Aleks przyszedł na świat w 28tc przez cc (położony poprzecznie) z wagą 1,150kg i 39cm długości ciała.
Najzwyczajniej w świecie zaczęły odchodzić mi wody.
Po porodzie pan doktor wychylił sie zza parawanu i oznajmił mi że dziecko jest w ciężkim stanie, jego ciało jest całe w śińcach w skutek upadku który zaliczyłam tydzień wcześniej (złamałam nogę, to też mogło być przyczyna tak wczesnego porodu) dodatkowo jest to bardzo głębokie wcześniactwo (on określił na 24 tydz) i nie mam sie nastawiać na to ze będzie żył (poza tym mam 3 zdrowych chłopców w domu to i tak jest duzy sukces). Potem pediatrzy pokazali mi tą czarną główkę (był już zaintubowany) z odległości 4 metrów i odeszli.
Musiałam być chyba na dużej dawce srodków odużających bo te informacje nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia.
Zawieźli mnie na sale gdzie po chwili przyszedł do mnie mąż który juz widział dokładnie syna i był po rozmowiach z lekarzami.
Powiedział że mały jest w ciężkim stanie waży 1,150kg i ma 39cm ale już szukają szpitala gdzie będa mogli mu pomóc niestety nigdzie nie ma miejsc, w razie potrzeby chrztu powiedział aby nadali mu imię Aleksander. O 4 nad ranem znaleźli szpital w Częstochowie dodam że ja jestem z okolic Katowic.
Przy wypisie ze szpitala lekarz powtórzył słowa z sali operacyjnej i ponownie przypomniał mi że nie ma sie czym załamywać bo i tak mam 3 dzieci na co odparłam że MAM 4 DZIECI!!!
Nadszedł dzień gdy w końcu pojechałam do mojego krasnalka, nie był juz siny jego skóra była ładna i różowa. Lekarz syna powiedział że jeśli chce karmić syna naturalnie mam narazie odciągać pokarm i wylewać, później jak przejdą na pokarm doustny będę go mrozić i przywozić. To był dla mnie znak ze sytuacja nie jest już tak beznadziejna chociaż jego stan nadal określali jako ciężki stabilny. Kilkakrotnie synek był odłączany od respiratora niestety na samodzielnym oddychaniu radził sobie kilka godzin i konieczna była ponowna intubacja gdyż pęcheżki płucne sie sklejały i zapadały. Wykryto u niego tez szmer nad sercem którego przyczyna był nie zamknięty przewód Botalla który powinien się sam zamknąć w kilka godzin po porodzie (niestety nie zawsze u wcześniaków).Podali mu moją krew gdyż niekiedy to też powoduje zamknięcie tego przewodu niestety bez skutku.
13.08 w CZMiD w ligocie dokonano zamknięcia tego przewodu, operacja przebiegła gładko nie wymagał nawet transfuzji krwi, po powrocie do częstochowy po kilku dniach został z respiratora przełączony na CEPAP a później sam oddychał niestety nie dawał jeszcze sobie z tym rady i musiał wrócić na CEPAP, lekarze postanowili mu podać krew opodwyższonym hematokrycie od kilku dni oddych sam.
Dziś waży 1,400kg (przybiera w zawrotnym tępie) i jest zdrowy czekamy na upragnione 2kg i zabieramy go do domu lekarze powiedzieli że zajmie to około 20 dni.
Dziś juz tez nie nazywa sie Aleksander tylko Aleks (zmieniliśmy przy wyrabianiu aktu urodzenia) ale jego wyczyn w walce o życie świadczy że jest równie Wielki jak Aleksander
Najzwyczajniej w świecie zaczęły odchodzić mi wody.
Po porodzie pan doktor wychylił sie zza parawanu i oznajmił mi że dziecko jest w ciężkim stanie, jego ciało jest całe w śińcach w skutek upadku który zaliczyłam tydzień wcześniej (złamałam nogę, to też mogło być przyczyna tak wczesnego porodu) dodatkowo jest to bardzo głębokie wcześniactwo (on określił na 24 tydz) i nie mam sie nastawiać na to ze będzie żył (poza tym mam 3 zdrowych chłopców w domu to i tak jest duzy sukces). Potem pediatrzy pokazali mi tą czarną główkę (był już zaintubowany) z odległości 4 metrów i odeszli.
Musiałam być chyba na dużej dawce srodków odużających bo te informacje nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia.
Zawieźli mnie na sale gdzie po chwili przyszedł do mnie mąż który juz widział dokładnie syna i był po rozmowiach z lekarzami.
Powiedział że mały jest w ciężkim stanie waży 1,150kg i ma 39cm ale już szukają szpitala gdzie będa mogli mu pomóc niestety nigdzie nie ma miejsc, w razie potrzeby chrztu powiedział aby nadali mu imię Aleksander. O 4 nad ranem znaleźli szpital w Częstochowie dodam że ja jestem z okolic Katowic.
Przy wypisie ze szpitala lekarz powtórzył słowa z sali operacyjnej i ponownie przypomniał mi że nie ma sie czym załamywać bo i tak mam 3 dzieci na co odparłam że MAM 4 DZIECI!!!

Nadszedł dzień gdy w końcu pojechałam do mojego krasnalka, nie był juz siny jego skóra była ładna i różowa. Lekarz syna powiedział że jeśli chce karmić syna naturalnie mam narazie odciągać pokarm i wylewać, później jak przejdą na pokarm doustny będę go mrozić i przywozić. To był dla mnie znak ze sytuacja nie jest już tak beznadziejna chociaż jego stan nadal określali jako ciężki stabilny. Kilkakrotnie synek był odłączany od respiratora niestety na samodzielnym oddychaniu radził sobie kilka godzin i konieczna była ponowna intubacja gdyż pęcheżki płucne sie sklejały i zapadały. Wykryto u niego tez szmer nad sercem którego przyczyna był nie zamknięty przewód Botalla który powinien się sam zamknąć w kilka godzin po porodzie (niestety nie zawsze u wcześniaków).Podali mu moją krew gdyż niekiedy to też powoduje zamknięcie tego przewodu niestety bez skutku.
13.08 w CZMiD w ligocie dokonano zamknięcia tego przewodu, operacja przebiegła gładko nie wymagał nawet transfuzji krwi, po powrocie do częstochowy po kilku dniach został z respiratora przełączony na CEPAP a później sam oddychał niestety nie dawał jeszcze sobie z tym rady i musiał wrócić na CEPAP, lekarze postanowili mu podać krew opodwyższonym hematokrycie od kilku dni oddych sam.
Dziś waży 1,400kg (przybiera w zawrotnym tępie) i jest zdrowy czekamy na upragnione 2kg i zabieramy go do domu lekarze powiedzieli że zajmie to około 20 dni.
Dziś juz tez nie nazywa sie Aleksander tylko Aleks (zmieniliśmy przy wyrabianiu aktu urodzenia) ale jego wyczyn w walce o życie świadczy że jest równie Wielki jak Aleksander
