Obwiniam? Po prostu widzę swoje błędy i żałuję, że nie potrafię ich nie popełniać i wyciągać wniosków na przyszłość. Wiążąc się z facetem, który ma dzieci a potem wspomagając go w walce o nie i aktualnie ich wychowując wzięłam na siebie odpowiedzialność. Dorośli są od tego by wychować dziecko. Podjęłam takie a nie inne decyzje w swoim życiu i powiedzmy, że traktuję te zobowiązania poważnie. Dziecko jest tylko dzieckiem i ma prawo do błędów. Moim zadaniem jest robić wszystko żeby go porządnie wychować, zapewnić poczucie bezpieczeństwa, miłość i zrobić wszystko żeby jego życie było normalne. Te dzieciaki nie miały łatwego startu i cały czas nie mają łatwo z matką, która nie zdaje sobie sprawy z tego, że to co mówi może ich ranić, że to nie zabawki i nie są ją własnością tylko dlatego, że ich urodziła...
Widują się bardzo rzadko, ona mieszka poza granicami kraju. Mąci cały czas telefonami i innymi swoimi "mądrymi" pomysłami.
Tak, mówią do mnie ciocia.
Ich matka nigdy nie pogodziła się z tym, że dzieci są z nami. Mąci im w głowach, robi przysłowiowe pranie mózgu, kupuje prezenty a na utrzymanie nie łoży. Sami wszystko dźwigamy. Pogodzić się nie może ale i tak nie wyciąga wniosków. Cała sprawa rozbija się o to, że stosowała przemoc emocjonalną i fizyczna. Nawet gdy trwała sprawa nie ucichło nic i dalej sobie pozwalała. Zresztą, na badaniach wyszło, że dzieci są związane bardziej z ojcem i ze mną i, że przy nas czują się bezpieczniej.
Ja nie radzę sobie głównie z młodszym, który jest najbardziej rozbity. Brakuje mi za często cierpliwości, której on tak bardzo potrzebuje,,,