Kasiu...z jedzeniem, melczkiem czy soczkiem jest naprawde bardzo roznie. Zalezy od lotniska i osoby sprawdzajacej.
Nam nigdy mleka czy soku nie kazano wylewac ale pamietam sytuacje ze mielismy soczki i gotowe melczko w takich kartonikach po 200ml. No i niestety musielismy je rozrywac ( tu uzywajac zebow

) bo pan sie upar ze musimy wszytkiego sprobowac. Dobrze ze mielismy butelki to poprzelewalam mleko a soczek niestety musielismy wypic..

Ogolnie jest zasada ze wszytkiego rodzic musi sprobowac. No i najlepiej nie miec tych plynow duzo tylko tyle ile potrzebne na lot.
My za kazdym razem jak lecielismy to oczywiscie mielismy stresa zwiazanego wlasnie z jedzeniem dla dzieci bo wiadomo ze ogolnie po przejsciu przez odprawe nie mozna posiadac plynow.
Sloiczkow nigdy nam nie zabrano ale sprawdzano je chyba z 10 minut czy na pewno sa fabrycznie zamkniete.
Na pokladzie mozna podgrzac jedzenie.
A wogole to ja niecierpie latac- zero ulg dla rodzicow z dziecmi. No poza priority bording.
Ech...az mnie ciarki przeszly na mysl kolejnego lotu- a to juz niedlugo!!
Tym razem nie bedziemy miec wozka wiec tym bardziej sie stresuje
