reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Czerwcowe mamy 2021

reklama
Hej mamusie! I jak tam maluszki? Lepiej juz jedza? Kryzys minal? Moja Hania na razie zaczęła znów ładnie jesc. Nigdy nie zjadała 180ml a teraz wsuwa i mam wrażenie że zjadłaby więcej ale boje się jej dawac az tyle 🤦‍♀️
 
Hej mamusie! I jak tam maluszki? Lepiej juz jedza? Kryzys minal? Moja Hania na razie zaczęła znów ładnie jesc. Nigdy nie zjadała 180ml a teraz wsuwa i mam wrażenie że zjadłaby więcej ale boje się jej dawac az tyle 🤦‍♀️
My? Nie wiem😁 Poddałam się 😆
Wiecie mam mózg, który lubi przewidywalność, a jak wiadomo, z dziećmi, to trzeba pogodzić się z chaosem 🤣

Ząbki dalej swędzą, ale już nie bolą. Generalnie nie jest źle. Córka je co trzy godziny ale zostawia 40,60,80,100ml czasem zjada wszystko (150+mm). Trochę nie zawsze wiem, że woła jeść. Kiedyś wiedziałam jeśli chodziło im o jedzenie, ale teraz... Synek zaczyna piszczeć jak dziewczyna, a córka? Nie wiem. Idę wg zegarka, ale czasem mam wrażenie, że mogłaby zjeść wcześniej. Za to synek je co 2,5 godziny i zjada najczęściej wszystko (150+mm), ale ostatnio to już też zostawia. Jeśli uda mi się go przeciągnąć do 3godzin to spokojnie zje całą butlę na 100%

Lubię jak się coś poukłada, jak da się coś przewidzieć, ułożyć i wtedy dzien jest cudowny, choć zapełniony po brzegi. Ale nagle coś się dzieje i wszystko znowu rozlegulowane. Przyznam, że nam ciężko. One teraz mają etap, że chcą na ręce. Nie koniecznie chodzić, ale usiąść, do stołu, pobawić się moim zegarkiem na ręku. Chcą siedzieć. I spoko, jakby to bylo tylko jedno. Ale jeśli się złoży, że w tym czasie chcą oboje... One są już ciężkie. Przekładam je więc na bujak, matę, lulam w łóżeczkach, wygłupiam się przed nimi, śpiewam piosenki, mówię wierszyki - wszystko, aby zapomniały o tych rękach 😅 Czasem się uda, czasem nie.
Najgorsze jest to, że rzadko mam czas by poświęcić jednemu całą moją uwagę. Czasem z jednym mi się uda poćwiczyć na macie, z drugim już nie.
Już mnie żołądek boli. Od nieregularnego jedzenia, od jedzenia za szybko, na stojąco, zimne. Ostatnio poparzyłam sobie przełyk marchewką, bo byłam przyzwyczajona, że jem już prawie zimne, a to jeszcze nie wystygło 😅 Ciepła kawa? A co to?🤔

Plusem jest to, że już się zauważają i są ciekawe siebie.

Plusem jest też to, że czasem mam chwile wytchnienia. Robię sweterki na drutach na zimę 🤣 Głównie dlatego, że to moja formą odstresowania. Ale czasem robię w półmroku i zdarzają się małe pomyłki 🤣 To nic.
Generalnie nie jest źle. Ale każda zmiana od rutyny mnie stresuje. Każda rzecz, która wypada (nie koniecznie z dziećmi zwiazana), którą trzeba załatwić - stresuje mnie.

Wróciły u mnie problemy ze snem. Sen na kortyzolu to nie sen. Wróciłam do olejków cbd. No. Teraz śpię całą noc i nie budzę się od razu na adrenalinie. Nie mam też problemu z uśnięciem jeśli się jednak obudzę w nocy.

No i tak sobie żyjemy :-)

Wciąż nie mogę się przemóc w kwestii rozszerzania diety. Zdaje się, że w ten wtorek minie 20.tc. Mam w planie ugotować ziemniaka, albo upiec dynię.
Mamy, które już wprowadziły jedzonko, jak wam idzie? Jakieś obserwacje ciekawe? Co teraz dajecie?
 
#nieszczęśliwy #mąż
Dziewczyny czy któryś z waszych partnerów/mężów miał typowe objawy dla baby blues?
4 miesiące temu pojawiło się na świecie nasze dzieciątko. Przez pierwsze 2,5 miesiąca miałam strasznego doła, chciałam cofnąć czas i nie mieć dziecka (choć dziecko było planowane). Teraz kocham nasze dzieciątko nad życi8e. Natomiast mój mąż wczoraj mi powiedział że jest nieszczęśliwy, że nie nadaje się do roli taty i chciałby cofnąć czas. Powiedział że jeszcze nie ma miłości do dzieciątka takiej jak ja. Bardzo mi to żal, serce mi pęka jak widzę że jest nieszczęśliwy. Czy to możliwe że ma baby blues? Czy to minie? Czy miałyście podobny przypadek? Dodam jeszcze że mąż pracuje w domu więc jest ciągle z nami, nie ma odskoczni od codziennych obowiązków
Bardzo Was proszę o pomoc i rady ☹
 
Moja Michalinka 12.11 skonczy 5 miesc.Zaczne wtedy rozszerzac diete choc bpje sie masakrycznie.Ale ona jest juz chyba gotowa bo chetnie jadlaby juz to co my bo taka jest zaciekawona co my jemy.Od razu zabawa w kat i oczy jak 5 zloty na jedzenie🤣
Co do usyppiania i snu to bywa roznie.Nie zdazylo sie ze przespala cala noc.Juz wszystko sie unormowalo a tu bach od 2 tyg.budzi sie 3 razy i nie tylko na jedzenie tylko juz do zabawy wiec chodze jak zombi i juz wiem co znaczy nieprzespana noc.Wczesniej spala super i ja tez bylam wyspana.Ze wzgledu na duza ruchliwosc moje dziecko krazy w nocy po calym lozeczku walac nogami o materacyk.Do tego ciagle zapchany nos. Dzis mamy wizyte u laryngologa mam nadzieje ze jej-mi pomoze.
Drzemki w dzien sa tez rozne od 2 do 3 a wczoraj byla tylko 1 3.5 godz.a pozniej moje dziecko za zadne skarby nie chcialo spac dopiero o 21.30 zasnela😱😱😱 Dodam ze senna nie byla.Masakra.
Spacery sa koszmarem bo nie chce lezec tylko raczki raczki.Przerzucilysmy sie na spacerowke na plasku-nic z tego ona chce na rece.Wiec niestety wychodzimy rzadko bo jak mam zniesc wozek i spacerowac 5 min.i ryk.To naprawde nie chce sie znowu wnosic wozka po schodach.Tragedia.
Nasza corka jest wymodlona i wyczekana.Szkoda tylko ze moj maz nie dorosl do roli ojca.Nadal jest egoistyczny i liczy sie tylko on.Klocimy sie non stop i nie wiem jak to sie skonczy.Czuje sie samotna matka bo on pracuje 7 dni w tyg.od 6 do 18.Wiec wraca kapie mala i tyle.Choc moze sobie pozwolic na jeden dzien wolnego w tyg.to ciagle chodzi do pracy a jak ma juz wolne tp albo grzyby albo ryby lub spi a na mojej glowie caly dom.Kocham swoje dziecko najbardziej na swiecie ale jestem mega zmeczona.
 
My? Nie wiem😁 Poddałam się 😆
Wiecie mam mózg, który lubi przewidywalność, a jak wiadomo, z dziećmi, to trzeba pogodzić się z chaosem 🤣

Ząbki dalej swędzą, ale już nie bolą. Generalnie nie jest źle. Córka je co trzy godziny ale zostawia 40,60,80,100ml czasem zjada wszystko (150+mm). Trochę nie zawsze wiem, że woła jeść. Kiedyś wiedziałam jeśli chodziło im o jedzenie, ale teraz... Synek zaczyna piszczeć jak dziewczyna, a córka? Nie wiem. Idę wg zegarka, ale czasem mam wrażenie, że mogłaby zjeść wcześniej. Za to synek je co 2,5 godziny i zjada najczęściej wszystko (150+mm), ale ostatnio to już też zostawia. Jeśli uda mi się go przeciągnąć do 3godzin to spokojnie zje całą butlę na 100%

Lubię jak się coś poukłada, jak da się coś przewidzieć, ułożyć i wtedy dzien jest cudowny, choć zapełniony po brzegi. Ale nagle coś się dzieje i wszystko znowu rozlegulowane. Przyznam, że nam ciężko. One teraz mają etap, że chcą na ręce. Nie koniecznie chodzić, ale usiąść, do stołu, pobawić się moim zegarkiem na ręku. Chcą siedzieć. I spoko, jakby to bylo tylko jedno. Ale jeśli się złoży, że w tym czasie chcą oboje... One są już ciężkie. Przekładam je więc na bujak, matę, lulam w łóżeczkach, wygłupiam się przed nimi, śpiewam piosenki, mówię wierszyki - wszystko, aby zapomniały o tych rękach 😅 Czasem się uda, czasem nie.
Najgorsze jest to, że rzadko mam czas by poświęcić jednemu całą moją uwagę. Czasem z jednym mi się uda poćwiczyć na macie, z drugim już nie.
Już mnie żołądek boli. Od nieregularnego jedzenia, od jedzenia za szybko, na stojąco, zimne. Ostatnio poparzyłam sobie przełyk marchewką, bo byłam przyzwyczajona, że jem już prawie zimne, a to jeszcze nie wystygło 😅 Ciepła kawa? A co to?🤔

Plusem jest to, że już się zauważają i są ciekawe siebie.

Plusem jest też to, że czasem mam chwile wytchnienia. Robię sweterki na drutach na zimę 🤣 Głównie dlatego, że to moja formą odstresowania. Ale czasem robię w półmroku i zdarzają się małe pomyłki 🤣 To nic.
Generalnie nie jest źle. Ale każda zmiana od rutyny mnie stresuje. Każda rzecz, która wypada (nie koniecznie z dziećmi zwiazana), którą trzeba załatwić - stresuje mnie.

Wróciły u mnie problemy ze snem. Sen na kortyzolu to nie sen. Wróciłam do olejków cbd. No. Teraz śpię całą noc i nie budzę się od razu na adrenalinie. Nie mam też problemu z uśnięciem jeśli się jednak obudzę w nocy.

No i tak sobie żyjemy :-)

Wciąż nie mogę się przemóc w kwestii rozszerzania diety. Zdaje się, że w ten wtorek minie 20.tc. Mam w planie ugotować ziemniaka, albo upiec dynię.
Mamy, które już wprowadziły jedzonko, jak wam idzie? Jakieś obserwacje ciekawe? Co teraz dajecie?
Znam Twój bol! Uwielbiam miec wszystko zaplanowane a teraz... Czasami nie zdążę wyjąć rzeczy ze zmywarki a co dopiero umyć okna🤦‍♀️ Ja też się poddalam. Nie denerwuje się już. Ile zje to zje. Twoje dzieci są idealnym potwierdzeniem tego ze każde dziecko jest inne. Masz bliźniaki i jedno jest do drugiego mentalnie nie podobne. Moja córka tak piszczy ze juz pomału traci głos a ja zmysły 🤣
 
My? Nie wiem😁 Poddałam się 😆
Wiecie mam mózg, który lubi przewidywalność, a jak wiadomo, z dziećmi, to trzeba pogodzić się z chaosem 🤣

Ząbki dalej swędzą, ale już nie bolą. Generalnie nie jest źle. Córka je co trzy godziny ale zostawia 40,60,80,100ml czasem zjada wszystko (150+mm). Trochę nie zawsze wiem, że woła jeść. Kiedyś wiedziałam jeśli chodziło im o jedzenie, ale teraz... Synek zaczyna piszczeć jak dziewczyna, a córka? Nie wiem. Idę wg zegarka, ale czasem mam wrażenie, że mogłaby zjeść wcześniej. Za to synek je co 2,5 godziny i zjada najczęściej wszystko (150+mm), ale ostatnio to już też zostawia. Jeśli uda mi się go przeciągnąć do 3godzin to spokojnie zje całą butlę na 100%

Lubię jak się coś poukłada, jak da się coś przewidzieć, ułożyć i wtedy dzien jest cudowny, choć zapełniony po brzegi. Ale nagle coś się dzieje i wszystko znowu rozlegulowane. Przyznam, że nam ciężko. One teraz mają etap, że chcą na ręce. Nie koniecznie chodzić, ale usiąść, do stołu, pobawić się moim zegarkiem na ręku. Chcą siedzieć. I spoko, jakby to bylo tylko jedno. Ale jeśli się złoży, że w tym czasie chcą oboje... One są już ciężkie. Przekładam je więc na bujak, matę, lulam w łóżeczkach, wygłupiam się przed nimi, śpiewam piosenki, mówię wierszyki - wszystko, aby zapomniały o tych rękach 😅 Czasem się uda, czasem nie.
Najgorsze jest to, że rzadko mam czas by poświęcić jednemu całą moją uwagę. Czasem z jednym mi się uda poćwiczyć na macie, z drugim już nie.
Już mnie żołądek boli. Od nieregularnego jedzenia, od jedzenia za szybko, na stojąco, zimne. Ostatnio poparzyłam sobie przełyk marchewką, bo byłam przyzwyczajona, że jem już prawie zimne, a to jeszcze nie wystygło 😅 Ciepła kawa? A co to?🤔

Plusem jest to, że już się zauważają i są ciekawe siebie.

Plusem jest też to, że czasem mam chwile wytchnienia. Robię sweterki na drutach na zimę 🤣 Głównie dlatego, że to moja formą odstresowania. Ale czasem robię w półmroku i zdarzają się małe pomyłki 🤣 To nic.
Generalnie nie jest źle. Ale każda zmiana od rutyny mnie stresuje. Każda rzecz, która wypada (nie koniecznie z dziećmi zwiazana), którą trzeba załatwić - stresuje mnie.

Wróciły u mnie problemy ze snem. Sen na kortyzolu to nie sen. Wróciłam do olejków cbd. No. Teraz śpię całą noc i nie budzę się od razu na adrenalinie. Nie mam też problemu z uśnięciem jeśli się jednak obudzę w nocy.

No i tak sobie żyjemy :-)

Wciąż nie mogę się przemóc w kwestii rozszerzania diety. Zdaje się, że w ten wtorek minie 20.tc. Mam w planie ugotować ziemniaka, albo upiec dynię.
Mamy, które już wprowadziły jedzonko, jak wam idzie? Jakieś obserwacje ciekawe? Co teraz dajecie?
Jeśli chodzi o rozszerzanie diety to troszkę się boję o tym pisac, bo dużo mam się ze mną nie zgadza. Byłysmy na ostatnim szczepieniu i przy okazji pogadałam z pediatra. Powiedziala ze powinno się spróbować, da się zauważyć gdy dziecko nie jest gotowe. Córka przetestowała juz kilka warzyw. Mamy za sobą ziemniaka, marchew, dynię i brokuła, dzisiaj wjeżdża pietruszka. Pierwsze kilka łyżeczek wypluwała, teraz otwiera buźkę widząc łyżeczkę i tak śmiesznie popycha to jedzonko do tyłu, praktycznie nic jej nie wylatuje. Je bardzo chętnie! Jeśli chodzi o kupki to są regularne, normalne tylko troszkę bardziej śmierdzące 🤣 próbowała też odrobinkę banana i jabłuszka. Mam wrażenie że jabłuszko jej bardziej smakowało ale nie będę jej na razie dawac owoców. Chcę żeby najpierw posmakowała warzyw. Pediatra tez zaleciła podawac codziennie po odrobinie kaszki z glutenem do mleka. Dawalam jej pol łyżeczki na butelke przed i zauważyłam że po tym wybudzała się, była niespokojna. Podejrzewam że odczuwała jakiś dyskomfort w brzuszku. Teraz daje jej ta kaszke rano i nie ma żadnego problemu. Oby jadla jak najdłużej te moje dania bo mimo tego ze czasami nie wiem w co ręce włożyć a na koniec dnia jestem padnięta bo córka potrzebuje bardzo dużo uwagi i w ciągu dnia nie śpi za długo to uwielbiam dla niej gotować te papki i patrzeć jak wcina ❤️
 
Jeśli chodzi o rozszerzanie diety to troszkę się boję o tym pisac, bo dużo mam się ze mną nie zgadza. Byłysmy na ostatnim szczepieniu i przy okazji pogadałam z pediatra. Powiedziala ze powinno się spróbować, da się zauważyć gdy dziecko nie jest gotowe. Córka przetestowała juz kilka warzyw. Mamy za sobą ziemniaka, marchew, dynię i brokuła, dzisiaj wjeżdża pietruszka. Pierwsze kilka łyżeczek wypluwała, teraz otwiera buźkę widząc łyżeczkę i tak śmiesznie popycha to jedzonko do tyłu, praktycznie nic jej nie wylatuje. Je bardzo chętnie! Jeśli chodzi o kupki to są regularne, normalne tylko troszkę bardziej śmierdzące 🤣 próbowała też odrobinkę banana i jabłuszka. Mam wrażenie że jabłuszko jej bardziej smakowało ale nie będę jej na razie dawac owoców. Chcę żeby najpierw posmakowała warzyw. Pediatra tez zaleciła podawac codziennie po odrobinie kaszki z glutenem do mleka. Dawalam jej pol łyżeczki na butelke przed i zauważyłam że po tym wybudzała się, była niespokojna. Podejrzewam że odczuwała jakiś dyskomfort w brzuszku. Teraz daje jej ta kaszke rano i nie ma żadnego problemu. Oby jadla jak najdłużej te moje dania bo mimo tego ze czasami nie wiem w co ręce włożyć a na koniec dnia jestem padnięta bo córka potrzebuje bardzo dużo uwagi i w ciągu dnia nie śpi za długo to uwielbiam dla niej gotować te papki i patrzeć jak wcina ❤️
Ja tylko tak na szybko, bo chce dużo wam odpisać, ale tylko chciałam dopytać: jak robiłaś dynię? Pieczona czy gotowana? Czy to była hokaido?
 
reklama
#nieszczęśliwy #mąż
Dziewczyny czy któryś z waszych partnerów/mężów miał typowe objawy dla baby blues?
4 miesiące temu pojawiło się na świecie nasze dzieciątko. Przez pierwsze 2,5 miesiąca miałam strasznego doła, chciałam cofnąć czas i nie mieć dziecka (choć dziecko było planowane). Teraz kocham nasze dzieciątko nad życi8e. Natomiast mój mąż wczoraj mi powiedział że jest nieszczęśliwy, że nie nadaje się do roli taty i chciałby cofnąć czas. Powiedział że jeszcze nie ma miłości do dzieciątka takiej jak ja. Bardzo mi to żal, serce mi pęka jak widzę że jest nieszczęśliwy. Czy to możliwe że ma baby blues? Czy to minie? Czy miałyście podobny przypadek? Dodam jeszcze że mąż pracuje w domu więc jest ciągle z nami, nie ma odskoczni od codziennych obowiązków
Bardzo Was proszę o pomoc i rady ☹
Na internecie można znaleźć takie informacje, że panowie też miewają depresję poporodową. Poczytaj, sprawdź czy to pasuje. Może znajdziesz sposób jak możesz mu pomóc.

U nas też dzieci planowane i oboje mieliśmy trudne chwile. Ani razu nie przeszło nam przez myśl, że żałujemy, ale mieliśmy MEGA trudne chwile w głowach. Zmęczenie, wyczerpanie, stres, cierpienia brzuszkowe dzieci. To dało nam w kość. Byliśmy na granicy wytrzymałości psycho-fizycznej. Szłam spać w ubraniu, bo uznawałam, że bez sensu jest się przebierać. Pierwszy raz naszą pościel przebraliśmy po 2,5 miesiącach!!!! A muszę zaznaczyć, że mamy jeszcze dużego psa, którego mój mąż zabiera nad ranem do łóżka, bo psina budzi dzieci swoim chodzeniem, otrzepywaniem się itp. Z mężem nie spaliśmy w jednym łóżku razem odkąd dzieci są z nami (w nocy mąż bierze opiekę nad dziećmi. Ja, odkąd mąż wrócił do pracy, wstaję o 4:00 i biorę moją wachtę a on idzie spać). To ułamek tego jak było nam ciężko. Czy mieliśmy załamki? Wielokrotnie. Przy życiu trzymała nas myśl powtarzana każdego wieczora: uf, dzieci żyją, kolejny dzień za nami. Liczyliśmy dni/tygodnie czekając do upragnionego okresu, gdzie problemy brzuszkowe się kończą. A po co to piszę? To, że jest ciężko w głowie i ciele - minie. To jest chwilowe. Natomiast należy budować relację z dzieciaczkiem już. Teraz.
Już w trakcie ciąży mówiłam mężowi, że mi to pewnie padnie na mózg, ale mężczyzna musi szukać relacji z dziećmi inaczej. Większość mężczyzn uważa, że nie nadaje się do tej roli. Jak mój mąż powiedział kolegom, że jest beznadziejnym tatą, to mu powiedzieli, że właśnie dlatego będzie wspaniałym. Oni myśleli o sobie tak samo. Bo gdyby uznał, że jest zajebisty, to by oznaczało, że coś jest nie tak. I mąż znalazł tą więź. Nie od razu. Ale któregoś dnia się rozpłakał i stwierdził, że już rozumie.
Czy twój mąż zajmuje się dzieciątkiem? Gada z nim? Widzi jak się uśmiecha? Śpiewa mu piosenki? Gilgota go delikatnie, albo masuje plecki? Wygłupia się z nim? W ten sposób mężczyźni budują relację z dzieckiem. My też :)

To co pomogło mi i mojemu mężowi, aby odetchnąć od dzieci, to SPORT!!! Bieganie i roooooweeeeer!!! Nie ma nic cudowniejszego niż prędka przejażdżka minimum 30-40 min, a najlepiej godzinę, rowerem! Dla niego i dla ciebie. Przewietrzyć się, odreagować, odstresować. O ileż szczęśliwsi wracaliśmy z takiej wyprawy! O ileż więcej sił w duszy i inspiracji w głowie było! Mi ruch pomaga na depresję. Dwa epizody depresji i jeden napad paniki. Bieg (tylko 2km delikatnego truchtania. Do starej formy mi daleko :-D ) i potem 40min rower. Muszę. Co najmniej raz w tygodniu, albo dwa, dać sobie wycisk (ostatnio nie za bardzo mogę rower czy bieg, bo blabla - długa opowieść), więc wzięłam się za treningi dywanowe. 30 min hopsania i jestem nowo narodzona.

A robicie sobie czasem czas wolny? Mój mąż np w piątki ma granie w gry z kolegami. Ale tylko do 22:00. Ma też raz w tygodniu wypad rowerowy (najczęściej po rogale. Ale godzina z hakiem mu schodzi - idealnie). I mój też pracuje w domu. Powiedział, że nie chciałby przegapić obracania się córki i próby powiedzenia Heloooouuu, albo śmiechu w pełen głos synka. Dla nas to jest idealne rozwiązanie. Czasem sobie zrobi godzinkę wolnego i idzie z nami na spacer.

Powiem tak. To dziecko już z wami jest. Jest jego i jest twoje. Czasu nie cofamy. Teraz pracujemy nad sobą, aby dziecko nie spędziło miliona godzin u psychoterapeuty jako dorosły człowiek (lub jeszcze jako dziecko).

Mi też było straszliwie smutno, jak widziałam, jak mój mąż się rozpada w środku. Nie śpi w nocy, dzieci cierpią i płaczą, a my razem z nimi. Starałam się jak mogłam, aby czuł, że jego potrzeby też są ważne. Kupowałam mu nutelkę, którą wielbi, a na którą ja zawsze marudziłam. Pytałam czego potrzebuje i w miarę możliwości mu to dawałam. Wyganiałam na rower okazując mu słowem moją troskę. On widząc, że się troszczę o niego, wzmógł troskę o mnie.
Trochę się też dołował, że czuje się czasem mało przydatny przy dzieciach (zwłaszcza w chwilach, gdy uspokojenie działało tylko na moich rękach. Robiłam ponad 21 tysięcy kroków dziennie. I to nie wychodząc z domu!). Ale mu wtedy mówiłam, że nie możemy robić tego samego. To magia cycków i już. A on jest tatą i musi robić tatowe rzeczy. Umyć mi butelki, uprzątnąć zmywarkę, zająć się jednym z bliźniaków, gdy ja kąpię drugie, poskładać ubrania, powiesić pranie, pojechać po obiad, gdy ja mam kryzys i nie dam rady ugotować itd. Taka jest rola taty. By zadbać o mamę, która dba o dzieci. Śpiewamy też razem piosenki (ostatnio synek wydawał głosy ciągłe o różnej modulacji i to wyglądało jakby próbował śpiewać z nami, a córka się hihała :-D ). Mój mąż naprawdę postawił sobie za cel umożliwienie mi snu. On naprawdę potrafi nie spać w nocy, bo dzieci potrzebują go na kilka sekund co 15min. Ostatnio się mu udaje pospać 2x po 2h w nocy. Czasem tylko 3h. (Spokojnie, on później śpi od 4 rano do około 9:00 w tygodniu, czasem ciut dłużej. Bo czasem pracuje nocami, więc sobie może potem pospać, a w sob i niedz śpi do oporu). Ale wiecie jaki był szczęśliwy jak mu zaproponowałam, aby szedł spać od 19:00 do 21:00? (Bo o 21:00 ja idę spać). Wiecie, poczuł, że ktoś o nim myśli. Albo jak mu powiedziałam, że naprawdę mi przykro, że w nocy nie spał znowu. Mężczyźni tego potrzebują. Trudność jest chwilowa. Będzie łatwiej. A jak chorowaliśmy to... Eh..., nawet mi się nie chce mówić. Chodzi mi o to, że stał się moment, gdy on poczuł co to znaczy tata. I ważnym było, aby odczuł, że jego rola ma znaczenie. Ale, że jego potrzeby (jak i moje) też są ważne i znajdziemy na nie miejsce.
 
Do góry