reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Śpij Aniołku

Status
Zamknięty i nie można odpowiadać.
reklama
trzeba wierzyc ze w koncu bedzie lepsze jutro i ze dla Ciebie wyjdzie sloneczko to forum pomoglo wielu osobom w tym rowniez i mi przytulam Cie mocno chociaz wirtualnie
 
Ostatnia edycja:
Tylko , że ja z dnia na dzień co raz bardziej tracę wiarę ... i dopóki jej nie odzyskam to nigdy nie będzie dobrze...
 
Aniu, ale czy Ty myślisz, że jak każda z nas tu trafiła to opowiadała kawały albo opowiadała o swoich sukcesach zawodowych????

Kochana to forum to na początku cierpienie, odbudowanie własnych wartości, odbudowanie nadziei, miłości, szukanie wiary w lepsze jutro. Później kiedy każda z nas nauczyła się żyć z bólem to rozmowę można toczyć w innym kierunku, np. marzeń.
 
Wiem , że to nie jest takie hop siup , że zrobię pstryk i będzie dobrze . Strasznie boli mnie jak widze kobiete w ciąży , w szkole na wystawie widze wózek , ubranka , bądź malutkie dziecko ... Wiem, to całkiem normalne ale czasami mam wrażenie , ze wariuję ...
 
Nie wariujesz. Wiesz co widzi kobieta po poronieniu czy po wczesnym porodzie? Tłumy kobiet w ciąży, biegających dzieciaczków, mam pchających wózek i czuje się jak na karuzeli. Co chwilę powraca pytanie co jest grane? Przecież niemożliwe by nagle tyle brzuszków było widocznych, by wózek za wózkiem się pojawiał. Niestety tak jest. Jak przypomnę sobie moment kiedy wróciłam do domu, kiedy zdecydowałam się wyjść na ulicę, to zachowywałam się jak wariatka, stałam i kręciłam się w kółko wszędzie kobieta w ciąży, wszędzie wózek, wszędzie dziecko uczące się chodzić. I pojawiała się taka chorobliwa zazdrość, brak zrozumienia przez świat, pytanie kierowane do nieba "dlaczego mi to robisz?". Minęło kilka dni, tygodni zanim sobie uświadomiłam, że co Ci ludzie są winni mojemu nieszczęściu? Przecież oni o nim nie wiedzą? Dlaczego mam się nie uśmiechnąć do brzdąca, który z wózka posyła mi słodki uśmiech, co to dziecko jest winne, że urodziło się całe i zdrowe? NIC.

I to był moment kiedy powietrze nabrało smaku, kiedy mogłam zacząć oddychać pełną piersią, kiedy udało mi się wykurzyć zazdrość. To był moment, kiedy zrozumiałam, że moje dziecko jest w niebie z innymi Aniołkami, że pewnie nie chciałoby mamy smutnej, tylko taką, na twarzy której uśmiech potrafi zagościć.

Piszesz, że musiałam zmienić plany, marzenia. U mnie wtedy też był trudny okres. Przeprowadzka do męża do Opalenicy z Poznania, z miasta na wieś, z miejsca gdzie mam przyjaciół, do miejsca gdzie nie mam nikogo, niby 50 km, dla mnie przepaść, do pracy miałam 5 minut, nagle dojazd zajmuje mi godzinę, wysiadam z pociągu w Poznaniu oddycham pełną piersią, wysiadam z pociągu w Opalenicy i idąc do domu przez 20 minut człapię minut 40, bo mnie odrzuca, idę i płaczę, zupełnie sama, niezrozumiana przez świat, każdy wracał do czegoś, a ja wracałam do obcego miejsca, po takim czasie prawie po pół roku z mężem rozwód brałam, bo tak się żyć nie dało, jeszcze szwagierka zatruwała życie, poważna rozmowa, próba zrozumienia przez męża i powolutku zaczęło się układać.

Zaczęłam podczytywać to forum, czytałam sobie prawie cały 2009 rok, nie ujawniając się. Czytałam i teraz żałuję, że dopiero zarejestrowałam się tak późno, że gdybym szybciej wyrzuciła z siebie to co czułam, byłoby mi lepiej, bo tutaj by mnie zrozumiano.
 
Właśnie dlatego każde wyjście z domu dla mnie to koszmar , setki kobiet w ciąży, wszędzie wózki i wystające z nich wesołe buźki , a tak strasznie ciężko się na to patrzy... Czasami mam wrażenie , że wszyscy robią mi na złość i wszystkie kobiety w ciąży chodzą tylko w moim otoczeniu. Wiem , że Ci ludzie nie są nic a nic winni mojemu nieszczęściu , a to co się dzieje wokół mnie to nic innego jak ironia losu...

Mam nadzieję , że i ja dojdę do takiego etapu , że to wszystko zrozumiem.
 
Dojdziesz, tylko nie zamykaj się w sobie a pisz tu, potraktuj to jak terapię. Tu zawsze ktoś wysłucha, pogada, poradzi albo po prostu będzie z Tobą ot tak sobie.
 
Wiem i za to dziękuję .

A teraz idę,bo jestem umówiona z dyrektorem szpitala , porozmawiamy o Pani położnej ...
 
reklama
'' Zobaczysz z dnia na dzień będzie co raz lepiej '' codziennie słyszę to od ludzi tyle , że lepiej wcale nie jest , śmie twierdzić , że z dnia na dzień jest co raz gorzej ... Ciągle nasila się ból , żal i uczucie niezrozumienia . A słowa '' będzie lepiej '' jeszcze bardziej potęgują uczucie straty . Czasami chciałabym się zamknąć gdzieś , gdzie nie będzie nikogo , i gdzie ludzie nie będą wypowiadali słów rzuconych na wiatr . Zaczęłam chodzić do psychologa, myślicie , że pomaga ? nie, nie pomaga nic a nic , ale jak ma pomóc skoro sama Pani psycholog stwierdziła, że nieczęsto ma okazję rozmawiać z kobietami , które poroniły , kiedy ja mówię co czuje , ona jako kobieta po prostu płacze, i ciągle powtarza , że się ułoży i że w końcu będzie lepiej, że czas leczy rany , i taka jest prawda dopiero gdy stracimy kogoś naprawdę bliskiego dostrzegamy , że czas wcale nie leczy ran on po prostu przyzwyczaja do bólu , w takich momentach mam ochotę krzyknąć , że wcale lepiej nie będzie, jak ma być skoro straciłam część siebie ... to tak samo jakby ktoś wyrwał komuś serce i an pocieszenie powiedział '' słuchaj stary , nie martw się będzie dobrze '' , ale jak ma być dobrze , co wyrośnie mi nowe ? Nie !! uczucie straty , ból i bezradność pozostaną w nas na zawsze . Byłam ostatnio u rodziny , była dziewczyna mojego kuzyna , traf chciał w 24 tygodniu ciąży , podeszła do mnie i powiedziała '' Zobacz jak mi urósł brzuch '' no myślałam , że padnę , rozpłakałam się i wyszłam , musiałam wyjść . Dopiero później tłumaczyła , że nie wiedziała, że strata aż tak boli ... A żeby tego było mało spotkałam ostatnio na mieście słynną Panią położną , spytała czy dalej płacze za tym czymś co nazywam dzieckiem ... Napisałam jej na kartce swój numer telefonu i poprosiłam o telefon w momencie gdy ją dotknie podobna strata, zapytała dlaczego, powiedziałam, że pociesze ją takimi samymi słowami jak ona mnie . Ciśnienie poszło w górę niemiłosiernie . Cały czas zastanawiam się jak człowiek może człowiekowi wyrządzić taką krzywdę. Ilu jeszcze ludzi musi skrzywdzić owa kobieta , żeby zrozumieć , że niekiedy trzeba trzymać język za zębami . Pewnie zastanawiacie się po co ta refleksja , nie potrafię poradzić sobie z tym co się stało , nachodzą mnie różne myśli , już nie koniecznie samobójcze .Ja juz praktycznię nie śpię i zastanawiam się jak wyjść z tego dołu , tylko co z tego kiedy ja wspinam się na szczyt, a zsypuję się piasek i znów jestem na dnie ,....


Byłam dzisiaj u dyrektorki szpitala , zgłosiłam skargę na Panią położną . Pani Dyrektor była w ciężkim szoku jak to usłyszała , poprosiła Panią położną do gabinetu , a ta jak mnei zobaczyła najpierw zrobiła wielkie oczy , a potem zapytała '' I jak się Kochanie czujesz ? '' no myślałam, że na nią naskoczę zaraz . Pani Dyrektor przedstawiła jej całą sytuację, kobieta nie powiedziała nic . No i później Dyrektor pomogła mi napisać skargę do rzecznika odpowiedzialności zawodowej działającego przy okręgowej izbie lekarskiej oraz przy okręgowej izbie pielęgniarek i położnych i rzecznika praw pacjenta przy NFZ, w celu odsunięcia owej położnej od wykonywanego zawodu, pytałam jeszcze co się stało z ciałkiem mojej córeczki, powiedział że lekarz nie miał prawa zabronić mi pochówku , że być może to jest proces odwracalny , i że powinnam wystąpić na drogę sądową ..
 
Status
Zamknięty i nie można odpowiadać.
Do góry