braneta
Staranka o dzidzię:)
U mnie od początku ciąża była mała. Leżałam w szpitalu i cąły czas brałam luteinę pod język dwa razy dziennie. Po tygodniu wyszłam ze szpitala i według mnie było dobrze. Co jakiś czas brzuszek mnie bolał, ale nie mocno, a i lekarz mówił, że to nic groźnego. Obudziłam się pewnego dnia cała we krwi, pojechałam do szpitala. Zostałam, tam zbadal mnie jakiś konował (dziadek 60 pare lat) i powiedział, że to nadżerka i że z ciążą wszystko dobrze. Na drugi dzien w nocy obudziłam się z bólem brzuszka i z uczuciem, że "coś ze mnie poleciało". Poszłam do wc i wiedziałam, że to koniec. Zabieg miałam robiony na żywca. Traciłam świadomość, a na koniec lekarz kazal mi patrzeć na moją malutka faolkę gdy ją ze mnie wyciągnął:-(
Nikomu tego nie życzę. Teraz staramy się wtedy, gdy mój M jest w domu, ale nie zawsze trafiamy w "te dni". Myslałam, że może się udało, ale @ przyszła w 37dc.
Nikomu tego nie życzę. Teraz staramy się wtedy, gdy mój M jest w domu, ale nie zawsze trafiamy w "te dni". Myslałam, że może się udało, ale @ przyszła w 37dc.
Może to rzeczywiście pozostałości po pobraniu cytologii? Nie denerwuj się, wiem, że łatwo się mówi, ale uwierz mi, że lepiej zająć się czyms innym. Może jakaś ciekawa ksiązka,albo film? Jutro będziesz miała usg i napewno już zobaczysz swoja fasolkę