Teraz też tak patrzę, że ten cykl mam praktycznie identyczny z poprzednim... czyli pewnie peak był 8/9dc

.
7dc był seks, 8dc byłam śmiertelnie obrażona na męża bo się mocno pokłóciliśmy, 9dc czyli wczoraj był (miałam chęci rano, a że byliśmy wciąż skłóceni to dopiero było w nocy bo mi honor nie pozwolił się zalecać) i tak szczerze, myślę, że całe

z tego będzie... Mąż chodzi mi za tyłkiem tylko z "KIEDY OWULACJA?", a tu taki klops.
Jak w tym cyklu nam nie zaskoczy to chyba damy sobie siana na jakiś czas, bo chcemy też trochę odpocząć, pojechać na wakacje na jesieni. Jeszcze na to wskazuje, że faza lutealna (najpewniej z nerwów, bo nigdy tak nie było) wydłużyła mi się z 16 dni na aż 20.

Więc jak teraz nic z tego nie będzie, no to trzeba to jakoś raczej naprawić i przywrócić na stare tory... raz że u gina, dwa że jak może poleżę jak foka na jakiejś zagranicznej plaży to może w końcu nerwy mi się ogarną. Zła jestem, idę znaleźć sobie jakiś serial do pooglądania bo chyba nie chcę o tym wszystkim już myśleć.