Byliśmy wczoraj na USG. Kobieta, która je robiła była meeeeeega niemiła. Stwierdziła, że nie może zobaczyć płci dziecka, bo jest pośladkowo ułożone, zdjęcia nam nie dała, a kiedy mój mąż zapytał dlaczego, to najpierw się oburzyła, że w ogóle śmiał zapytać, a później stwierdziła, że nie ma kliszy (ale musiała się nad tym chwilę zastanowić)




Wredny babsztyl.




Później stwierdziła, że dziecko jest za małe jak na ten etap ciąży, a jak zapytałam czy powinniśmy tym się martwić to stwierdziła, że lekarz prowadzący to wyjaśni.

Krzysztof wtedy nie wytrzymał i stwierdził: Aaaaaaa, to pani nie jest lekarzem, tylko jakimś technikiem, tak? Baba zignorowała pytanie, ale powiedziała, że waga dziecka wskazuje na 31-32 tydz ciąży, no więc powiedziałam, że właśnie na tym etapie jestem - to zrobiła tylko wielkie oczy i już nic nie powiedziała

Pewnie źle sobie wyliczyła. Taki to z niej lekarz.

Wkurzyła nas przeokropnie.