reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Problem jeżeli chodzi o święta.

Moim zdaniem to on nie ma za bardzo poukładanej relacji z rodzicami. To wygląda, jakby się ich trochę bał, w sensie bał powiedzieć, że mieszkacie razem. Ja dopiero po ślubie zaczęłam odkrywać, ile rzeczy, zranień z rodzinnego domu wnosi się w relacje z innymi ludźmi, jak to potem potrafi zaważyć na wszystkim. Mówię to po swoim przykładzie, swojego męża, małżeństw i relacji naszych przyjaciół, które obserwuję. U nas na początku to był kosmos, mimo że oboje z mężem jesteśmy katolikami dla których pewne wartości są ważne, nagle się okazuje, że wcale nie traktujemy się dobrze i zgodnie z wyznawanymi zasadami... na zewnątrz cud miód, a w środku patologia niemalże ;)... zdecydowaliśmy się na kilka spotkań z terapeutą małżeńskim i jest lepiej, co nie znaczy, że nie zdarzają się konflikty. W każdym razie uświadomiliśmy sobie oboje, jak wiele rzeczy wnosi się jako zachowania wyniesione z domu, reakcje na zranienia, itp. Dlatego tak ważne jest odcięcie się od domu rodzinnego (nie: wypięcie, zerwanie relacji, ale odcięcie pępowiny, nauczenie się zdrowych relacji, dystansu). Nam pomogła odległość: teściowie mieszkają 400 km od nas, moi rodzice bliżej, ale ja z kolei 9 lat przebywałam poza domem rodzinnym studiując i pracując i widząc się z rodzicami raz w miesiącu, więc to nam pomogło wypracować taki zdrowy dystans.
 
reklama
Moim zdaniem to on nie ma za bardzo poukładanej relacji z rodzicami. To wygląda, jakby się ich trochę bał, w sensie bał powiedzieć, że mieszkacie razem. Ja dopiero po ślubie zaczęłam odkrywać, ile rzeczy, zranień z rodzinnego domu wnosi się w relacje z innymi ludźmi, jak to potem potrafi zaważyć na wszystkim. Mówię to po swoim przykładzie, swojego męża, małżeństw i relacji naszych przyjaciół, które obserwuję. U nas na początku to był kosmos, mimo że oboje z mężem jesteśmy katolikami dla których pewne wartości są ważne, nagle się okazuje, że wcale nie traktujemy się dobrze i zgodnie z wyznawanymi zasadami... na zewnątrz cud miód, a w środku patologia niemalże ;)... zdecydowaliśmy się na kilka spotkań z terapeutą małżeńskim i jest lepiej, co nie znaczy, że nie zdarzają się konflikty. W każdym razie uświadomiliśmy sobie oboje, jak wiele rzeczy wnosi się jako zachowania wyniesione z domu, reakcje na zranienia, itp. Dlatego tak ważne jest odcięcie się od domu rodzinnego (nie: wypięcie, zerwanie relacji, ale odcięcie pępowiny, nauczenie się zdrowych relacji, dystansu). Nam pomogła odległość: teściowie mieszkają 400 km od nas, moi rodzice bliżej, ale ja z kolei 9 lat przebywałam poza domem rodzinnym studiując i pracując i widząc się z rodzicami raz w miesiącu, więc to nam pomogło wypracować taki zdrowy dystans.

No tak. Ale takie odwalanie odnośnie świat to przesada . Czuje ze on może to zrobić tez żeby jego mama nic nie mówiła. Bo jak jej ostatnio powiedział, ze spędza ze mną to stwierdziła ze jak to skoro ja obca jestem i zadna rodzina
 
Do góry