Ja dopiero teraz mam chwilę by skrobnąć tutaj cokolwiek.
Owszem wróciłam od gina ok. 16, ale chwilę po mnie wrócił mąż z pracy i po 5 minutach wpadł bladozielony do kuchni. Okazało się, że całe uda, pośladki i dłonie ma w dziwnej wysypce. Wystraszyliśmy się konkretnie, więc od razu w auto i do szpitala bo lekarz rodzinny stwierdził, że już go nie przyjmie bo jeszcze ma 12 pacjentów i jest za późno (zamierzam napisać skargę bo jasno się wyraziłam, że jestem w ciąży i boimy się).
W szpitalu jak czekalismy na swoją kolej to Krzyśka coraz bardziej wysypywało. Miał już zajęte całe dłonie, zaczęło się rozchodzić na przedramiona, zaatakowało też twarz i szyję z tyłu. No wyglądał jakby go pogryzło stado komarów, bo nowopowstające krostki były jakby z pęcherzem, potem robiły się mniejsze, ale różowe, a na koniec rozlewaly się w wielkie czerwone plamy. Masakra.
Na szczęście okazało się, że nie jest to nic zakaźnego. Zwykła pokrzywka, którą może mieć każdy raz w życiu lub co jakiś czas nawet przez pół roku, a potem spokój do końca życia. Dostał 2 zastrzyki w dooopsko o Zyrtec od jutra. Kazano nam jeszcze poczekać 30 minut, ale ewidentnie po 10 minutach już była poprawa.
Jak zapytaliśmy po czym to może być to się okazało, że od wszystkiego dosłownie - jedzenie, picie (nawet takie które wczesniej się jadało), słońce, woda, zimno..... W każdym razie miało ustąpić w ciągu 4-6 godzin.
Wróciliśmy do domu, a po godzinie znów kolejny wysyp. I wtedy mąż wpadł na myśl po czym to sie stało. Wczoraj pierwszy raz kupiłam chleb slonecznikowy w innym sklepie niż do tej pory kupowałam, bo nie chciało mi się gnać dalej. A ponieważ było jeszcze kilka kromek razowca to mąż do pracy zrobił sobie 3 kanapki z razowym i 3 ze słonecznikowym. 2 ze slonecznikiem zjadł tuż przed wyjściem z pracy, a potem ostatnią przed wyjazdem do szpitala. Potem po powrocie jeszcze 2 kromki wciągnął z kiełbasą na gorąco. I stąd kolejny wysyp.
Nawet nie wiecie jak jestem na siebie wściekła za ten chleb. Tylko dlaczego to jego pokarało za moje lenistwo????? Nie mogę sobie tego wybaczyć.
A tak bardziej w temacie BB - na wizycie wszystko w porządku. Pierwszy raz słyszałam na głos bicie serduszka mojego maleństwa. Uczucie niesamowite. Tak głośno biło

Badanie ginekologiczne też ok. Szyjka się nie skraca, upławów brak.
Podczas USG dowiedziałam się, że na 100% będzie chłopak, więc jesteśmy przeszczęśliwi :-)
Ewidentnie widziałam na ekranie ptaszka. Bobo waży 421g i bardzo ruchliwy jest. Czułam każdy ruch podczas USG. Gdy ginka chciała zrobić zdjęcie to niemalże z cudem graniczyło bo tak fikał i wierzgał nóżkami.
Niestety łożysko nadal niskoschodzące, ale podobno do 24 tygodnia ma czas się podnieść. Trochę już niby jest wyżej, a malec już się przekręcił główką w dół i wypycha je do góry, więc mam nadzieję, że na następnej wizycie 14 lutego zrobi rodzicom niespodziankę i uporządkuje to niegrzeczne łożysko
