i jedzenia. I może Cię pocieszę, ale mojemu też daleko do "bezproblemowego dziaciaka"

Ja też czasem jestem wręcz sfrustrowana jak czytam posty w stylu: " a mój/moja spała dzisiaj 10 godzin, wstała pięknie o 9, zjadła, dwie godziny grzecznie się bawiła na macie, po czym wsunęła 210 mleka i poszła znowu spać "




Jak myślisz, dlaczego wpadłam na pomysł założenia wątku nt. harmonogramu? Właśnie dlatego, że chciałam podejrzeć, jak to wygląda u innych, żeby jakoś to poukładać, bo miałam wrażenie, że mimo moich dobrych chęci u nas panuje jednak chaos. To samo z jedzeniem. A ja nie umiem tak funkcjonować, to kompletnie nie w moim stylu (lubię mieć plan, jakiś stały rytm) i dlatego zaczęło mnie to dołować. Do tego dochodził stres związany z moim powrotem do pracy - za wszelką cenę chciałam "ułożyć" małego zarówno jeśli chodzi o rytm dnia jak i o stałe posiłki, bo bałam się, że moja teściowa sobie od stycznia nie poradzi. Bo co ja jej powiem? Że o której Julek jest głodny i ma ochotę na obiadek, jeśli sama tego nie potrafiłam do końca ogarnąć? Zaczęłam więc od skrupulatnych notatek, wprowadzałam pewne rzeczy metodą prób i błędów, notowałam, zmieniałam, obserwowałam małego i po jakimś tygodniu zaczął mi się wyłaniać pewien obraz, którego staram się trzymać. No, ale żeby nie było tak pięknie - od dwóch dni znowu mu się trochę poprzestawiało (część przedpołudniowa)

Więc będę nadal próbowała trzymać się pewnego schematu na tyle, na ile będzie można, ale zaczęłam po prostu liczyć na to, że moja teściowa sama sobie w pewien sposób "ułoży" Julka. Muszę w to wierzyć
A w kwestii zasypiania - pewnie się narażę, bo jednak mam inne zdanie niż większość dziewczyn na forum

Wiem, że jesteś już zniechęcona do nauki samodzielnego zasypiania i rozumiem to. Sama przez to przeszłam. Ale nie żałuję i zrobiłabym to jeszcze raz. Teraz Julek po wielu bojach zasypia grzecznie sam. Ja po prostu nie chciałam przez kolejnych kilkanaście miesięcy lulać go, wozić, nosić czy usypiać przy piersi. A z każdym miesiącem oduczenie dziecka tego, do czego przywykło jest coraz trudniejsze.
Może teraz faktycznie odpuść, ale potem podejdź do sprawy jeszcze raz?
Tak czy inaczej nie jesteś sama, bo tak jak napisała chyba niespodzianka - każda z nas ma obszary, w których nie jest tak książkowo, jak byśmy chciały ;-)
A fajkom mówimy zdecydowanie nie!
