reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Problem z Teściową

Gratuluję wszystkim dziewczyom, które dogadują się i mają przyjaciółkę w swojej teściowej. U mnie jest niestety jak jest, a za różowo to nie wygląda. Owszem posłuchać jej i powyobrażać sobie to piękna sprawa, ale nijak ma się to do rzeczywistości. Jej jedyna wnuczka ma ponad 4 mies., a babcia była z nią na spacerze............... aż raz i to tylko dlatego, że poszłam umyć okna jej matce. Teściowa ma niedorozwoniętą córkę, która nigdy nie będzie miała dzieci, więc wydawałoby się, że powinna oszaleć na punkcie Laury, ale nie........Żyje i mówi tylko dla ludzi, to, co dzieje się w rodzinie nie może wyjść poza nią pod żadnym pozorem. Mało tego ja nie mogę rozmawiać o tym ze swoją siostrą, bo (jak mówi teściowa) będzie się ze mnie śmiała (sic!!) Wychowała swojego syna na strasznego leniucha, który nawet herbaty nie chce sobie sam zrobić, nie zmieni dziecku pampersa, ani go nie wykąpie i kiedy jej o tym mówię, to ona udaje, że nie ma tematu. W końcu to ojciec dziecka!!!!!!!!! Moi rodzice niestety nie żyją i myślałby kto, że tym bardziej powinni ich w dwójnasób zastąpić teściowe, ale nie da rady. Jej nie można nic powiedzieć, bo na wszystkim się zna i wszystko wie najlepiej. Tego co mówię nie słucha w ogóle, albo zbywa milczeniem, albo też zaczyna rozmowę na inny temat. Laury prawie w ogóle nie bierze na ręce, bo niby boi się, że zrobi jej krzywdę. Pytam to jak ty wychowałaś dwójkę swoich dzieci? To jest koszmar! Nie mam ochoty w ogóle ich odwiedzać, ale nie chcę robić przykrości Tomaszowi, który nota bene wie o tym, co myślę o jego rodzicach. Czy jest jakiś złoty środek na poprawę tych stosunków? A poza tym te plotki - całymi dniami teściowa zajmuje się tylko tym. Zarzuca mi, że nie wiem kto gdzie mieszka w bloku naprzeciwko (cóż mnie to obchodzi), tymczsem ona zna rozkład lokatorów bloku x na osiedlu y, wie kto, gdzie leży kwaterami na cmentarzu...
słów brakuje. Jak szłam przed porodem poznać położną (jej znajomą) kazała sobie mówić mamo (nie mamy ślubu). Stwierdziłam, że bez przesady... Wyśmiała mnie kiedy na głos mówiłam, że boję się rodzić (sama miała dwie cesarki). I wszystko miało być tak pięknie jak wróce z maleństwem do domu - tak mieli mi pomagać w tych pierwszych dniach, żebym mogła odespać, czy posprzątać, tymczasem przychodzili tylko na kawę i jeszcze musiałam koło nich latać i wysłuchiwać, że " oj ciasta nie masz...?!" Zapaliła mi się czerwona lampka w momencie kiedy, gdy Laura miała 2 tygodnie a moja teściowa powiedziała do mnie - u was w każdym kącie coś stoi. Powiedziałam, że to moje kąty, a jak będę chciała to w nich nasram. Brzydko, ale nie wytrzymałam.
 
reklama
Wiesz to nie chodzi już o jakieś tam "wypalenie" jaiegoś głupiego tekstu, tylko o całokształt. Tego wszystkiego uzbierało się już tyle, że aż.........no mam po prostu odruch wymiotny. Po napisaniu tego postu rozmawiałam z Tomaszem na temat tych spacerów i stwierdził, że ja wymyślam jakieś problemy. Dla niego to nic nie szkodzi, że jego rodzice nie biorą małej na spacer, tylko potrafią się do niej wdzięczyć i stroić głupie miny, bo jego zdaniem "wielkie mi coś - spacer". Nie rozumie, że dla dziecka to jest bardzo istotne. Też tłuczek z niego. Ich ulubionym powiedzeniem jest przyjdź do nas, ale dla mnie postawienie dziecka w wózku na tarasie nie załatwia sprawy. Poza tym Laura śpi jak się jeździ wózkiem, a nie kiedy on stoi.
Może ja rzeczywiście niesłusznie się czepiam, chociaż wiem, że gdyby moi rodzice żyli, spacerowaliby z nią dzień w dzień. Zdaniem teściowej nie powinnam się czepiać jej syna, bo on ma kasę, ale nie rozumie tego, że mnie tą kasą nie zapcha i że nie jest to rozwiązanie problemu typu przebieranie dziecka, czy kąpiel. Potrafiła wydzwaniać do mnie o 9 rano - dlaczego ja nie jestem na spacerze z małą. Nie rozumie tego, że Laura cyca w nocy (teraz już 2 x), że obiad trzeba zrobić (bo sam się jakoś nie chce ugotować), chałupę ogarnąć... stwierdziła ostatnio, że ja to i tak mam dobrze, bo ona musiała płukać pieluchy pod pompą i palić trampkami w piecu, bo mąż opału nie załatwił.
Aaaaaaaaaaaaach Agnex- szkoda klawiaturę zarzynać.......... Dzieki Bogu, że nie mieszkam z nią pod jednym dachem, bo po tym przeżyciu zapewne tylko w Kocborowie by mi pomogli (a może i nie?).
dok0853so.png
 
Kati, masz ślicznego bobasa :)
Ja mieszkam z teściową i początki były tragiczne... :( Myślałam, że zwariuję... ale dotarłyśmy się i teraz jest ok. Teściowa lubi byc potrzebna, a więc zawsze pomoże, kiedy ją o to prosimy. Ale głupie pomysły też ma... najczęściej je lekceważę... Jak przesadzi, to mówię co myślę. Kiedyś tego nie potrafiłam, ale patrząc, jakie podejście mają jej dzieci do niej, to ja i tak jestem aniołem... ;D
 
Ok. ja nie powiem moja teściowa nie zatruwa mi życia regularnie.
Mieszkamy obok siebie.
Dom przy domie dzieli nas tylko płot.
Nie powiem żeby była aniołem bo jest masa rzeczy które mnie w niej denerują !! to jest mało powiedziane.
Kiedy jeszcze nie było julki to po prostu nie zwracałam na to uwagi ale teraz to po ptrostu mnie irytuje.
Np.
* wchodzi do domu jak do siebie nie puka nie dzwoni a jak jej zwracam uwage to się dziwi i nie wie o co mi chodzi
* przychodzi do nas i sprzata mi rzeczy które są na kanapie np.
* ma manię latania po szafkach w kuchni i baryku w pokoju nie wiem czemu chyba z ciekawości co kupujemy czy jak
* wybiera z apteczki wszelki mozliwe leki jakie tylką są nie ważne na co
ostatnio nawet wypiła julki panadol ( syrop)
no cóz jest lekomanką no ale bez przesady
* mówi mi jak mam julkę ubierac czym karmic kiedy z nią na spacer iśc i w ogóle traktuje mnie jak niedorozwój co to nic nie wie
* a najgorsze jest chyba jej i teścia traktowanie mojego andrzeja ojciec ma jakąś fobie na punkcie tego że andrzej nie jest jego synem, i przy każdej nadażającej się okazji skutecznie mu to wypomina.
traktują go jak jakiegoś człowieka innej kategorii
dodam że andzrej ma jeszcze brata i siostrę.
Na ślub siostry rodzice dali 2500 zł, btata 2000, a na nasz z uporem maniaka twierdza że dali aż 500 zł, kiedy ja niczego takiego nie pamiętam a nasz ślub i wszystko co z nim związane było opłacaliśmy i kupowaliśmy sami!!!

i wiele innych rzeczy.
Dziękuje tylko bogu ze wyprowdziliśmy sie od nich do tego domku bo nie wiem jak bum z nimi teraz wytrzymała.

 
Jus20sto, znam te wszystkie zachowania teściowej z autopsji. ;)
Teraz potrafię już reagować i nie pozwalam na sytuacje, które mi nie odpowiadają. Teściowa zresztą to wie i nie pozwala sobie na uszczęśliwianie wszystkich naokoło. Przez pewien czas mieszkaliśmy razem wszyscy na jednym piętrze i to były ciężkie czasy docierania się... :( teraz mieszkamy oddzielnie, ona na dole, my do góry. Dom jest duży, jak nie chcę, to nie muszę mieć z nią w ogóle kontaktu - zamykam drzwi na klucz.
Zawsze, gdy wyjdę z domu, teściowa zmywa mi naczynia, co mi akurat odpowiada, bo nie cierpię tego robić. :p
Moja teściowa nie jest lekomanką, ale nigdy nie kupuje leków, więc, jak ją boli głowa lub gardło, przychodzi do nas.

A co do prezentów ślubnych, to my dostaliśmy sypialnię za 1000ał, a moja szwagierka 10 000 na zorganizowanie wesela.
Nie jesteś sama... ;D
 
anetas pisze:
My musimy umieć stawić takim zachowaniom czoła. Pamiętajcie, że małżeństwo musi być w stosunku do siebie bardzo lojalne. Nawet w starciu z Rodzicami czy Teściami.
Święte słowa... :) Jak nam coś nie odpowiada to musimy o tym mówić, bo inaczej zamęczą nas na śmierć.
Moja teściowa to dobry człowiek, chętna do pomocy. Ale, jak zaczyna temat remontu mojej kuchni, to szlag mnie trafia. Co ją to obchodzi ??? Moja mama też nie jest lepsza... Wydaje im się, że z racji wieku wiedzą wszystko lepiej... ::) :(
 
Nie ukrywam, że jestem nieco rozczarowana swoimi teściami. Kiedy zaszłam w ciążę, nie mieliśmy z mężem ślubu. Teściowie (katolicy) stwierdzili, że to nie przystoi i jeżeli tylko chcemy to oni nam ten ślub zorganizują. No i się zgodziłam w sumie dla nich, niech mają, mi ten ślub w gruncie rzeczy nie był do niczego potrzebny. No i był ślub...i od tego czasu mam wrażenie, że uznali, że ich rola się skończyła. Fakt, że mieszkają w innym wojewdztwie (jakieś 200km od nas), ale skoro mają czas na objeżdżanie całej rodziny to do nas też by mogli częściej zaglądać, tym bardziej, że wnuczkę (ich pierwszą) widzieli do tej pory dwa razy, raz tydzień po narodzinach i drugi teraz przy okazji chrzcin. No i długo musiałam czekać, żeby wzięli dziecko na ręce. Niby tak się cieszą, że mają wnusię, chwalą się rodzinie i znajomym, ale w stosunku do Julii nie zauważyłam jakichś cieplejszych uczuć. wszystko to sprawia wrażenie jakby ich zainteresowanie było tylko na pokaz. Bardzo jestem ciekawa jak będą reagować na wnuki drugiego syna...coś mi się wydaje, że będą żywić dużo cieplejsze uczucia, bo nad bratem męża pieją niesamowicie. Wiadomo, starszy i rodzony (mąż jest adoptowany) i mam wrażenie, że dużo ważniejszy. Do jego narzeczonej też odnoszą się dużo przyjaźniej i milej niż do mnie. Nie wiem, może jestem przewrażliwiona i uprzedzona, może uroiłam sobie tą faworyzację szwagra i jego narzeczonej, nie mniej jednak czuję się przy teściach niezwykle nieswojo, po prostu źle, mimo wszystko wolałabym, żeby bardziej interesowali się wnuczką, bo zdawanie im relacji z rozwoju Julii przez telefon to trochę za mało moim zdaniem.
 
A moja teściowa zrobiła się fajna, bo już nie zobaczymy sie przez dłuższy czas, ponieważ wyjeżdzamy ;). Więc na odległość jak zawsze wszystko będzie super. Hmmm nareszcie.

 
reklama
No to u mnie jak czytam niektóre posty nie jest źle, ale też coś napiszę o swojej.
Generalnie jest bardzo fajna, kochana i jest b. zadowolona, że ma synową - czyli córeczkę, bo ma dwóch synów.
Jest łagodną kobietą, nie lubi gotować, zajmować się domem, jest raczej natury "artystki", co mi nie przeszkadza, bo mogę z nią pójść na zakupy ciuchowe, coś doradzić i jest szczęśliwa (nie miała córki, z którą mogłaby po ciuchach latać). A za to w tzw. "gospodarstwo domowe" nigdy mi się nie wtrącała, już moja własna mama - więcej! Generalnie nie wtrąca się w nasze sprawy, życie rodzinne i osobiste.
ALe ... ostatnio ta idylla trochę zaczęła się zmieniać ... jak pojawiła się ... wnusia.
Zaczęło się już po powrocie ze szpitala. Dowiedziała się, że my myjemy dziecku pupcię pod kranem, opierając je na przedramieniu (tak nas położna w szpitalu nauczyła!), zadzwoniła do nas wieczorem i dosłownie wykrzyczała mężowi, że zwariowaliśmy, że nam dziecko spadnie, poparzy się gorącą wodą, że tak nie można itp. ... :mad:
Byłam w szoku - znam ją 6 lat i nigdy w życiu nie słyszałam takiego tonu u niej! Wkurzyła nas. Na szczęście mój mąż, staje po stronie mojej, bo jego rodzina jest dla niego teraz najważniejsza i sprowdził teściową do parteru.
Dziecko nadal tak myjemy, a ona już nic nie mówi.
Denerwuje mnie też tekstami: "ojej, ale ciasne skarpetki ma Patrycja" i zsuwa je!; Na dworzu 30 stopni - "oj trzeba dziecko przykryć, bo ma takie cienkie ubranko, no i nie ma capeczki, a tu są przeciągi" - sama jest zmarźlak, wychowana przez swoją matkę na chuchro i ciągle się przeziębia.
No i kluczowy teksty dotyczące pampersów (zwłaszcza, że nie zna się na nich - epoka pieluszek tetrowych!): "za ciasno założona pieluszka i dlatego płacze", "pewnie jej za gorąco w tym pampersie" i odczepia przylepce, żeby małą przewietrzyć. To jej ostatnio odpaliłam, że jak teraz zrobi kupkę, to czy mama będzie jej prała śpioszki i zbierała kupsko z fotelika?!
To jej głupio się zrobiło.
No i na relacji ja-ona-wnusia, zaczęły się robić zgrzyty. Nigdy bym się po niej tego nie spodziewała ...
 
Do góry