reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Teściowe...

reklama
Hej, jakoś tu nie zaglądałam ostatnio, bo sama nie wiem co napisać- czasem mnie wpieniają Ci moi teściowie na maksa, ale chociaż się nie wtrącają no i mama michała ( tylko mama) stara się, kocha Miesia i nas a że jest dziecinna i infantylna- trudno.
Zgadzam się z Zołzą prawie we wszystkim, moje zdanie jej zdaniu podobne bardzo:tak:

Andariel, wiesz niebardzo rozumiem czemu to co kobiecie wypada facetowi nie i odwrotnie. Dobijają mnie takie stereotypy. A większość kobiet pytluje nt mężów z matkami i nikt tego za dzwine nie uważa. Ja sama mamie nadaję czasem na M. ( znów się spóźnił, nabałaganił, za dużo pracuje...), ale mama wie, że kocham go nad życie i dobrze też o nim mówię często ( częściej o wiele niż źle:) I chciałabym aby Miesio także przychodził do mnie ze swoimi problemami:sorry2: żeby czuł, że może, że ja wysłucham, może coś poradzę, bo przecież sama jestem kobietą, to może spojrzę na sprawę z innej perspektywy... Może jak mi się wygada, że żona nie posprzątała i w chacie syf ( czy na każdy inny temat), to emocje mu puszczą i po powrocie do domu zamiast awqanurę robić sam chwyci za odkurzacz. Ja np. jak z mamą przegadam i neg. emocje upuszczę, to o wiele lepiej dogaduję się z M., bo już nie wkraczam na fali złości:tak:
 
Aestima ja mam tak samo, mama potrafi ostudzić moje negatywne emocje, chociaż czasem przyznaje mi rację. Mimo wszystko nie chce, żebyśmy z A się kłócili. A ja raczej emocjonalna jestem, więc łatwo mnie z równowagi wyprowadzić
 
oj, mnie też:tak: Ale mama mi zawsze przemówi do rozumu, albo nawet jak powie masz rację, co on wyprawia, to ja automatycznie zaczynam go bronić wtedy:-D Więc na dobre wychodzi to gadanie na M. ( choć sporadyczne) i nie widzę powodu dla którego miałabym syna pogonić gdyby przyszedł do mnie się wygadać lub o radę prosić. Wiadomo, że żona czasem wkurza jak i mąż- normalka:tak: A prtzecież z kumplem nie będzie o sprzątaniu chaty gadał co najwyżej kwestie łóżkowe poruszą:-D
 
gorzej, bo ja do mamy nadaję na teściową wcale nierzadko:tak:ale jak ona co chwila ma dzikie pomysły, to muszę komuś o tym poopowiadać, a przecież z A nie będę na ten temat gadać...więc moja mama jest na bieżąco;-) i zdjęcia butów też widziała:-D
 
Aestima - nie zrozumiałaś mnie najwyraźniej - o pierdoły mi nie chodzi, ale gdy jest problem w małżeństwie, a facet zamiast z żoną gada z matką - no sorry - coś tu nie tak jest (podkreślam, że znam osobiście takiego typka i działa mi na nerwy od pierwszego wypowiedzianego słowa); i niestety nikt mnie nie przekona, że facet (dorosły facet mający swoją rodzinę), powinien rozmawiać z matką o swoich małżeńskich problemach - z resztą to działa w obie strony; nie jestem za "grupowym" omawianiem problemów z rodzicami - oni mieli i mają swoje problemy, swój bagaż doświadczeń, inne podejście do wielu spraw (jednak to często po prostu inna epoka)...
i żeby było jasne - wg mnie co innego pół żartem-pół serio nawijać o nieumytych naczyniach (z takim kąśliwym uśmiechem na twarzy, wiecie o co chodzi), a co innego z pełną powagą po prostu strzępić sobie jęzor na swoją wybrankę/wybranka; a już facet wyżalający się swojej rodzicielce jaka to jego żona niedostatecznie zorganizowana/uporządkowana/gospodarna wnerwia mnie okrutnie:sorry:
ja do swojej mamy nigdy nic złego na M. nie powiedziałam (w sumie nawet bym powodu nie miała, ale nawet gdyby był, nie chciałabym obarczać jej swoimi emocjonalnymi problemami); natomiast mnie również zawsze irytowały koleżanki w pracy, obgadujące swoich mężów i robiące z nich ostatnich łotrów - w końcu nikt ich do związku chyba nie zmuszał:sorry:
 
Ja zupełnie inne mam podejście:sorry: Wszyscy wiedzą jak uwielbiam sowjego męża, bo chwalę go na prawo i lewo ( bo cudny jest, niesamowity z niego człowiek!), ale czasem, jak to w małżeństwie bywa- wkurza mnie. I zamiast gadać wspólnym znajomym, dzwonię do mamy, bo komuś trzeba ( nienawidzę tłamsić w sobie) i gadam mamie, bo ona doskonale wie, że pogadać sobie muszę a tak naprawdę w dupie mam te niewyniesione śmieci, bo kocham go nad życie!! No i wobec tego nie widzę nic niesmacznego w sytuacji gdyby Mieszko tak robił- ale nie mówię tu o sytuacji, w której jedziemy na jego żonkę non stop! Po prostu nie widzę nic dziwnego w tym, że facet zwierza się matce. Mój Michaś też czasem jak ma problem idzie do mojej mamy i gadają:tak: I ja się cieszę, że z kimś sobie przewentyluje emocje, bo trzymanie w sobie, to pierwszy krok ku problemom z ukł. krążenia:-) poza tym rozmowa z mamą nie jest grupowym omawainiem problemu... My jesteśmy z moimi rodzicami b. związani i rozmawiamy z nimi często a jednak jesteśmy bardzo odrębni i niezależni i mamy swój wspólny front i na pierdoły narzekamy a w ważnych sprawach jesteśmy ZAWSZE za sobą. Mam nadzieję, że Miesiu i jego żona będą z nami równie blisko i będą chcieli z nami gadać o tym co ich cieszy i o tym co ich trapi- w moim odczuci od tego są rodzice:tak:
 
no to faktycznie zupełnie inne podejście - bo ja mam nadzieję, że jak mój synek założy rodzinę, to nie będę słuchać co im się w tym wspólnym ciągnięciu wózka podoba, a co nie (ogólnie rzecz ujmując);-)
u nas jest tak, że moja mama chciałaby uczestniczyć w naszym życiu o wiele bardziej, niż ja sobie tego życzę - bo ona właśnie uważa, że z kim jak nie z rodziną mówić o przeróżnych problemikach dnia codziennego; a z kolei ja jej nie będę opowiadać co, jak i dlaczego ponieważ wiem, że w 90% wywołałoby to u niej palpitację serca... może jest to kwestia charakteru-temperamentu; my z mamą mamy zupełnie inne, więc to co dla niej jest ok, dla mnie zazwyczaj już nie - i odwrotnie; a z kolei teściowa ma jak dla mnie bardzo zdrowe podejście - służy pomocą gdy sytuacja tego wymaga - syn poprosi - ja poproszę itd. Nie muszę słuchać jej zdania na temat np. parówek (głupkowaty przykład, przyznaję, ale teraz nic mądrzejszego nie wymyślę;-)) skoro o nie nie pytam. Pewnie też inna jest relacja na linii matka-syn, a matka -córka.
 
reklama
Moją mamę nasze problemy nie przyprawiają o palpitacje:) I nie dąży do tego by jakoś bardzo w naszym życiu uczestniczyć ( choć w życiu Mieszka ta- uważa, ze to jej babciny obowiązek wiedzieć co się dzieje w życiu wnuka, co już umie i ile ma zębów- i ja się z tego cieszę). I nie roprawiam z nią non stop o swoich "problemikach" ale jak coś mnie trapi, męczy, to wiem, że mogę zadzwonić i zawsze mnie wysłucha. Zawsze dużo gadałyśmy:tak: Ona też mi się zwierza. Ja mam nadzięję, że jak mój syn założy rodzinę, to będzie niezależnym i odpowiedzialnym mężem/ ojcem, ale, że będzie wpadać czasami, czasami dzwonić i dzielić się radosnymi jak i tymi mniej radosnymi sprawami. I że zaprzyjaźnię się z synową tak jak m. z moimi rodzicami:tak: No po prostu mam nadzieję, ze stworzymy rodzinę opartą na bliskich więziach i relacjach, taką która się wspiera, gdzie dizeci pomagają rodzicom i rodzice dzieciom choć są między nimi granice i zachowana odrębność.
 
Do góry