Dziewczyny nie mam dziś nastroju do niczego, zmarła dzisiaj w nocy nasza znajoma. Widziałam się z nią wczoraj, rozmawiałam. Źle się wczoraj czuła, kręgosłup ją coś bolał. Pojechała z mężem wczoraj wieczorem na pogotowie (mój mąż ich odwoził nawet), zostawili ją w szpitalu,ale powiedzieli ze badania dopiero po weekendzie zrobią. No a dzisiaj rano mąż dostał telefon że umarła. Ja nadal w to nie wierzę. Podobno to był rak. Jak mogła tak nagle umrzeć?
Tylko sobie tak myślę jaki rak może powodować taki ból w kręgosłupie? Czy to była białaczka? Pewnie dopiero teraz będą dochodzić do tego co było przyczyną... zresztą nawet mi głupio się pytać, bo wyobrażam sobie co czują najbliżsi.
Tak więc w tym tygodniu idziemy na pogrzeb. Jak pomyślę o jej mężu, najbliższych eh.. Oni byli małżeństwem dopiero 8 miesięcy... No normalnie nie mogę sobie z tą myślą dać rady, że wczoraj jeszcze byłam obok niej, nawet bawiła się z moim synkiem a dzisiaj jej już nie ma wśród nas i nie będzie...