To ja oznajmiam, że moja torba wciąż jeszcze nie spakowana. Koszule do karmienia dopiero wyprałam, i muszę iść rozwiesić, ciuszki dla maleństwa też jeszcze nie wyprane (tzn. koleżanka dała mi czyściutkie, ale ja i tak wszystko piorę jeszcze raz, nowe rzeczy ze sklepu tym bardziej), więc nie mam jeszcze gotowego zestawu do pakowania. Ha, najwyżej będzie szaleństwo.

Ale nie czuję, oj nie czuję, żeby się poród zbliżał.
Co do
1 listopada - skoro już wywołałam temat - to ja lubię to święto, choć jak są świeże rocznice to jest bardzo bolesne... Ale my zawsze rodzinnie je spędzamy, i też zdarza się nieźle pośmiać, jednak generalnie ma dla mnie niesamowity nastrój, klimat, i może nie smutek ale właśnie jakąś taką refleksyjność i melancholię w sobie... W każdym razie nie koresponduje to z urządzaniem urodzinowych bibek

I tyle. Wiadomo, dzieci przyjdą na świat, kiedy to uznają za stosowne, i najważniejsze, żeby były zdrowe, tak jak piszecie - dla nas tak czy siak będzie to piękny dzień.

Nie jest to dla mnie jakiś mega problem, ale po prostu sama nie chciałabym mieć urodzin tego dnia, i nie chcę tego też dla mojego dziecka - a co będzie, to będzie, wiadomo. Wygłupialiśmy się wczoraj z moimi chłopakami, że jak Julek się urodzi 1 listopada, to wszystko trzeba mu będzie na urodziny przygotowywać w klimacie Tima Burtona - tort w kształcie trumienki, albo conajmniej helloweenowej dyni, świeczki kościotrupki itd. ;-)
Mina zgadzam się z Tobą w 100% że do takiego "syfiarstwa" dzieci doprowadzają, czy conajmniej dopuszczają rodzice. I rozumiem, że im trudniej, bo dzieci sporo i zwierząt też (a ich psy są naprawdę z piekła rodem, jeśli chodzi o akcje wywalić śmietnik, przegryźć torbę z chrupkami itp.), a oni zabiegani, ale nie pojmuję właśnie, jak mogli do aż takiego stanu rzeczy doprowadzić. Ale nie podejmuję się rozmowy na ten temat, bo jeśli czegoś unikam jak ognia, to pouczania innych, jak mają wychowywać dzieci.

Chyba, że ktoś mnie otwarcie pyta o zdanie, ale w tym wypadku głupio mi samej zacząć, i powiedzieć, że dzieciaki kompletnie nie są nauczone porządku, nawet w stopniu minimalnym. Po drugie, u mojego syna też nie wszystko jest jak należy - syfić specjalnie nie syfi, i do głowy by mu nie wpadło zostawić w łóżku kawałek pizzy (!), albo ogryzek w kącie, ale ciuchy zawsze zostawia w łazience na podłodze, a talerze na stole też, i wiem, że powinniśmy nad tym popracować.

Muszę się zmobilizować i mu przypominać.