Doczytałam ładnie wieści od początku tego tygodnia, więc wybaczcie, że nie odniosę się do każdej z osobna (bo znowu się nieco działo)...
Cieszę się, że wiele wątpliwości zostało rozwianych, u większości spokój i wszystko dobrze - oby tak zostało do samych porodów (terminowych oczywiście). Mam nadzieję, że inne problemy - te jeszcze nie wyjaśnione - też się dobrze zakończą; nie denerwować się za dużo i wierzyć, że będzie dobrze.
Kasiulka nie dziwię się, że niektóre szpitale odsyłają rodzące (co nie znaczy, że to jest w porządku) - u nas na porodówce średnia narodzin w styczniu wyniosła... 42 porody/dzień

A w lipcu ubiegłego roku urodziło się prawie 300 dzieciątek!!!
Co do połoznej - niby swoją wybrałam (tzn. podpisałam umowę, bo u nas połozne są przypisane regionalnie - do poszczególnych gmin); mam się z nią spotykać, kiedy zechcę i pytać o co chcę, ale jakoś mi do niej nie po drodze, a ona do mnie też zero kontaktu (w zasadzie to jej jeszcze na oczy nie widziałam - raz miałam pogadanke z inną położną z "tej ferajny" bo mają swoje dyżury). Po porodzie ma mnie oczywiście nawiedzić, ale wieść gminna niesie, że fatyguje sie tylko raz, najwyżej dwa.
Może jeszcze uda mi się zmobilzować i skoczyć do niej przed poordem, tylko właściwie nie wiem o co miałabym ją pytać...