reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Brak wsparcia u mężczyzny - nasz skomplikowany związek.

Dołączył(a)
13 Lipiec 2010
Postów
6
Długo zastanawiałam się w jakim dziale napisać. Wybrałam ten. Gdyby okazał się zły, proszę o przeniesienie i z góry przepraszam za pomyłkę.
Nie mam gdzie i komu wyżalić się tak na prawdę, w stu procentach. Liczę na jakieś rady z Waszej strony dziewczyny. Z reguły wiem jak radzić sobie z problemami, ale w tym wypadku na prawdę nie wiem co robić...

Mam dwadzieścia jeden lat, mój przyszły mąż ma dwadzieścia trzy. Właściwie nie wiem od czego zacząć. Poznaliśmy się trzy lata temu [jesteśmy razem ponad dwa i pół roku]. Ja byłam wtedy wolną nastolatką, uwielbiałam imprezy, posiadówki do rana, miałam wielu znajomych, czułam, że żyję. Mój partner tego nie lubił. Dla Niego postanowiłam zmienić swoje życie. Praktycznie w ogóle przestałam chodzić na imprezy, alkohol piłam sporadycznie [z reguły jedno piwo z Nim, w domu], pozrywałam kontakty z ludźmi. Stałam się innym człowiekiem. Nagle poczułam się gotowa aby być z Nim i dla Niego. Po Po roku znajomości zaszłam w ciążę. Poroniłam. Mój facet niespecjalnie się tym przejął. Było mi z tym tak cholernie ciężko, zawalił się mój świat, a On kompletnie nie wiedział o co chodzi i jak mi w tym pomóc. Postanowiliśmy zamieszkać razem. Ja mieszkam w centrum miasta, On na wsi pod moim miastem, skąd nie ma żadnego połączenia. Poza tym ma chorego psychicznie brata, który dość często miewa napady szału [któregoś razu o mało nie zabił jednego członka rodziny, który długo leżał w szpitalu, dawali mu małe szanse na przeżycie, ale jednak jakoś z tego wyszedł, jednak konsekwencje tego czynu pozostały po dzień dzisiejszy w postaci tego jak mówi i się zachowuje]. Ja nie chciałam tak żyć, powiedziałam, że nigdy tam nie zamieszkam. Zaproponowałam byśmy zamieszkali z moją mamą. Moje mieszkanie ma niecałe 40 metrów kwadratowych - kawalerka. Chciałam, abyśmy zamieszkali w kuchni, ale moja mama uparła się, że odda nam pokój, a sama będzie spała właśnie w kuchni. Wiedziałam, że jest to poświęcenie, było mi wstyd, ale tak bardzo zależało mi na tym aby zamieszkać z chłopakiem, że ucieszyłam się, że to się urzeczywistni. Niestety mieszkamy razem tylko w teorii. On ma gospodarstwo i sporo pola. Jako, że Jego ojciec jest niezdolny do pracy mój chłopak wszystko robi sam. Kiedy ma pierwszą zmianę w pracy, po południu wraca na wieś, tam pracuje do wieczora, je, kąpie się i przyjeżdża do mnie wieczorem. Widzimy się jakieś 2-3 godziny zanim zaśniemy. W przypadku drugiej zmiany w pracy rano wraca do domu, pracuje do popołudnia, jedzie do pracy i z pracy przyjeżdża do mnie. Widzimy się jakąś godzinę, bo jest to już pora spania, zwłaszcza, że On pracuje od świtu do zmierzchu i wieczorem jest zmęczony. I tak jest od poniedziałku do soboty. Jedyny dzień jaki spędzamy razem to niedziela [choć i tak nie zawsze]. Widzimy się tylko w domu. Rzadko gdzieś wychodzimy. Z reguły jest to spacer [jeśli w ogóle]. On nie zaprasza mnie do kina, nigdzie. Chodzimy tam raz na rok, bo tak długo męczę go, że chce zobaczyć film, że w końcu decyduje się ze mną iść. W tym roku byliśmy w kinie dwa razy. W Walentynki - wyszło to z mojej inicjatywy i kilka tygodni temu [również z mojej inicjatywy]. Nie wspominam o teatrze, czy innych formach rozrywki, tego nie uprawiamy nigdy. Jako, że przyjaźni mi mężczyźni są dla mnie mili, uprzejmi, zapraszają mnie w różne miejsca [co ja oczywiście odrzucam, bo nie czułabym się z tym dobrze] nie mogę pojąć dlaczego mój facet nigdy nie ma czasu [i chyba chęci] na przyjemności. Powiedział, że musi pracować, bo z tego są pieniądze. Zapierdziela codziennie, a pieniądze idą do Jego rodzinnego budżetu. Obecnie jestem w piątym miesiącu ciąży. On nigdy nie powiedział, że cieszy się z tego dziecka, nie czuł tego, nie wykazywał żadnej inicjatywy w żadnym kierunku. Dopiero po kłótni zaczął interesować się ciążą [raz na tydzień przeczyta sobie co nowego u malucha]. Nic się nie zmieniło. Najbardziej absurdalnym jest dla mnie to, że On bez problemu może sprzedać część swojej ziemi, z czego mielibyśmy pieniądze na mieszkanie. Właścicielem ziemi jest Jego siostra, której nie chce się ruszyć tyłka do biura nieruchomości. On sam nie może tego załatwić, a Jego siostra nie wykazuje żadnej inicjatywy żeby nam pomóc. Proszę mojego faceta, żeby pojechał z Nią, krzyczy na mnie, że nie ma na to czasu, bo ma pracę i pole. I tak oto mieszkamy w niecałych 40 metrach kwadratowych - moja mama, On, ja i mój pies. W lutym dojdzie dziecko. Jestem załamana. Bardzo cieszę się z dzidziusia, ale widzę, że On nie wykazuje żadnej inicjatywy, zwłaszcza, że ma możliwości - nie wykorzystuje ich. Nie spełnia naszych marzeń. Upiera się żebyśmy przenieśli się na wieś do Jego rodzinnego domu z chorym psychicznie bratem i brakiem dojazdu do miasta [praca], mówi, że nic się nie stanie jak jeszcze trochę pomieszkamy u mnie. Kompletnie nie liczy się z moją mamą, która śpi w kuchni. Tak bardzo chciałabym zostawić Jej już to mieszkanie, żeby ułożyła sobie jeszcze jakoś życie. Chciałam zapisać się z Nim na mieszkanie, odmówił pomocy, gdyż stwierdził, że 'po co mamy się gdzieś zapisywać skoro niedługo sprzeda się ziemie i będziemy mieli własne'. Słyszę to od kiedy zaszłam w pierwszą ciążę [czyli ponad półtora roku temu]. Od kiedy jestem w obecnej ciąży [cztery miesiące] słyszę: 'w tym tygodniu moja siostra jedzie to załatwić' i tak mijają tygodnie a z tygodni zrobiło się ponad cztery miesiące. Wstyd mi ciągle upominać się o coś co nie jest moje, ale chcę żeby moje dziecko rozwijało się w prawidłowych warunkach, chcę Mu dać wszystko, czego sama nie miałam. Poza tym kompletnie nie rozumie stanu w jakim się obecnie znajduję. Chciałabym choć raz poczuć się jak księżniczka, zostać za coś pochwalona, doceniona. Słyszę to od kolegów z pracy, od Niego tak rzadko, że nawet nie potrafię przytoczyc ostatniej sytuacji... nie pamiętam czy taka w ogóle miała miejsce. Nie wiem co robić 30 września zaplanowaliśmy ślub. Miałam nadzieję, że On podejdzie do tego sprawnie, jak mężczyzna, podczas gdy w ogóle nie czuję w Nim oparcia. On nie ma czasu by być przy mnie. Boję się, że tak już będzie zawsze. On obiecuje, że jak sprzeda część pola i kupimy mieszkanie nie będzie tak często zajmował się gospodarką, że będzie czas spędzał ze mną. Nie potrafię Mu uwierzyć. Z jednej strony bardzo Go kocham i nie chcę Go stracić, z drugiej strony - moje obawy. Chciałabym żeby ktoś obcy ocenił tę sytuację, gdyż radzenie się bliskich ma różny efekt.

Dziękuję wszystkim, którzy przeczytali. Mam nadzieję, że ktoś mi odpowie. Bardzo proszę. ;(
 
reklama
Długo zastanawiałam się w jakim dziale napisać. Wybrałam ten. Gdyby okazał się zły, proszę o przeniesienie i z góry przepraszam za pomyłkę.
Nie mam gdzie i komu wyżalić się tak na prawdę, w stu procentach. Liczę na jakieś rady z Waszej strony dziewczyny. Z reguły wiem jak radzić sobie z problemami, ale w tym wypadku na prawdę nie wiem co robić...

Mam dwadzieścia jeden lat, mój przyszły mąż ma dwadzieścia trzy. Właściwie nie wiem od czego zacząć. Poznaliśmy się trzy lata temu [jesteśmy razem ponad dwa i pół roku]. Ja byłam wtedy wolną nastolatką, uwielbiałam imprezy, posiadówki do rana, miałam wielu znajomych, czułam, że żyję. Mój partner tego nie lubił. Dla Niego postanowiłam zmienić swoje życie. Praktycznie w ogóle przestałam chodzić na imprezy, alkohol piłam sporadycznie [z reguły jedno piwo z Nim, w domu], pozrywałam kontakty z ludźmi. Stałam się innym człowiekiem. Nagle poczułam się gotowa aby być z Nim i dla Niego. Po Po roku znajomości zaszłam w ciążę. Poroniłam. Mój facet niespecjalnie się tym przejął. Było mi z tym tak cholernie ciężko, zawalił się mój świat, a On kompletnie nie wiedział o co chodzi i jak mi w tym pomóc. Postanowiliśmy zamieszkać razem. Ja mieszkam w centrum miasta, On na wsi pod moim miastem, skąd nie ma żadnego połączenia. Poza tym ma chorego psychicznie brata, który dość często miewa napady szału [któregoś razu o mało nie zabił jednego członka rodziny, który długo leżał w szpitalu, dawali mu małe szanse na przeżycie, ale jednak jakoś z tego wyszedł, jednak konsekwencje tego czynu pozostały po dzień dzisiejszy w postaci tego jak mówi i się zachowuje]. Ja nie chciałam tak żyć, powiedziałam, że nigdy tam nie zamieszkam. Zaproponowałam byśmy zamieszkali z moją mamą. Moje mieszkanie ma niecałe 40 metrów kwadratowych - kawalerka. Chciałam, abyśmy zamieszkali w kuchni, ale moja mama uparła się, że odda nam pokój, a sama będzie spała właśnie w kuchni. Wiedziałam, że jest to poświęcenie, było mi wstyd, ale tak bardzo zależało mi na tym aby zamieszkać z chłopakiem, że ucieszyłam się, że to się urzeczywistni. Niestety mieszkamy razem tylko w teorii. On ma gospodarstwo i sporo pola. Jako, że Jego ojciec jest niezdolny do pracy mój chłopak wszystko robi sam. Kiedy ma pierwszą zmianę w pracy, po południu wraca na wieś, tam pracuje do wieczora, je, kąpie się i przyjeżdża do mnie wieczorem. Widzimy się jakieś 2-3 godziny zanim zaśniemy. W przypadku drugiej zmiany w pracy rano wraca do domu, pracuje do popołudnia, jedzie do pracy i z pracy przyjeżdża do mnie. Widzimy się jakąś godzinę, bo jest to już pora spania, zwłaszcza, że On pracuje od świtu do zmierzchu i wieczorem jest zmęczony. I tak jest od poniedziałku do soboty. Jedyny dzień jaki spędzamy razem to niedziela [choć i tak nie zawsze]. Widzimy się tylko w domu. Rzadko gdzieś wychodzimy. Z reguły jest to spacer [jeśli w ogóle]. On nie zaprasza mnie do kina, nigdzie. Chodzimy tam raz na rok, bo tak długo męczę go, że chce zobaczyć film, że w końcu decyduje się ze mną iść. W tym roku byliśmy w kinie dwa razy. W Walentynki - wyszło to z mojej inicjatywy i kilka tygodni temu [również z mojej inicjatywy]. Nie wspominam o teatrze, czy innych formach rozrywki, tego nie uprawiamy nigdy. Jako, że przyjaźni mi mężczyźni są dla mnie mili, uprzejmi, zapraszają mnie w różne miejsca [co ja oczywiście odrzucam, bo nie czułabym się z tym dobrze] nie mogę pojąć dlaczego mój facet nigdy nie ma czasu [i chyba chęci] na przyjemności. Powiedział, że musi pracować, bo z tego są pieniądze. Zapierdziela codziennie, a pieniądze idą do Jego rodzinnego budżetu. Obecnie jestem w piątym miesiącu ciąży. On nigdy nie powiedział, że cieszy się z tego dziecka, nie czuł tego, nie wykazywał żadnej inicjatywy w żadnym kierunku. Dopiero po kłótni zaczął interesować się ciążą [raz na tydzień przeczyta sobie co nowego u malucha]. Nic się nie zmieniło. Najbardziej absurdalnym jest dla mnie to, że On bez problemu może sprzedać część swojej ziemi, z czego mielibyśmy pieniądze na mieszkanie. Właścicielem ziemi jest Jego siostra, której nie chce się ruszyć tyłka do biura nieruchomości. On sam nie może tego załatwić, a Jego siostra nie wykazuje żadnej inicjatywy żeby nam pomóc. Proszę mojego faceta, żeby pojechał z Nią, krzyczy na mnie, że nie ma na to czasu, bo ma pracę i pole. I tak oto mieszkamy w niecałych 40 metrach kwadratowych - moja mama, On, ja i mój pies. W lutym dojdzie dziecko. Jestem załamana. Bardzo cieszę się z dzidziusia, ale widzę, że On nie wykazuje żadnej inicjatywy, zwłaszcza, że ma możliwości - nie wykorzystuje ich. Nie spełnia naszych marzeń. Upiera się żebyśmy przenieśli się na wieś do Jego rodzinnego domu z chorym psychicznie bratem i brakiem dojazdu do miasta [praca], mówi, że nic się nie stanie jak jeszcze trochę pomieszkamy u mnie. Kompletnie nie liczy się z moją mamą, która śpi w kuchni. Tak bardzo chciałabym zostawić Jej już to mieszkanie, żeby ułożyła sobie jeszcze jakoś życie. Chciałam zapisać się z Nim na mieszkanie, odmówił pomocy, gdyż stwierdził, że 'po co mamy się gdzieś zapisywać skoro niedługo sprzeda się ziemie i będziemy mieli własne'. Słyszę to od kiedy zaszłam w pierwszą ciążę [czyli ponad półtora roku temu]. Od kiedy jestem w obecnej ciąży [cztery miesiące] słyszę: 'w tym tygodniu moja siostra jedzie to załatwić' i tak mijają tygodnie a z tygodni zrobiło się ponad cztery miesiące. Wstyd mi ciągle upominać się o coś co nie jest moje, ale chcę żeby moje dziecko rozwijało się w prawidłowych warunkach, chcę Mu dać wszystko, czego sama nie miałam. Poza tym kompletnie nie rozumie stanu w jakim się obecnie znajduję. Chciałabym choć raz poczuć się jak księżniczka, zostać za coś pochwalona, doceniona. Słyszę to od kolegów z pracy, od Niego tak rzadko, że nawet nie potrafię przytoczyc ostatniej sytuacji... nie pamiętam czy taka w ogóle miała miejsce. Nie wiem co robić 30 września zaplanowaliśmy ślub. Miałam nadzieję, że On podejdzie do tego sprawnie, jak mężczyzna, podczas gdy w ogóle nie czuję w Nim oparcia. On nie ma czasu by być przy mnie. Boję się, że tak już będzie zawsze. On obiecuje, że jak sprzeda część pola i kupimy mieszkanie nie będzie tak często zajmował się gospodarką, że będzie czas spędzał ze mną. Nie potrafię Mu uwierzyć. Z jednej strony bardzo Go kocham i nie chcę Go stracić, z drugiej strony - moje obawy. Chciałabym żeby ktoś obcy ocenił tę sytuację, gdyż radzenie się bliskich ma różny efekt.

Dziękuję wszystkim, którzy przeczytali. Mam nadzieję, że ktoś mi odpowie. Bardzo proszę. ;(

Proponuje rozmowę.Poważną.Usiądź i powiedz że nie macie warunków do wychowywania dzidzi ani u Ciebie-----a w szczególności u Niego bo ja sama bym nie poszła mieszkać do domu gdzie jest chora psychicznie, agresywna osoba a co dopiero z dzieckiem!Ustal z nim aby albo poszedł z siostrą do tego biura i sprzedał swoją część(chociaż mi się nie wydaje że on chce to zrobić)albo wynajmiecie swoją małą kawalerkę.Moim zdaniem on zwleka bo....ta gospodarka to jego zycie, praca.Boi się ją sprzedać.
A co do tego że jesteś sama cały czas......to po porodzie nie będziesz mogła mieć do męża pretensji że Ci nie pomaga bo wiedziałaś co i jak wcześniej:(((bo czy po ślubie czy po porodzie będzie tak samo.Nie wiem co Ci doradzić.Rozmawiaj z nim.Tłumacz.No ale z drugiej strony ile to można....??????
Co na to wszystko Twoja mama???
 
Moja mama nie chce się wtrącać w nasz związek, ale czasami interweniuje.
Co do rozmów - przeprowadziliśmy już niejedną. Z kłótniami i na spokojnie. Z płaczem, z wytykaniem sobie błędów i stonowanie. Mnie już jest wstyd gadać wciąż o tym samym i to jeszcze o czymś do czego nie mam uprawnień. Walczę jednak o dobry los dla maleństwa i siebie. Nie wyobrażam sobie żyć tak jak do tej pory. Jeszcze z dzieckiem. Niestety nadal stoimy w miejscu. On mówi do mnie za każdym razem kiedy się kłócimy żebym mówiła Mu co mi nie pasuje, ale przyrzekam, że na prawdę mówie to CIĄGLE, a On nic. Nie wiem ile jeszcze będę czekać aż los się odmieni. :(

Dziękuję Ci za odpowiedź.
 
Ostatnia edycja:
Brave. przypadek beznadziejny, pracoholizm... z tego ciezko sie wyleczyć. Postaw przed nim otwarte karty albo jest z toba i tworzycie rodzine albo niech wraca na wies... Nie proś to bez sensu wiele razy prosiłas i nic z tego, niech po prostu wybierze co dla niego jest wazniejsze. Jesli wybierze pole to pozostaje ci tylko sie cieszyc bo bedziesz miała drogę wolną, ułozysz sobie jeszcze zycie, z kims kto zasługuje na twoja miłosc i poswiecenie. Jesli zdecyduje sie ze jestes dla niego najwazniejsza to tez dobrze, pomóż mu wtedy mów czego oczekujesz i pytaj czego on by chciał wspólnymi siałami dojdziecie do ładu. Jednak nie wiem czemu, odnoszę wrażenie, ze wybierze pole.
 
Brave- poświęciłaś dużo dla tego związku- straciłaś kontakt ze znajomymi.Pomyśl sobie,że gdyby Twój chłopak musiał gdzieś na jakiś czas wyjechać tak naprawdę nie miałabyś do kogo się odezwać.Z własnego wyboru.
Zmienilaś tryb życia dla chłopaka.
A co on zrobił dla Ciebie? Związek- czy to wolny czy też małżeństwo to ciągłe wypracowywanie kompromisów.I on chyba tego nie jest nauczony.Sama rozmowa raczej nie pomoże.Powinnaś mu uzmysłowić,że jeśli z jego strony nie będzie tych ustępstw- to Ty sama zorganizujesz sobie życie ale tym razem bez brania pod uwagę jego potrzeb i oczekiwań.
Postaw konkretne warunki- zrób to dla swojego dziecka.Powiedz mu,że musicie się wyprowadzić do własnego mieszkania i że musi więcej czasu poświęcać Tobie i dziecku.

To,że niespecjalnie interesuje się Tobą,Waszym dzieckiem,że nigdy Cię pochwali,nie okazuje uczucia może spowodowane jest faktem,że jest przemęczony a może po prostu nie jest tego nauczony.Może taki wzorzec wyniósł z domu.Ale jeśli Cię kocha- to z pewnością potrafiłby to zmienić.
Zastanów się nad Waszym wspólnym życiem- może nie warto brać ślubu gdy więcej jest niepewności i niewiadomych.
 
Brave- poświęciłaś dużo dla tego związku- straciłaś kontakt ze znajomymi.Pomyśl sobie,że gdyby Twój chłopak musiał gdzieś na jakiś czas wyjechać tak naprawdę nie miałabyś do kogo się odezwać.Z własnego wyboru.
Zmienilaś tryb życia dla chłopaka.
A co on zrobił dla Ciebie? Związek- czy to wolny czy też małżeństwo to ciągłe wypracowywanie kompromisów.I on chyba tego nie jest nauczony.Sama rozmowa raczej nie pomoże.Powinnaś mu uzmysłowić,że jeśli z jego strony nie będzie tych ustępstw- to Ty sama zorganizujesz sobie życie ale tym razem bez brania pod uwagę jego potrzeb i oczekiwań.
Postaw konkretne warunki- zrób to dla swojego dziecka.Powiedz mu,że musicie się wyprowadzić do własnego mieszkania i że musi więcej czasu poświęcać Tobie i dziecku.

To,że niespecjalnie interesuje się Tobą,Waszym dzieckiem,że nigdy Cię pochwali,nie okazuje uczucia może spowodowane jest faktem,że jest przemęczony a może po prostu nie jest tego nauczony.Może taki wzorzec wyniósł z domu.Ale jeśli Cię kocha- to z pewnością potrafiłby to zmienić.
Zastanów się nad Waszym wspólnym życiem- może nie warto brać ślubu gdy więcej jest niepewności i niewiadomych.

Wiesz Jordan ze z tym ślubem miałam to samo napisać.Niech lepiej poczeka z tym aż urodzi się dziecko.Wtedy zobaczy jak on się zachowuje, jaki z niego ojciec.Ile czasu spędza w domu.Bo tak to ona zawsze będzie sama.A potem będzie kombinować z rozwodem:((
Może wez sprawy w swoje ręce co???poszukaj mieszkania do wynajęcia a jemu powiedz jak już znajdziesz.......kochanie!dziś się przeprowadzany!!!!!!!!
 
dziewczyny mają rację. Zastanów się czy sama chcesz żyć w takim domu jak teraz gdzie chłopak robi co chce nie patrząc na wasze wspólne dobro, i czy chcesz żeby Twoje dziecko wychowywało się w takim domu? Ja na Twoim miejscu nie brałabym z nim ślubu! A uwierz mi z tego co piszesz to my chyba mamy podobne charaktery. Ja zawsze widziałam w ludziach to co chciałam, dobre rzeczy kochałam a złe odstawiałam na dalszy plan, zauważając je ale one zawsze były dalej. (Nie wiem czy nie za bardzo pokręciłam i czy ktoś mnie zrozumie) Zobacz jak będzie po tym jak się dziecko urodzi bo jak on się nie zmieni to nawet nie myśl że inaczej będzie po ślubie! To jakiś mit ze facet zmienia się po ślubie, nigdy w to nie wierz. Niejedna się na tym przejechała i tylko będzie potem problem z rozwodem albo całe twoje życie będzie jedną wielką depresją i pluciem sobie w twarz że nie zrobiłaś tego co najlepsze dla siebie i co ważniejsze dla waszego dziecka (lub dzieci).
A co do ziemi to on może chce to robić dla swojego ojca, sama jestem ze wsi i widzę jak niektórzy ludzie są przywiązani do swoich pól i tego co robią... i może on też się już zdążył przywiązać. I nie wiem czy dobrze zrozumiałam, ale czy cała ziemia jest zapisana na jego siostrę? Bo nie wiem jakie są ich relacje i jaka ona jest ale jeśli tak jest to liczyłabym się z tym że on nie dostanie ani grosza ze sprzedaży.
Jeśli chcesz się wyprowadzić to na pewno nie do jego rodzinnego domu już dziewczyny pisały dlaczego, jeśli chesz znaleźć mieszkanie to poszukaj go sama. Kiedy on będzie w domu usiądźcie w 3 z twoją mamą i z nim i powiedz:
"Mamusiu, kochanie, wyprowadzamy się za 2 miesiące. Mamo 10 listopada będziesz miała mieszkanko dla siebie. Kochanie 10 listopada będziemy szczęśliwi i będziemy mieszkać sami".
Niech to się stanie dla niego faktem dokonanym a nie tylko gadaniem za uszami. Zobaczysz jak się zachowa i jak to będziesz mówiła i potej jak już sami zamieszkacie razem.
Na wszelki wypadek szukaj czegoś blisko mieszkania swojej mamy bo zapewniam, jak dziecko się urodzi a on dalej będzie się tak zachowywał to będziesz chciała mieć mamę blisko siebie.
Nie wiem co jeszcze napisać ale nie możesz zostawić tej sprawy tak, musi się coś zmienić.
 
Przeczytałam Twój post...
heh ja na Twoim miejscu, nie brałabym ślubu i powiedziała mu wszystko, co myślisz..
Kochasz go, za dużo dla niego poświęciłaś (chociaż ja dla swojego też, jednak było warto)
Nie możesz się załamywać, musisz być silna, kazać mu wybierać..
Przecież tu chodzi o Twoje dobro i Twojego dzieciątka... TO JEST TERAZ NAJWAŻNIEJSZE :)
 
no tak.... nie jest to ani łatwa, ani przyjemna sytuacja. Miłość to ciągłe branie i dawanie.Jeśli tylko dajesz nie otrzymując nic w zamian to pojawia się uczucie wykorzystania, samotności, braku wiary w siebie, oj dużo tych negatywnych odczuć może się pojawić.... Ty dajesz, ale czy dostajesz cokolwiek wzamian? Musisz zrobić sobie bilans tego waszego związku. Ja mam wrażenie, że wszystkie wasze kłopoty nie wynikają z braku miłości czy zainteresowania waszymi sprawami i dzieckiem, ale z najzwyklejszego braku poczucia zagrożenia z twojej strony... tak, tak: on po prostu jest najzwyczajniej w świecie przekonany, że jestes mu tak oddana, że nigdy nie odejdziesz, wszystko wybaczysz, nie zrobisz nic, jeśli on nie podporządkuje sie twoim wymaganiom, więc nie zwraca uwagi na to co mówisz. Przemyśl to wasze życie, skonkretyzuj swoje cele, i BĄDŹ STANOWCZA W EGZEKWOWANIU Musisz wymyslec jakieś rozsądne konsekwencje. Nie oznacza to, że masz sie awanturować- to nic nie da, a jeszcze zaszkodzi, ale:

1) chyba trafil Ci sie egzemplarz zadaniowy:-) musisz być szyją waszej rodziny, konkretnie zarządzić co i jak ma być! mam wrażenie, że twój narzeczony na to pójdzie i jeszcze będzie dumny, że ma taka żonę:tak: np. Powiedz, że tak nie może być i wynajmujecie mieszkanie. Od jutra ma się zająć szukaniem ofert- o!

1) pamietaj, że mężczyzna niczego nigdy sam sie nie domyśli, ale z drugiej strony ciągłe powtarzanie czegoś powoduje, że przyzwyczaja sie i nie już słyszy co sie do niego mówi....

2) jesli myslisz, że powiesz " ja musze wychodzic z tobą z domu" i on w związku z tym za jakis czas przypomi sobie : " oooo, zaproszę ja do restauracji, zebysmy gdzies razem wyszli!" to zapomnij;-) nie zrobi tego

3) facet przyjmuje tylko jasno skonkretyzowane przekazy (nie pojmuje naszego emecjonalnego podejścia, lęków, itp.) np. powiedz:" kochanie, ja rozumiem, że jestes zmęczony, bo ciężko pracujesz, ale raz w miesiącu musimy gdzies razem wyjść, np. do kina. Ja po prostu potrzebuję wyjśc z domu do ludzi" I np. tydzień przed seansem juz zapowiedz, że tego a tego dnia idziecie do kina i niech nawet nie waży sie czegos tam w tym terminie planować. a potem regularnie co miesiąc cos tam planuj- dopiero wtedy to wejdzie mu w krew. U mnie to działa.

4) podczas rozmów, jeśli chcesz coś wskorać, nigdy nie mów "bo ty to, czy tamto" bo skupi sie na tym, że go atakujesz a nie na problemie. Mów o sytuacji a nie o jego zachowaniu.

5)niestety my jesteśmy niejako skazane na natychmiastowe przyjęcie do wiadomości faktu, że będziemy miały dziecko i musimy od razu być w gotowości do całego trudu ciąży i macierzyństwa, mężczyźni maja ten luxus, że nie są do tego zmuszeni .... to nie fair, ale sama prawda i niejedna sie o tym przekonała. To, że Twoj narzeczony nie interesuje sie przebiegiem ciąży nie oznacza, że nie sprawdzi sie jako ojciec.

I przede wszystkim naprawde przemyśl sprawe ślubu. ja wiem, że to trudne: pewnie rodzina juz powiadomiona, jakieś przygotowania idą, ale to całe twoje życie z tym człowiekiem! Upewnij sie najpierw, że wszystko jest tak, jak chcesz, a przynajmniej jesteś w stanie w taki sposób żyć. Jesli jestes taka na niego rozżalona jak w tej chwili, to co bedzie później?
 
reklama
Scyzoryk się w kieszeni otwiera jak coś takiego widzę przed moimi oczami .
Przede wszystkim chciałbym Cię zapytać Brave czym Twój przyszły mąż Cię uwiódł , co w nim jest tak wspaniałego i nieszablonowego ,że mimo swojego zachowania cały czas z nim jesteś ? Przyznam się ,że tu odezwał się trochę mój egoizm , może jest jakaś sztuczka , którą on zna ,że kobieta się w nim zakochała "mimo wszystko"

Mówisz ,że go kochasz , sam nie doznałem jeszcze nigdy tego stanu , to też trudno mi się wypowiedzieć , ale coś musi być w tym nieposkromionym uczuciu ,skoro to co wyczynia Twój luby nie sprowadza Cię na ziemie (chociaż wypowiadasz się tu więc myślisz trzeźwo , a jednak coś Cię przy nim trzyma).

Pierwsza sprawa nigdy nie zmienił bym swojego życia pod kogoś , chyba że jedna i druga strona by to po części przeprowadziła , a oboje byśmy na tym zyskali .

Druga sprawa mieszkanie , oboje pracujecie , także jakieś środki by się znalazły , a gość skazuje Twoją matkę na spanie w kuchni , mówię z perspektywy faceta i w głowie mi się to nie mieści jak można doprowadzić do takiego stanu , to powinno być jego priorytetem by to jak najszybciej zmienić .

Trzecia sprawa to dziecko . Przykro mi ,że pomimo trudności w dogadaniu się z chłopakiem decydujesz się na dziecko z nim , po prostu żal mi tego dziecka ,jaką przyszłości ma ono przed sobą ?

Ogólnie współczuję Ci , bo widać po Twoim pierwszym poscie ,że jesteś inteligentna(chociażby styl pisma) , tylko coś tak jakby Cię oślepiało , ale nie plując dłużej w klawiaturę . Wyjścia są dwa i podane już wyżej .
Ostateczna rozmowa i rezultaty tego samego dnia (np. ta ziemia) ,albo trzeba się pożegnać i przyznać do pomyłki . Przemyśl sobie , nawet jak wymusisz na nim sprzedaż ziemi i zakup własnego kąta , czy będziesz szczęśliwa ? Bezpieczna z dzieckiem na pewno trochę tak , ale czy będziesz kochana przez swojego przyszłego męża ?
Pamiętaj ,że liczą się czyny , a nie piękne słowa , jak na razie możesz sobie zrobić taki rachunek sumienia ,że chłopak nie okazuje jakoby Cię kochał , bo niby czym ? Dzieckiem ,które mu urodzisz ? To nie jest takie trudne jak codzienne budowanie waszego związku , które go najwyraźniej przerasta . Jak sama mówisz znasz chociaż by w pracy wielu miłych facetów , teraz trzeba by zadać sobie pytanie , czy Twój obecny zasługuje na Ciebie ?

Byś może jestem zbyt jednostronny i radykalny , ale Twój pierwszy post jest dla mnie pisany w jednoznacznym tonie i odebrałem Twoją sytuacje tak ,jak skomentowałem powyżej .

p.s.przemyśl sobie ślub dokładnie , kościół/urząd nie zając nie ucieknie .
 
Do góry