Kamea, faktycznie długo Cię tu nie było. Dobrze, że Kubuś już po operacji.
Dominic, jak synek? Z tą anemią to jest tak, że najprawdopodobniej mały ciągle ją ma - z reguły niedobory żelaza poprawiają się po nawet kilku miesiącach. Jedno co to może się ona nasilać. Z tego co pamietam mój synek jak miał 2-2,5 miesiąca też wyglądał znacznie gorzej niż wcześniej - blady jak ściana i do tego rudy. Już się zastanawialiśmy, skąd nam się rude dziecko wzięło (ani ja ani mąż nie jesteśmy rudzi), a potem dowiedziałam się od znajomej mamy wcześniaka, że to też mogła być oznaka anemii. W każdym razie też się wystraszyliśmy i poszliśmy do pediatry - owszem badanie krwi wykazało pogorszenie wyników, ale jedyne co nam lekarka zaleciła to dalej dawać mu Ferrum. I mówiła, że przy takich maluszkach lepiej nie pobierać za często krwi - bo to pogarsza jeszcze sprawę (choć wiadomo - trzeba to trzeba).
Monika, od kiedy Maja idzie do przedszkola? Od października?
A z tym jedzeniem to tak sobie pomyślałam, że w przypadku Oskarka może dodatkowo pogarszać sprawę brak ząbków (pewnie ten, który pojawił się ostatnio jeszcze za duży nie jest). Wędlina wymaga pogryzienia, a on nie dość, że i tak jest problem z jedzeniem, to jeszcze pogryźć nie może :-(
Ja śniadania daję Adasiowi do samodzielnego jedzenia - to znaczy kanapkę pokrojoną w drobniutkie kostki. Sam sobie sięga ręką i wkłada do buzi, choć uważać i tak trzeba jak nie wiem. No i nie stawiam przed nim całego talerza, tylko mu podaję jak pogryzie jedno - inaczej bierze na raz ze trzy kostki (bo ruchy ręki jeszcze nie do końca precyzyjne), wszystko na raz do buzi i wiadomo.
Wygląda na to, że po dwóch dniach w żłobku Adaś coś złapał :-( Nie wiem za bardzo co mu jest, płakał całą noc, a teraz odsypia.
We wtorek byliśmy u gastrologa. Chyba za wcześnie pochwaliłam wagę Adasia - teraz nie waży 7 kg. Czuję, że trochę schudł, ale nie wiem czy to możliwe, żeby w tydzień stracił aż 150g. Za to długi jest

75 cm.
Na razie lekarka nie zleciła nam żadnych badań, tylko mam zmienić dziecku dietę. Dostało mi się, że daję Adasiowi chrupki kukurydziane i za mało posiłków dziennie - bo mam podwieczorku nie liczyć jako posiłku. Kromka chleba na śniadanie to stanowczo za mało - dodatkowo musi być jeszcze kaszka. Do tego mam znacznie ograniczyć karmienie piersią (myślałam, że dobrze robię karmiąc piersią, tym bardziej teraz jak poszedł do żłobka - przeciwciała).
W każdym razie teraz jadłospis Adasia ma wyglądać tak: raz dziennie chlebek, 2 razy mięsne dziennie danie obiadowe z łyżką masła, 2 razy dziennie kaszka i ewentualnie 1-2 razy pierś, wliczając karmienie nocne. Żadnych owoców, żadnych chrupek, żadnej piersi między posiłkami.
Muszę przyznać, że jestem nieco sceptycznie nastawiona do takiego jadłospisu - wszędzie czytam, że owoce są zdrowe, a taka dieta wydaje się dość uboga. No i nie wiem czy to już czas na odstawienie od piersi? Z kim nie rozmawiam o tym - kiwa z niedowierzaniem głową. Czy któraś z Was spotkała się z takimi zaleceniami?