reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Wspomnienia z porodowki

Pat... Brak mi słów... Życzę szybkiego powrotu do zdrowia! Dobrze, że szczęśliwie synek wynagradza Ci te przeżycia...
 
reklama
Pat dolargan miałam przy pierwszym i to samo stwierdzenie. Oglupia i tyle!

Co do sikania to zapomnialam napisać. Miałam tak sucho w ustach ze non stop pilam (3 litry w trakcie porodu a ograniczalam się jak mogłam) soku mi się chciało ale nie mogłam iść do WC juz po przebiciu pęcherza i kazali sikac na basen!!! Ja nie mogłam oczywiście... Położna polozyla mi papier na ten basen żeby było cicho :D i puscila wode w krainie,pociągnęła mnie za ręce zehym na nim tak usiadła i się w końcu wysikalam. I tak chyba z 4 razy :D nie było juz czystych basenów na porodowce całej bo każdy musi iść do odkazenia :D a glupio mi było ze hej tak sikac przy arku i przy nich :/
AAA bóle tez miałam z krzyża prechodzsce w brzuch
 
No to teraz ja;) z poniedziałku na wtorek w nocy mała strasznie szalała w brzuchu i w pewnym momencie jak ją sprawdziłam detektorem to nie mogłam znaleźć tętna. potem się pojawiło ale niższe, a w końcu wróciło do normy. rano doszłam do wniosku ze pójdę do prywatnej poloznej i zrobię ktg. na ktg wszystko ok, tetno dobre, zero skurczy i nagle znowu spadek, najpierw do 115, 110, 95.. potem przez chwilę polozna w ogóle nie mogła noc znaleźć. Przestraszyłam się jak nie wiem i w te pędy zadzwoniłamdo męża, odebrałam go z miasta i gazem do szpitala. Juz miałam przed oczami wszystkie najgorsze scenariusze. podlaczyli ktg, zapisy prawidłowe, badanie gin- rozwarcie 3 cm, szyjka zgladzona, usg ok tylko wyszło bezwodzie wiec zaczęli się zastanawiać nad indukcja. ale cały wtorek co chwile miałam zapisy ktg i wszystkie były prawidłowe wiec czekamy, może samo się zacznie. w nocy znowu młoda strasznie szalała wiec poprosiłam o podłączenie ktg, na szczęście miła polozna stwierdziła że jeśli się mam denerwować to lepiej to sprawdzić. dalej zapisy były dobre ale ja ciągle miałam jakiś niepokój, wiec w końcu jak na wizycie powiedzieli ze mnie przenoszą na trakt i będą indukowac to się ucieszyłam. dobrze ze rano mąż mi zdążył przynieś malutkiego precla, bo przy przenosinach juz nie dostalam śniadania a na sali porodowe nie można jeść. ok 9 podlaczyli mi oxy ale do 11 była cisza, żadnych skurczy. potem polozna zaproponowała lewatywe i po niej się zaczęło. natychmiast dostałam skurczy, od razu co 3 minuty, potem błyskawicznie co 2. bolało jak diabli ale polozna z lekarzem stwierdzili ze to jeszcze daleko daleko nie ma co męża wzywać (bo na tej sali mąż nie mógł byc). zbadali mnie -5 cm, jeszcze mam czas. siadlam na piłkę i próbowałam trochę te skurcze rozhustac na piłce i uregulować oddechem.. kur... no to nie działa wcale, ręce zaczęły mi się trzasc, byłam słaba jak niemowlę i generalnie zaczęło do mnie docierać ze to jeszcze długo tak będzie. . a ja sama, mąż czeka na telefon, mi kazali telefon schować wiec panika i moja i mza jak mu dam znać? ok jakieś 10 - 15 minut po poprzednim badaniu chyba się kapneli na trakcie ze mam strasznie silne skurcze co minutę i zbadali mnie drugi raz- a tam już 8 cm i zaczynają się bóle parte. polozna kazała mi w te pędy dzwonić do męża ( dobrze ze był blisko bo by nie zdazyl;). wzięli mnie na wózek i biegiem na salę porodów rodzinnych - ja w tym czasie już byłam taka oglupiala ze szok, bol same wiecie jaki.. na tej sali miałam jeszcze ze 2 skurcze i wparowal mój mąż- normalnie byłam z niego dumna, pełen spokój chociaż głaskanie po ręce i pi twarzy w czasie kiedy z bólu chciałam sobie od gryźć lewa noga i się nią zabić doprowadzalo mnie do szalu:/ myślałam że gorzej być nie może - co za idiotą (bo to na pewno był facet) powiedział ze bole parte juz mniej bolą itd.. masakra
cały czas podpięta pod mierzenie tętna słyszę ze są spadki u malej, pojawiają się coraz częściej. . zleciało się więcej personelu i lekarka która przyszła mówi do mnie ze mam sytuacje patowa - mała jest w kanale wiec na cesarke za późno, ale jest owinięte i tetno spada wiec musze ja szybko urodzić. nie powiedziała mi ze razem z główka idzie łokieć - i chyba dobrze.. przy pierwszym skurczu partym wiecie same jak to jest, człowiek nie do końca umie to dobrze zrobić. dobrze ze polozna która tam była wiedziała jak mnie zmobilizować i po pierwszym srednim parciu drugie juz podobno było super. zresztą kurna wszystkie musiały być super skoro po dwóch kolejnych moja gwiazda była na świecie, w geście zwycięstwa unosząc rękę jak superman, przy okazji rozgrywający wszystko co napotkała na swojej drodze;) młoda owinięta pepowina 2 razy, wiec jak wyszła główka to lekarka krzyczała żebym nie palą, bo trzeba ja odwinąć. potem mi powiedziała ze nie tylko szyja była owinięta, ale tułów tez i to dlatego to tetno spadalo i pewnie dlatego młoda pod koniec tak szalała w brzuchu. koniec koncow jak mi ją położyli na brzuchu, taka śliska i śliczna to wiedziałam że było warto. była idealna:) tatuś od razu meznie przecial pepowine i zaraz poleciał na stanowisko dla noworodka gdzie ja wzięli do badania. a u mnie zaczęła się dalszą część przeprawy. byłam już tak zmęczona i obolała ze wpadłam chyba w jakiś szok i tak mnie zaczęło trzasc ze mało sobie zębów nie wybiłam. zaczęło się szycie, niestety jak już wspominałam na kwietniowkach usłyszałam ze mimo nacięcia mam ogromne rozdarcie, potem lekarka mi wytłumaczyła ze poszło we wszystkie możliwe strony, w kształcie gwiazdy:what:
szycie bolało jak diabli, jak mi powiedzieli podobno w niektórych miejscach znieczulenie nie dziala, ja dalej w delirce, trzęsie mnie aż dzwoni, musieli mnie trzymać żeby dało się założyć szwy, łącznie kilkanaście, tak jak u Pat mieli problem żeby się do niektórych miejsc dostać. jak juz skończyli to dostałam na ręce mojego skarba - aż dziw źr mogę dzwoniace zęby jej nie obudzily;) od razu udalo mi się ją przystawic do piersi, mój mąż siedział przy nas i wiedziałam że młoda juz mu skradła serce:) podobno nie krzyknelam ani razu i położne mnie chwalily ze dalam rade z naprawdę ciężkim porodem - ale nie wiem czy to prawda czy mnie po prostu chciały pocieszyc;)

nooo ale to już za nami, moja córcia jest najpiękniejsza na świecie, tatuś do niej gada jak najety i czekam teraz na wyjście do domu jak na zbawienie:)
 
reklama
Muminek, gratuluję! No też łatwo nie miałaś! Całe szczęście, że słuchałaś swojej intuicji i że trafiłaś na położne i lekarzy id serca a nie z masówki!!!!
Życzę szybkiego powrotu do formy i rychłego wyjścia do domu!

Jak czytam Wasze wspomnienia z porodówki to na prawdę zaczynam się cieszyć z cc. Zwłaszcza, ze pierwszy poród Sn z powodu braku tętna i postępu porodu zakończył się w stresie cc.... To co kobieta musi przejść jest czasem niewyobrażalne....
 
Do góry