reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Poród - tak wyglądało to u nas

|Magda ale masz fajne wspomnienia z porodu

mezus pewnie zawiedziony

moj sie cieszy ze mimo ze niec pozwolilam i chyba on tez nei chcial cieszy sie ze widzial jak glowka wychodzila i reszta cialka
 
reklama
Hej Kochane!
U mnie porod wygladal tak, ze termin mialam na 3 marca, w urodzilam 27 lutego...przeszlo 2 tygodnie przed 27 marca wyladowalam w tlusty czwartek w szpitalu...a wszystko przez bledne usg 2D :( Najpierw wyszlo,ze dziecko w ogole nie przybiera na masie, pozniej ze ma centralizacje krazenia w glowce :( W szpitalu po badaniach okazalo sie, ze wszystko jest okey, no ale mnie zatrzymali...boshe...to byly najgorsze 2 tygodnie w moim zyciu.....6 razy dziennie KTG, o 5:50 pobudka, mierzenie temperatury i pierwsze KTG...jedzenie ohydne i w dziwnych porach, bo sniadanie po 8:00, obiad po 13:00, a kolacja po 16:00 !!! Gdyby nie moj maz, to bym miala niezla kuracje odchudzajaca, co raczej w ciazy jest niewskazane...mialam robiona amnioskopie - ogladanie wod plodowych, i wody o dziwo byly super przejrzyste:szok: a wszysxy mowili, ze u kobiet palacych wody sa zielone! A wiec obalam ten mit, bo tak wcale nie jest. No i jeszcze kwestiamalego brzuszka - ja mialam 91 cm obwodu, kiedy zaczynali wywolywac mi porod - i Jakub urodzil sie zdrowiutenki, ma 10 pkt w skali Agpar, 55 cm dlugosci i az 3.5 kg wazy!!! Ale sam porod byl koszmarny. Wpierw przeszlam probe oxytocynowa, zeby sprawdzic wydolnosc lozyska i tetno malucha...proba byla okey....pozniej za kilka dni zaaplikowano mi jakis zel na wywolanie skurczy - owszem, dostalam silnych skurczy ale niestety te wlascie sie nie zaczely...lek mial dzialac do 24h a mnie te skurcze trzymaly ponad 3 dni! Wreszcie po walce z lekarzami, ze skoro ciaza jest zdrowa to ja sobie na porod moge czekac w domu i albo mi wywolaja porod w szpitalu albo wypisuje sie na wlasne zyczenie - w poniedzialek podlaczono mnie o 9:00 pod kroplowke z oxytocyna...i zaczela sie jazda....dostalam silnych boli, o wiele gorszych niz przy najciezszej miesiaczce.....pozniej bole powodowane skurczami byly tak silne, ze wylam, telepalo mna, zalewalam sie potem, chodzilam na czworaka, trzymalam sie scian i ogolnie myslalam, ze zdechne....na 9 godzin przed porodem polozna sie zlitowala i spuscila ze mnie wody plodowe - co nie bylo mile(a te wody jakie cieplutkie i ile ich ze mnie wyplynelo, ho ho :) ). Po tym zabiegu bol sie jeszcze bardziej nasilil, chcialo mi sie pic, ale niestety przed podaniem oxytocyny musialam byc 12h na czco, nawet wody nie mozna bylo pic...na ustach mialam skorupe, gardlo wysuszone na maxa ...a godziny uplywaly...rozwarcie doszlo do 9....i stanelo, a ja dalej wilam sie w bolach i blagalam o znieczulenie...znieczulenia mi nie dano, bo byl wieczor i nie bylo anestezjologa....kazano mi czekac na moment, kiedy zachce mi sie kupe....i rzeczywiscie, mialam wrazenie ze zaraz zrobie klocka, a to wlasnie rozpoczynalo sie rodzenie....rodzilam, i rodzilam...parlam i parlam, na jeden skucz trzy parcia....i dupa...rozwarcie nadal niewystarczajace...krzyczano, zebym oddychala do brzuszka, zeby dzieciaczka dotleniac, ale ja juz nie bylam w stanie, nie mialam sil....parlam w kucki, na lezaco na boku, na czworaka i nic...wreszcie lezalam na plecach z nogami podkurczonymi na siebie, zapierajac sie o kolana i w takiej pozycji po 18h mordegi urodzilam Kube....na serio porod byl dla mnie najbardziej traumatycznym przezyciem....teraz ciagna mnie szwy, wszystko mnie boli, bylam zasiniaczona, nogi mi spuchly tak, ze kostek nie bylo widac (nogi jak slupy telegraficzne), a krew lala sie i lala :( Ale widok wlsanego dzieciatka wszystko wynagradza....nie jestem tez przekonana do modnego systemu rooming-in. Po porodzie nie bedziecie mialy nawet czasu odpoczac i sie zregenerowac ani spac, bo dostajac dziecko tuz po urodzeniu pod opieke nie ma sie czasu na nic...ja po porodzie nie spalam 4 doby, bo musialam sie odrazu samodzielnie zajac synem, nikt mi nie pomogl, nic nie wytlumaczyl, dostalam tylko pieluchy i wsio...zadnych kosmetykow dla maluszka, ubranek :( Tragicznie (a to wszpital w Wawie na ul. Karowej) - moze dlatego, ze nie rodzilam na porodowce tylko na bloku obserwacyjnym.
Ehh...ale juz wszystko za mna, jeszcze tylko sciaganie szwow i wsio. A Kubus...ehhh daje nam wycisk, nie pozwala na spanie w nocy...nie nawidiz zmieniania pileuch - drze sie w nieboglosy wtedy...kapania tez nie lubi, ale po szpitalu trzeba bylo go wreszcie wykapac, bo tam dzieci nie myto wcale...oplukiwali je tylko z mazi i koniec!
Acha, i jak bedziecie karmic piersia to polecam nabyc a aptece masc na obolale brodawki - bepanten, bo pierwsze dni sa bolesne, gdy maluch sie dossie do cycka :)
Zycze Wam lekkiego, krotkiego porodu - badzcie dzielne!
 
Akwamaryn- rany boskie jak sie wystraszyłam twoim porodem :-(, ja chce rodzic na Karowej i teraz sie zastanawiam :-(.Ale moze fakt ze nie rodziłas na porodówce tłumaczy to ze nie zajmowali sie dzieckiem, chociaz zawsze słyszałam ze polozne myja, pielegnuja i przebierają maluszki a mama ma czasu troche na odpoczynek a tu prosze :-(....no ale juz jest po i jestescie razem :-) Gratuluje!!!!
 
JARZYNECZKA - Polozne tylko przemywaly kikut pepowinowy i tyle. Na oddziale lezaly kobiety tez ktore dopiero co urodzily....albo nosily w sobie malenstwa - duzo bylo blizniakow....ja tam lezalam bo nie bylo miejsca na porodowce. Powiem tak - panuje haos w przekazywaniu informacji miedzy lekarzami, ktorzy na obchodach pytaja jak sie czujesz i wychodza :(
Polozne to zalezy - ja mialam kilka pan, ktore na serio mialy powolanie do tego zawodu i sympatycznie sie z nimi rozmawialo...a niektore to wiesz co, robily Ci laske, ze pomogly czy przyszy na wezwanie, bo dla nich wazniejsze bylo picie kawki.
Moja kolezanka rodzila na Karowej pare dni przede mna - spotkalysmy sie na korytarzu i mowila, ze polozne nic nie pomagaja i maja w dupie to, ze lezysz sama z dzieckiem, ze nie wiesz co i jak, jak np. przewinac czy cos...kosmetykow tez niechetnie daja, bo mowia, ze trzeba sobie samemu kupic w sklepiku :( Takze zabierz ze soba kosmetyki dla malucha - tam sie dzieci nie kapie, tylko po porodzie obmywaja malucha i na tym sie konczy, jest mycie na sucho wilgotnymi chusteczkami - oczywiscie wlasnymi, a nie szpitalnymi!
 
akwamaryn dla mnie to normalne, że do szpitala bierze się swoje kosmetyki dla dzidziusia i że nie dostaje się szpitalnych :happy: tak samo jak dla siebie też zawsze bierzesz mydło, pastę do zębów czy krem do twarzy - przecież szpital tego nie zapewnia ;-) owszem, pewnie gdzieniegdzie zdarzają się szpitale, które oferują kosmetyki, ale raczej należy to traktować jak wyjątek a nie zasadę, dlatego absolutnie mnie nie dziwi, że musiałaś mieć swoje ;-) ja już od dawna mam spakowane w torbie dla maluszka jego kosmetyki.
 
Dzielna byłaś Akwamaryn :tak: GRATULUJE SYNUSIA:happy:

A Kubus...ehhh daje nam wycisk, nie pozwala na spanie w nocy...nie nawidiz zmieniania pileuch - drze sie w nieboglosy wtedy...kapania tez nie lubi, ale po szpitalu trzeba bylo go wreszcie wykapac, bo tam dzieci nie myto wcale...oplukiwali je tylko z mazi i koniec!
sorry że pytam, a Ty całą ciążę paliłaś?? Pytam bo z tego co wiem (z wiarygodnego źródła) to dzieciątka mam palących są dużo bardziej nerwowe i płaczliwe niż mam, które nie paliły w czasie ciąży albo rzuciły przed szóstym miesiącem ciąży...:baffled::tak:
 
dziekuje Akwamaryna - zapakuje kosmetyki dla maluszka bo oczywiscie tego nie zrobiłam, gdyż w wykazie rzeczy które trzeba zabrac do szpitala nie było o tym mowy.
Nie jest to Agutek regułą ze masz ze soba wziąc kosmetyli dla małego :-( , w szpitalach mają kosmetyki i nawet dają czasami próbki do domów - no ale nie we wszystkich widac tak jest.Tak jak mają pieluchy czy koszule do porodu.
Jak tylko bede na siłach to oczywiście bede robiła przy malutkiej wszystko , ale jezeli nie to sory ale muszą mi pomóc połozne :-(.Jest jeszcze taka osoba jak dyrekcja szpitala i mozna dam narobic bałaganu :-)....bo wiem ze nie wszystkie są panienki z powołania i kawka u nich to czasami najważniesza sprawa w pracy :-(, przykre ale prawdziwe.Lezałam juz na dwie operacje w szpiatalach to wiem jak to wygląda :-(.
W kazdym razie dziewczyny jakos to bedzie :-) zawsze moze mąż dowieśc jak nie bedziemy czegoś miały- bo torba to i tak juz przeładowana jest na maxa. Fajnie ze mozemy sobie przekazac takie info.
Ja wiem ze trzeba wziąść ze sobą koło do siedzenia po porodzie :-)
 
To i ja opiszę wydarzenia z dnia 23 lutego 2007 roku ;-) :-)

U mnie było wszystko "dograne", umówione.. Lekarz kazał mi się zjawić w szpitalu ok. 20.00. Zaraz po przybyciu zostałam zabrana na usg, podczas którego lekarz stwierdził, że mały waży ok. 3 kg, ilość wód płodowych jest blisko dolnej granicy, a łożysko trzeciego stopnia :-) Chwilę potem już byłam na izbie przyjęć :tak: Tam mnie zbadał ginekologicznie i stwierdził, że mam już rozwarcie na 3 palce, główka jest już bardzo nisko i lada moment zaczęłabym rodzić :tak:
Spisali mnie, potem oczywiście lewatywa i założenie cewnika, weflonu, podłączenie kroplówki i przez chwilę też ktg :tak: Posłuchałam bicia serduszka i w końcu wylądowałam na sali operacyjnej.
Tu niemile wspominam znieczulenie podpajęczynówkowe :baffled: Pani doktor nie mogła się wkłuć.. Po kilku próbach poczułam, że robi mi się słabo :baffled: Ale jakoś wytrzymałam i w końcu mnie znieczulili..
Położyli parawanik, żebym nic nie widziała i zaczęło się :happy:
Po kilkunastu minutach, o godzinie 21.16 zobaczyłam synusia i usłyszałam jego donośny krzyk :-)
Nie mogłam wydusić słowa ze wzruszenia.. Poleciały łzy..
Za chwilę położna przyniosła mi go, a że ręce miałam unieruchomione, przyłożyła mi jego policzek do mojego.. Po raz kolejny nie byłam w stanie nic powiedzieć.. Popatrzyłam przez łzy na jego buzieńkę i pocałowałam cieplutki policzek :happy:
A potem go zabrali..
A mnie zszyli..

I to w sumie tyle.. Szybko, prawie bezboleśnie :happy:

Dopiero potem się zaczęło.. kiedy znieczulenie zaczęło mijać... Koszmarne pierwsze próby wstawania, zero jedzenia i picia w pierszej dobie, tylko kroplówki, kroplówki, kroplówki... Ale to już inna historia ;-)

Dziewczynom rodzącym naturalnie zazdroszczę jednego - że od razu miały swoje dzieciaczki przy sobie.. Ja mojego dopiero w drugiej dobie dostałam na dłużej.. A potem mi co jakiś czas donosili.. Na końcu już prawie cały czas był ze mną :happy: Pielęgniarki zabierały go tylko do kąpania, przewijania, czasem do karmienia, no i do badania podczas obchodu :tak:
 
Malaga jak patrze na twojego Piotrusia to sie zawsze usmiecham :-)...jest taki słodki i wesolutki:-).Mam nadzieje ze jest zdrowy grzeczny bo na takiego wygląda :-)!!!!!!!!
 
reklama
o super Malafa - widze ze urodziłąś - nie było mnie na forum troszkę i mam zaleosci - SERDECZNE GRATULACJE!!!
 
Do góry