A próbowałyście juz bawić się z dziećmi czymś "na niby". Ja już nie pamiętam ile mój syn miał lat kiedy zaczął sobie wyobrażać różne rzeczy, ale tak chyba koło dwóch. Wiem, że byłam w szoku, że takie małe dziecko potrafi np. zrobić mi kawę, pić herbatę, gotować zupę - wszystko na niby. W dodatku wcale nie potrzebował do tego kubków czy naczyń. Kiedy potrzebna była mu łyżka wziął spianacz biurowy i udawał, że nim coś je. Zupę gotował w świeczkach-podgrzewaczach. Za kuchenkę służyło cokolwiek, na czym można byłó ustawić "garnek" - taśma klejąca, położony do góry dnem talerzyk, książeczka itp. Nawet udawał, że podpala gaz i przekręcał kurek. I w dodatku wymyślał różne dania - a to zupę, a to ziemniaki, a to kapustę, to znów kawę dla mnie, a dla siebie herbatę.
Później bawił się że jest kierowcą. Pchał swoją ciężarówkę i przywoził mi na niej chleb, mleko i co tylko wymyslił - oczywiście na niby.A ja to wszystko z namaszczeniem od niego odbierałam, jadłam i pytałam ile płacę.
Raz zaproponowałam mu żeby wyprowadził swojego pieska-maskotke na spacer. Musiałam zrobić smycz, na dywanie była trawka i piesek tam sikał i robił kupkę. A potem podawalismy mu miskę żeby jadł. PO jakimś czasie sam zaczął udawać że jest pieskiem albo kotkiem. Ja go głaskałam i drapałam za uszami i dawałam mleczko - po prostu podstawiałam mu pod buzię pustą rękę a on udawał, że pije. Kiedy urodziła mu się siostrzyczka, zaczął wchodzić do jej łóżeczka, kiedy jej tam nie było i udawał, że jest Iwonką. Ja nakręcałam mu pozytywke, przykrywałam kocykiem, lulałam i mówiłam "moja Iwonko". Zawsze świetnie się bawił. Niemal każdego dnia szokował mnie tym jak wiele potrafi wymyślić i co już umie skojarzyć.
Wiem że fajne są różne zabawki, ale i bez nich można wymyslic najlepsze zabawy. Jeśli tylko dziecko zaskoczy co to znaczy "na niby" to już będziecie mieć zajęcie na każdą okazję.