Niestety mój M. nie należy do tego typu mężczyzn (jak oczywiście Wasi mężowie), którzy pragną mieć dziecko, są na nie przygotowani i mają na jego punkcie "świra", są spokojni, opanowani. Więc proszę nie oceniajcie i skupcie się na wątku głównym,
Moja lepsza połowa wyniósł się do swojej mamuni jak Małgonia miała 12 dni. Dziecko małe płacze. I to często. Na to nie był biedak przygotowany. (Jak miała 10 dni stwierdził że będzie ją uczył cierpliwości)
Gdyby moja lepsza połowa dał dzidzi klapsa ( a jest sporo starsza od Twojej) to by dostał ode mnie rondelkiem.
Piłowania ryja na dziecko też nie toleruję. I czy to robi tatunio czy babunia - nieważne. Moje dziecko i ja mam (muszę bo nikt inny tego za mnie nie zrobi- bo niby kto?) obowiązek żeby czuło się bezpieczne i kochane.
Pewnie jestem nienormalna ale jakoś dobrze mi z tym.
Moja lepsza połowa wyniósł się do swojej mamuni jak Małgonia miała 12 dni. Dziecko małe płacze. I to często. Na to nie był biedak przygotowany. (Jak miała 10 dni stwierdził że będzie ją uczył cierpliwości)
Gdyby moja lepsza połowa dał dzidzi klapsa ( a jest sporo starsza od Twojej) to by dostał ode mnie rondelkiem.
Piłowania ryja na dziecko też nie toleruję. I czy to robi tatunio czy babunia - nieważne. Moje dziecko i ja mam (muszę bo nikt inny tego za mnie nie zrobi- bo niby kto?) obowiązek żeby czuło się bezpieczne i kochane.
Pewnie jestem nienormalna ale jakoś dobrze mi z tym.