. Wiedziałam, że CC to dla mnie jedyne wyjście- skoro od tych lęków się zaczęło, to liczyłam na to że zapewnienie cesarki mi pomoże. Po wizycie u psychiatry, a potem rozmowie z moim lekarzem prowadzącym zostałam zapewniona, że dostanę skierowanie na CC.

Ale to pomogło tylko na chwilę. Generalnie jakoś z czasem "pogodziłam się" z ciążą, zaakceptowałam ją. Może jeszcze się nie cieszę jak większość z Was ;) Ale zaczęłam czuć, że chcę tego dziecka i mogę je pokochać.
Co do porodu: teraz z kolei mam wyrzuty sumienia i boję się CC. Czytam o tych dobrodziejstwach płynących z porodu fizjologicznego i czuję się jak samolub, jakbym na starcie robiła dziecku pod górkę i coś mu odbierała. Również boję się komplikacji po operacji (krwotok, usunięcie macicy, problemy w kolejnych ciążach).

I w końcu pytanie: czy powinnam próbować porodu SN? Czy z tak silnym lękiem i słabą odpornością na ból i stres jest w ogóle sens próbować? Boję się, że nie będę współpracować, zamknę się w sobie i zafunduje dziecku i sobie ciężki, traumatyczny poród. Czy rzeczywiście CC jest w takim przypadku mniejszym złem? Wiele kobiet rodzi w ten sposób i żyją, zdrowi, ale one nie miały wyboru, bo np. tętno zanikało.

Wiem, że nikt za mnie nie podejmie decyzji, nie wywróży ze szklanej kuli. Ale ja sama już nie wiem co jest dobre a co złe. Jak bym zniosła taki czy inny poród.
Nie bierzcie mnie za histeryczkę. Nikomu nie życzę tyle nerwów, stresu i wyrzutów sumienia z bycia w planowanej ciąży. Miało być tak sielankowo i różowo a nie jest :( Fizycznie jest dobrze, ale psychicznie nie podołałam.

Może są tutaj mamusie, które były w podobnej sytuacji i podpowiedzą coś z własnego doświadczenia? Albo mamy bez takich przejść, które chciałyby napisać coś pokrzepiającego? Będę wdzięczna za komentarze :)
 
Jestem w podobnej sytuacji do Ciebie: trauma po pierwszym, naturalnym porodzie, zaburzenia odżywiania, a do tego 3 poronienia, ciąża po długiej i ciężkiej drodze i w dodatku powikłana od samego początku, 9 tygodni byłam przykuta do łóżka. Diagnozowana byłam kilkukrotnie, covid dodatkowo pomógł mi w wyborze (brak męża, SN- zależność od obcych osób itd.). Po jutrze mam planowane cc. Też się boję, jestem straszną histeryczką, ale dla mnie ważniejsze jest to, że dziecko będzie szybko na świecie niż to, że coś mu odbieram a siebie skazuje na ból po. Uwierz mi, że cała droga macierzyństwa jest naznaczona tyloma momentami radości, ale i strachu, że 1 dzień na poród nie znaczy nic. Nie świadczy o Tobie ani jako o kobiecie, ani matce. Ja wybrałam cc, potem okazało się, że córka jest ułożena miednicowo, więc to był dla mnie znak, że mój wybór jest słuszny. Jeśli chcesz mogę na priv opisać Tobie przebieg mojego cc.
Ale decyzję podejmiesz Ty sama.
 
Miałam 2 porody sn (w tym 1 blizniaczy) i mam bardzo pozytywne doświadczenia. Ból jest duży ale jak już jest po to w sumie jak ręką odjąć i można już odrazu ogarniać dzidzię :) ja bym się chyba bardziej obawiała cc. Ale tak naprawdę to jest tak indywidualna sprawa nie ma chyba lepszego czy gorszego rozwiązania; ) będziesz mamą tak czy siak:))
 
Ja miałam odwrotną sytuację tzn panicznie bałam się cc, do tego stopnia że po 20h na sali porodowej, ze skurczami które bolały tak że nie da się tego opisać, bez znieczulenia błagałam lekarzy żeby mi nie robili cesarki. Po prostu wiedziałam że po sn szybciej dochodzi się do siebie a ja musiałam zostać sama z dzieckiem w domu (mama przyjechała tylko na tydzień, mąż od rana do wieczora w pracy) więc rozumiem że się obawiasz. Jasne że poród sn daje wiele korzyści ale dziecko urodzone przez cc nie jest gorsze ani kobieta która urodzi w ten sposób też. Poza tym szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko, nieważne w jaki sposób urodzisz, w jaki będziesz karmić musisz też myśleć o sobie bo dziecko wszystko odbiera, każdą emocje. Masz dwa wyjścia - albo umawiasz się na planowaną cc albo czekasz na skurcze i wtedy jeśli stwierdzisz że nie dasz rady to odpuszczasz i robią cesarkę. Pamiętaj że jeśli zaczyna się już akcja porodowa to dziecko "dostaje" pewien zasób tej flory bakteryjnej. Natomiast tak naprawdę nigdy nic nie wiadomo, może wynikną inne wskazania do cc (np ułożenie miednicowe dziecka) i będzie po dylemacie :)
Co do ciąży to mimo tego że chciałam mieć dziecko też sie zastanawiałam w co się wpakowałam. Pierwszy trymestr upłynął mi na wieczornych wymiotach a w trzecim modliłam się żeby córka już ze mnie wyszła. Pierwsze miesiące też były bardzo trudne - kolki, baby blues itd ale teraz nawet sobie nie wyobrażam jak mogłam żyć bez niej :) bycie mamą to tysiąc zmartwień i drugie tyle radości. Będziesz zmęczona, niewyspana, obolała ale warto, mimo że macierzyństwo jest trudne to także piękne :) pozdrawiam i życzę zdrowia Tobie i maleństwu
 
Nie możesz od samego początku zarzucać sobie, że robisz coś źle dla swojego dziecka jeżeli będziesz miała cc to nie ujmie to tobie ani twojej dzidzi :) skoro tak bardzo przeraża Cię poród sn i zdecydowalas o cc to tego nie zmieniaj. Chodzi o dobro twoje i Twojego dziecka A sama najlepiej wiesz o tym co jest dla was dobre. Nie obawiaj się cc i nie czytaj o tym jak różne kobiety przechodziły tą operację. Każdy organizm jest inny, nastaw się pozytywnie i myśl o tym, że niedługo zobaczysz się ze swoim maluszkiem ❤ trzymam kciuki za was 👍
 
Hej :)

Piszę szukając rad, podpowiedzi, może po prostu wsparcia- w realu nie mam nikogo, kto by mnie rozumiał.
Jestem na półmetku pierwszej, planowanej ciąży. Już od początku było jakoś dziwnie, bo choć udało się "za pierwszym strzałem" to jednak nie cieszyłam się, może to szok? Od 6-7 tc zaczęły mnie nękać natrętne myśli i lęki dot. porodu SN. Czułam wielki strach i niechęć. Później wszystko potoczyło się lawinowo: moje lęki rosły na sile, zaczęły wracać demony przeszłości (depresja, zaburzenia odżywiania), żałowałam zajścia w ciążę. Widziałam na USG płód, jak się rusza, jak bije mu serce, ale nic nie czułam, myślałam tylko co ja tu robię i w co ja się wpakowałam. Wiedziałam, że CC to dla mnie jedyne wyjście- skoro od tych lęków się zaczęło, to liczyłam na to że zapewnienie cesarki mi pomoże. Po wizycie u psychiatry, a potem rozmowie z moim lekarzem prowadzącym zostałam zapewniona, że dostanę skierowanie na CC.

Ale to pomogło tylko na chwilę. Generalnie jakoś z czasem "pogodziłam się" z ciążą, zaakceptowałam ją. Może jeszcze się nie cieszę jak większość z Was ;) Ale zaczęłam czuć, że chcę tego dziecka i mogę je pokochać.
Co do porodu: teraz z kolei mam wyrzuty sumienia i boję się CC. Czytam o tych dobrodziejstwach płynących z porodu fizjologicznego i czuję się jak samolub, jakbym na starcie robiła dziecku pod górkę i coś mu odbierała. Również boję się komplikacji po operacji (krwotok, usunięcie macicy, problemy w kolejnych ciążach).

I w końcu pytanie: czy powinnam próbować porodu SN? Czy z tak silnym lękiem i słabą odpornością na ból i stres jest w ogóle sens próbować? Boję się, że nie będę współpracować, zamknę się w sobie i zafunduje dziecku i sobie ciężki, traumatyczny poród. Czy rzeczywiście CC jest w takim przypadku mniejszym złem? Wiele kobiet rodzi w ten sposób i żyją, zdrowi, ale one nie miały wyboru, bo np. tętno zanikało.

Wiem, że nikt za mnie nie podejmie decyzji, nie wywróży ze szklanej kuli. Ale ja sama już nie wiem co jest dobre a co złe. Jak bym zniosła taki czy inny poród.
Nie bierzcie mnie za histeryczkę. Nikomu nie życzę tyle nerwów, stresu i wyrzutów sumienia z bycia w planowanej ciąży. Miało być tak sielankowo i różowo a nie jest :( Fizycznie jest dobrze, ale psychicznie nie podołałam.

Może są tutaj mamusie, które były w podobnej sytuacji i podpowiedzą coś z własnego doświadczenia? Albo mamy bez takich przejść, które chciałyby napisać coś pokrzepiającego? Będę wdzięczna za komentarze :)

Pierwszy porod mialam sn drugi cc ze względu na tokofobie. Mialam bardzo podobne mysli przy drugiej ciazy. Zawalczylam o cc. Wszystko odbylo sie bez problemu. Wiadomo zawsze gdzies jest jakies ryzyko czy to porod sn czy cc. Ja po cc dochodzilam bardzo szybko w porownaniu po sn. Teraz trzecia ciaza i juz wiem ze tez na pewno będzie cesarka
 
Tak, ja mam podobnie. Nie musiałam wprawdzie udawać się do psychologa, mam ten luksus, ze u nas cesarki są na życzenie.
Ja nie lubię szpitali, nie przepadam za skomplikowanymi procedurami medycznymi wykonywanymi na mnie, poród to z mojego punktu widzenia nic przyjemnego. Leżenie przez kilka lub kilkanaście godzin czekając na rozwarcie, akcje porodowa, skurcze takie lub inne, jakieś wywolywania bez zagwarantowanego efektu z kroczem wywalonym na pół powiatu...sorry, to nie moja bajka.
Jak tylko zaszłam w pierwsza ciąże od razu poprosiłam o cesarkę. Wyszłam z założenia, ze zadowolona mama to zadowolone dziecko. Maluszek jest najważniejszy i ja nie chciałam sobie jeszcze dodatkowo fundować traumy poporodowej. Uważam, ze każdej kobiecie naleza się jak najlepsze wspomnienia z porodu.
Nigdy żadnej cesarki nie żałowałam. Dzieci miałam od razu w ramionach i sobie leżałam kilka godzin na sali czekając az zejdzie znieczulenie i tulac dzieciatka. Nikt nie powiedział, ze od razu trzeba się podnosić i biegać po oddziale. Wiez z dzieckiem można nawiązać po prostu je przytulając.
Mam dwójkę zdrowych dzieci i fajne wspomnienia ze szpitala. Doszłam do siebie szybko, wszystko się zagoiło, problemów nie mam. Nie to, co kilka koleżanek, które po męsku podeszły do SN i nadal zmagają się z problemami typu jakieś ciągnięcia, bóle przy zginaniu, podnoszeniu. Nie wspomnę już o zmniejszonej satysfakcji z życia seksualnego.
Jesli się boisz to nie graj bohaterki. Poproś o cesarkę i miej to z głowy. Nie dokładaj sobie zbędnego stresu. Pół świata rodzi dzieci przez cc i jakos wiekszosc jest zdrowa.
 
Tak, ja mam podobnie. Nie musiałam wprawdzie udawać się do psychologa, mam ten luksus, ze u nas cesarki są na życzenie.
Ja nie lubię szpitali, nie przepadam za skomplikowanymi procedurami medycznymi wykonywanymi na mnie, poród to z mojego punktu widzenia nic przyjemnego. Leżenie przez kilka lub kilkanaście godzin czekając na rozwarcie, akcje porodowa, skurcze takie lub inne, jakieś wywolywania bez zagwarantowanego efektu z kroczem wywalonym na pół powiatu...sorry, to nie moja bajka.
Jak tylko zaszłam w pierwsza ciąże od razu poprosiłam o cesarkę. Wyszłam z założenia, ze zadowolona mama to zadowolone dziecko. Maluszek jest najważniejszy i ja nie chciałam sobie jeszcze dodatkowo fundować traumy poporodowej. Uważam, ze każdej kobiecie naleza się jak najlepsze wspomnienia z porodu.
Nigdy żadnej cesarki nie żałowałam. Dzieci miałam od razu w ramionach i sobie leżałam kilka godzin na sali czekając az zejdzie znieczulenie i tulac dzieciatka. Nikt nie powiedział, ze od razu trzeba się podnosić i biegać po oddziale. Wiez z dzieckiem można nawiązać po prostu je przytulając.
Mam dwójkę zdrowych dzieci i fajne wspomnienia ze szpitala. Doszłam do siebie szybko, wszystko się zagoiło, problemów nie mam. Nie to, co kilka koleżanek, które po męsku podeszły do SN i nadal zmagają się z problemami typu jakieś ciągnięcia, bóle przy zginaniu, podnoszeniu. Nie wspomnę już o zmniejszonej satysfakcji z życia seksualnego.
Jesli się boisz to nie graj bohaterki. Poproś o cesarkę i miej to z głowy. Nie dokładaj sobie zbędnego stresu. Pół świata rodzi dzieci przez cc i jakos wiekszosc jest zdrowa.
Kurcze, nie chce dyskusji wywoływać zbędnej ale w moim otoczeniu żadna koleżanka nie narzekała na seks po porodzie sn. Ja również. Wręcz przeciwnie. Może się to zdarzyć, ponoć, ale to nie jest reguła.
 
reklama
Każda z nas może mówić tylko w oparciu o własne doświadczenia lub doświadczenia osób z najbliższego otoczenia. Ja akurat słyszałam takie historie a nie inne. Nic na to nie poradzę.
 
Do góry