No to się melduję ;-)
Więc tak: byłam w poradni przy Klinice Chorób Metabolizmu i tam pani doktor (wraz z trojgiem asystujących jej studentów - he he śmieszne to było
) uznała, że jednak mnie zakwalifikuje do leczenia (mimo że wynik miałam 7,75, a norma jest do 7,8). Zaważyła o tym też duża waga dziecka. Wypożyczyli mi glukometr, dostałam receptę na paski do glukometru i do badania moczu (pielęgniarka mi powiedziała, że w aptece niedaleko szpitala są za darmo te paski i faktycznie tak było
) i jeszcze sobie musiałam kupić nakłuwacz i igły. Byłam na szkoleniu z diety i z samokontroli. No i to chyba tyle... Od jutra zaczynam. A w przyszły piątek mam się zgłosić na kontrolę. Najbardziej mnie wkurza, że tam się spędza pół dnia, bo jest mega kolejka do lekarza, a każda pacjentka siedzi tam 20 minut. Chyba dzięki studentom też tyle to trwa, bo oni się uczą wypisywać recepty, itp ;-)