Ja mam wrażenie, że teraz żeby chodzić do lekarzy trzeba wiedzieć czego się od nich chce i samemu wymagać pewnych rzeczy i zanim się pójdzie na wizytę to już się samemu ,,zdiagnozować''. Bo tak to olewają pacjenta (nie mówię, że wszyscy ale większość), i lecą na szybko, żeby tylko go jak najszybciej obrobić. Ja właśnie wczoraj od rana się próbowałam do położnej dodzwonić, to jak się łaskawie połączyłam, to miała mi oddzwonić czy się uda mnie wcisnąć wcześniej niż mam zaplanowaną wizytę (miałam na 16.07 być z wynikami z cytologii). Miała zadzwonić za 30 minut i dać mi znać, to w efekcie sama zadzwoniłam tam po dwóch godzinach. To zapytała mnie dopiero wtedy kiedy miałam ostatnią miesiączkę i mi mówi ,,eee... to jeszcze wcześnie jak była 12 czerwca, to jeszcze nic nie będzie widać ale jak dla spokoju ducha chce Pani przyjść to na środę''. Aczkolwiek nie wiem jak ale bete wczoraj miałam już prawie 5 tysi, to nie wiem czy nic nie będzie widać, bo mam wrażenie, że mój okres, to był pseudookres. ;D i to nie jest już taka wczesna ciąża. W dodatku robiłam badania i zrobiłam też progesteron i wyszło mi 9,2. Też zaczęłam czytać, że powinien być wyższy i zadzwoniłam do niej jeszcze raz, bo wiadomo jak to w internecie czasami jest napisane. To mi powiedziała, że to zależy ale to już lekarz się wypowie. Oj, będą miały ze mną masakre, bo ja jestem upierdliwiec w takich rzeczach ;D