reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Poród w Narutowicza

Dołączył(a)
13 Styczeń 2010
Postów
3
Bardzo proszę o opinie na temat spitala Narutowicz, odczuć związanych z porodem w tym szpitalu i kontaktem z personelem. Z góry dziękuję.:-)
 
reklama
Witam :))

Ja z całego serca poolecam Narutowicza, rodziłam tam trzy tygodnie temu i trafiłam na grono naprawdę suuuper położnych - jedna z nich to p. Krystyna S., druga pania Ania (nazwiska nie pamiętam). Obie przesympatyczne, miłe i na bieżąco informowały mnie o tym co się dzieje (rodziłam pierwszy raz więc wszystko było nowe). Jak już wiecie w Narutowiczu sa porody rodzinne (bezpłatnie)- my tez wybraliśmy tę opcję. Mieliśmy osobną salę, była możliwość kąpeili dla rozluźnienia (naprawdę pomaga, w moim przypaku skurcze się nasiliły i przyspieszyło to poród). Ja chciałam znieczulenie, ale rozwarcie po godzinie w wodzie zrobiło się tak duże że nie było czasu ani mozliwości. Samo parcie trwało jakieś 10 minut, byli przy nie lekarz ginekolog, pediatra, położne, studentka - więc pełna asysta:) Wszystko zorganizowane sprawnie, wprawdzie nie obyło się bez nacięcia krocza (mała ważyła 4kg), ale miałam przy tym znieczulenie. Potem zszywanie trwało jakieś 10min (też ze znieczuleniem).
Opieka po porodzie ok, ja trafiłam do nowej części skrzydła (pokój dwuosobowy z łazienką - bardzo fajna sprawa), położne pomocne (oczywiście kilka niestympatycznych tez się trafiło). Bardzo pomocna położna z krótkimi rudymi włosami, niesamowicie miła i profesjonalna.
 
Rodziłam w tym szpitalu równe dwa miesiące temu:) Wcześniej jednak leżałam tydzień na patologi gdzie spotkałam miłych lekarzy i położne. 31maja urodziłam syna 4250g sn, poród był ciężki ale lekarze i położne pomagali mi i dopingowali co mi bardzo pomagało. Syn urodził się owinięty pępowiną i z wadą stópek. Byłam przerażona ale od razu tłumaczyli i nie pozwolili się zamartwiać. Już na odziale noworodków odwiedzali i pociszali. BYło to dla mnie bardzo cenne. Położne przyjazne, wesołe i pomocne.
Bardzo dobrze opiekowali się mną i synm. Miła atmosfera. WArunki bardzo dobre.
Polecam!
 
Ja właśnie zastanawiam się nad porodem w tym szpitalu. Czyli tam za poród rodzinny się nie płaci tak?
A co ze znieczuleniem do porodu? Płatne? Jest ciężko dostać?
 
JoL, dziękuje ci za odpowiedź. W takim razie za tydzień jak będę w Krakowie, to przejadę się do tego szpitala i pooglądam dokładnie i popytam :)
 
Już się udzielałam w tym temacie jakiś czas temu,ale ja także polecam Narutowicza.Rodziłam tam rok temu,we wrześniu,i byłam zadowolona.Faktem jest,że miałam poród rodzinny,było mi łatwiej to wszystko znieść,ale położna także była świetna-p.Bogusława (nie pamiętam nazwiska).:)
 
A ja niestety mam zupełnie inne doświadczenia niż mamy, które odpowiadały wcześniej :( Być może dlatego, ze rodziłam przez cesarskie cięcie i w Narutowiczu czułam się pozostawiona kompletnie sama sobie, bez opieki i wsparcia. Trafiłam tam zresztą przez przypadek i pewnie taki też był powód braku zainteresowania moją osobą ze strony personelu (bo nie miałam tam ani mojego lekarza, ani opłaconej pielęgniarki :()

Ja rodziłam już 15 miesięcy temu. Przy porodzie było chyba z 15 osób (bo bez pytania mnie o zgodę zaproszono praktykantki ze szkoły położnych). Miałam znieczulenie zewnątrzoponowe. Niestety anestezjolog wbijał mi się w kręgosłup 5 razy zanim mu się udało i było to bardzo bolesne.

Córeczkę właściwie od razu mi zabrano i zobaczyłam ją dopiero następnego dnia rano. Kiedy prosiłam pielęgniarkę na sali poporodowej o przyniesienie dziecko odpowiedziała mi, że nie jest tu od noworodków.

Zastrzyk przeciwbólowy dostałam jak z płaczu prawie spadłam z łóżka bo tak się trzęsłam z bólu. Nikt kompletnie się mną nie interesował.

Poza tym na salę poporodową - gdzie wszystkie kobiety po cesarce leżą przez 1 dobę można zaglądać przez szyby po dwóch stroach. A zatem odwiedzający tatusiowie w każdej chwili mogą zarzeć - nikt nie kontroluje tego kiedy zaglądają - a kobiety są tam kilka razy dziennie myte przez pielęgniarki i wszystko dokładnie mają poodkrywane :/ Dla mnie to była trauma bo leżała akurat pod szybą i cały czas bałam się, ze ktoś mnie zobaczy...

Następnego dnia przewieźli mnie na tą niby dwuosobową salę. Trafiłam akurat pechowo do starej części - gdzie pokoje nie mają łazienek. W dodatku wtedy akurat był straszny "przerób" i w tych naszych pokojach dostawiane były łóżka.

Odwiedziny niekończące się - męczące nie z tej ziemi. W sumie teraz stwierdzam, że ja po prostu bardzo źle zniosłam tą cesarkę - o wiele gorzej niż pierwszy, normalny poród, po którym doszłam do siebie bardzo szybko.

Tym razem marzyłam o spokoju, ciszy, o tym żeby przestało boleć, żeby ktoś się mną zajął. Nie miałam siły np wstać, a tu trzeba było wszystko przy dziecku zrobić samemu. Dość przez 2 korytarze do kąpania itp. Nie było dzwonków na pielęgniarkę, więc jak chciałam zastrzyk przeciwbólowy to tez musiałam iść do drugiej części budynku, więc nie chodziłam tylko wypłakiwałam się w poduszkę.

A w łazience nie było żarówek i jak chciałyśmy się wykąpać to często musiałyśmy to robić po ciemku. Raz zalałam opatrunek i dostałam za to ochrzan od pielęgniarki.

Bardzo źle wspominam Narutowicza.

Pierwszą córkę rodziłam na Galla w szpitalu MSW i było cudownie. Malutki, kameralny oddział (tylko 13 łóżek), świetny, miły personel, wszystko tam było cudowne.

Moja starsza córeczka wazyła prawie 5 kg i miałam bardzo ciężki poród, ale dzięki położnym i lekarzowi, przeszłam przez to prawie bezboleśnie i szybko zapomniałam.

Wydaje mi się, że dużo jednak zależy od naszego samopoczucia, odporności na ból... indywidualnych potrzeb... nie wiem sama :)

Ja bym Narutowicza nie wybrała nigdy. A w szpitalu MSW mogłabym rodzić co rok ;)
 
Mam podobne odczucia jak mamagaby. Również miałam cesarkę w Narutowiczu, mialam swojego lekarza i swoja panią anestezjolog (oboje musieli być oplaceni, żeby to wlasnie oni mnie cięli i znieczulali podpajęczynowkowo). Inna rzecz, że bylo chyba warto, bo oboje doskonali fachowcy. Dziecko dostałam na szczęście od razu, zanim jeszcze mnie zaszyli. Potem równiez mi go nie zabierali. Bardzo źle wspominam wielka sale pooperacyjna z szybami - rowniez nie czułam się komfortowo "podglądana" przez diabli wiedzą kogo:( Pielęgniarki wspominam bardzo źle, niektore nawet krzyczały, takie jakieś zle i sfrustrowane chodziły... Bardzo skąpiły leków przeciwbolowych, uslyszalam nawet że "kobieta musi cierpieć". Dopiero gdy odwiedzila mnie moja pani anestezjolog i naskarżylam na traktowanie przez pielęgniarki, to zaczęły podawać mi leki wtedy, gdy potrzebowałam i zrobily sie milsze (no, bardziej ludzkie). Gdy trafiłam do maleńkiej salki dwuosobowej (ładnej, z łazienką) myślalam że będzie już ok, ale trafilam na współlokatorkę, u której przez jakieś 6-8 godzin dziennie przesiadywał mąż. I gadali, gadali, dzownili przez tel w interesach, a ja między nimi przeciskalam się do łazienki z krwią na nogach... Byłam tak wykończona cesarką (mialam powikłania), brakiem snu, bólem i złym traktowaniem przez personel, że zabrakło mi asertywności żeby gościa wyprosić, za kulturalna kurcze bylam:( I tak męczylam się z nimi 4 dni. Byc może przez zaistniałą sytuację miałam problemy z karmieniem i własciwie już w szpitalu zaczęli karmić małego mlekiem modyfikowanym. W domu już nie udalo mi się rozhulać laktacji...
Nie polecam Narutowicza, choć niewątpliwie pracują tam dobrzy lekarze. Ja w życiu nie poszłabym tam rodzić po raz drugi...
 
reklama
Witam !

To i ja kilka słów napiszę ;)

Jak najbardziej polecam !
Urodziłam siłami natury syna z wagą 4360 g i długi na 58 cm ...
Poród rodzinny
Jak dla mnie piekne firanki w oknie to nie wszystko liczy sie wsparcie psychiczne i pomoc w tych chwilach które tam dostałam w 100 %
 
Do góry