Ja jestem Monika, jestem z Warszawy, pod koniec grudnia stuknie mi 30 stka . To moja 4 ciąża, miesiąc temu poroniłam dzień po terminie @ więc ciąża potwierdzona była jedynie testem. Mam dwie córeczki,3 i 5 lat i wogóle planowałam dwójkę dzieci, ale życie pisze różne scenariusze, moje jest pełne zwrotów akcji mimo że sama jestem bardzo zorganizowaną i ogarniętą, planującą wszystko kobietą. Studia, macierzyństwo,praca, kariera, miało być kolorowo, miała być sielanka. I tak studia skończyłam w ciąży, pracę straciłam bo za wcześnie się pochwaliłam, wzięłam szybki ślub ...no i wtedy myślałam że teraz to już na pewno będzie sielanka. Jednak nie byłam milością życia mojego męża, nie zostałam poinformowana że ma zaburzenia autystyczne i zapędy tyrana. Bywało dobrze ale mimo narodzin drugiej córeczki( nie ukrywam że ta ciąża to było moje pragnienie, nie skonsultowane z nim) wszystko się posypało. Wróciłam do pracy, ułożyliśmy sobie świetnie nasz edwa oddzielne życia, jeszcze zdąrzyliśmy kupić razem duże nowe wymarzone mieszkanie z ogórdkiem- jednak wymarzone również przez mnie tylko. sama jej remontowałam, sama jeżdziłam na zakupy z małymi dziećmi i w końcu powiedziałam że mam dość samotności. Od roku mam cudownego narzeczonego, który uwilbia spędzać z nami czas, czuję się kochana, potrzebna i ważna. Moje córcie go uwielbiają, on uwielbia je. No i teraz podjęliśmy decyzję że chcemy mieć wspólne dziecko, w sensie że jego biologiczne, najlepiej braciszka dla dziewczynek albo trzecią królewnę. Przeraża mnie troche wizja że on chce minimum dwoje bilogicznych dzieci, dla mnie to już czwórka, na razie wykluczam w myślach taką opcję, ale ponoć do wszystkiego się dojrzewa i dorasta