Kask... hm... ale po co? Znaczy się na rower OK... no ale zanim nasze maluchy wsiada na rowerki to jeszcze trochę czasu przed nami.
Kaskowi mówię nie, tak jak chodzikom... zauważyłam, że Barteq jak się gdzieś pacnie w główkę to potem uważa i się zatrzymuje przed przeszkodą (było już tak ze ścianą i z lustrem). On się musi nauczyć, że wszędzie się nie wlezie. Kuba też raczkował gdzie chciał

Zaś najlepszym zabezpieczeniem są moje oczy i ręce. Jak muszę dziecko zostawić samo w pokoju, to je 'uziemiam' w foteliku np. i po sprawie, jak musze się czymś pilnie zająć, też tak robię. Pozatykałam kontakty i na razie tyle.
Szelki też nie dla mnie, ale ja w zasadzie nie biegam z dziećmi po sklepach, a jak już to jedno w wózku a drugie za rączkę, ale raz widziałam mamę bliźniaków uczących się chodzić (tak na spacerku) no i to było dla niej ZBAWIENIE! Bez tej smyczy albo dzieci non stop w wózku, albo matka by oszalała!