Nadziei, nigdy tracić się nie powinno. Ale to chyba jest silniejsze ode mnie. Teraz jestem w trakcie dni płodnych, ale z góry nastawiam sie, że nic z tego nie wyjdzie. Miesiące klęsk nauczyły mnie negatywnego podchodzenia do tego tematu. Bzykam się z mężem teraz głównie dla przyjemności, niż dla zafasolkowania. Co nie oznacza, że nie chce fasoleczki. Chcę i to bardzo, ale zaczęłam z góry przekreślać miesiące starań. Teraz ten miesiąc też sobie odpuszczam, poczekam aż przyjdą mi testy i będę starała się, z wszelkich sił, aby fasolka na dobre zadomowiła we mnie od przyszłego miesiąca. No a 30 sierpnia idę na usg. Mój gin dał mi skierowanie, ze względu na moje problemy z fasolinką. Fasolko szukam Cię, gdzie sie zapodziałaś????????????? ;D