Atruviell
Wrześniowe mamy'07
No to wróciłam... Najpierw po drodze do lekarza przebiegł mi drogę czarny kot, potem w sklepie stłukłam ustawioną na ladzie świeczkę i musiałam za nią zapłacić, ale dostałam gratis balsam do... czerwonych włosów (a ja mam teraz blond pasemka
).
Ale najlepsze zaczęło się dopiero w gabinecie mojego doktora. Przy badaniu usg przez pochwę okazało się, że moja szyjka macicy skróciła się do 2 cm, a więc o 0,7 cm przez niecały miesiąć. Katastrofa!!! Jutro miałam jechać na tydzień nad jezioro do wynajętego domku z przyjaciółmi (Shinead - ty będziesz wiedzieć, gdzie - nad Witkę do kopalnianego ośrodka). Ale przez tą moją nieszczęsną niewydolność szyjki mam zakaz ruszania się z domu, nakaz leżenia w łóżku - na lewym boku, zero zajmowania się dzieckiem i domem, a w piątek do kontroli. Jeśli szyjka się wydłuży (bo ponoć to możliwe) to do końca ciąży leżakowanie i oszczędny tryb życia, a jak się dalej skróci to czeka mnie mój stary znajomy pessar. Zdecydowanie wolę to drugie rozwiązanie, bo przynajmniej nie musiałabym leżeć non toper i jakoś funkcjonować. Qurcze! A miało być tak pięknie. Dobrze chociaż, że moja mama obiecała zająć się Kubą od 8:00 do 15:00, bo inaczej musiałabym iść do szpitala, a mój mąż musiałby wziąć opiekę. A to by była kaszanka, bo ma umowę o pracę tylko na rok czasu i taki punkt w karierze zawodowej chyba by mu dobrze nie wróżył. Teraz kombinuję, jakby tu przysunąć kompa bliżej łóżka, żebym miała chociaż dostęp do Was, kochane Wrześnióweczki, bo chyba umarłabym z nudów.
Ok, na razie kończę, bo mój ukochany poszedł z Kubą do sklepu i zapowiedział, że jak wróci i zastanie mnie poza łóżkiem, to będzie źle...

Ale najlepsze zaczęło się dopiero w gabinecie mojego doktora. Przy badaniu usg przez pochwę okazało się, że moja szyjka macicy skróciła się do 2 cm, a więc o 0,7 cm przez niecały miesiąć. Katastrofa!!! Jutro miałam jechać na tydzień nad jezioro do wynajętego domku z przyjaciółmi (Shinead - ty będziesz wiedzieć, gdzie - nad Witkę do kopalnianego ośrodka). Ale przez tą moją nieszczęsną niewydolność szyjki mam zakaz ruszania się z domu, nakaz leżenia w łóżku - na lewym boku, zero zajmowania się dzieckiem i domem, a w piątek do kontroli. Jeśli szyjka się wydłuży (bo ponoć to możliwe) to do końca ciąży leżakowanie i oszczędny tryb życia, a jak się dalej skróci to czeka mnie mój stary znajomy pessar. Zdecydowanie wolę to drugie rozwiązanie, bo przynajmniej nie musiałabym leżeć non toper i jakoś funkcjonować. Qurcze! A miało być tak pięknie. Dobrze chociaż, że moja mama obiecała zająć się Kubą od 8:00 do 15:00, bo inaczej musiałabym iść do szpitala, a mój mąż musiałby wziąć opiekę. A to by była kaszanka, bo ma umowę o pracę tylko na rok czasu i taki punkt w karierze zawodowej chyba by mu dobrze nie wróżył. Teraz kombinuję, jakby tu przysunąć kompa bliżej łóżka, żebym miała chociaż dostęp do Was, kochane Wrześnióweczki, bo chyba umarłabym z nudów.
Ok, na razie kończę, bo mój ukochany poszedł z Kubą do sklepu i zapowiedział, że jak wróci i zastanie mnie poza łóżkiem, to będzie źle...