Martycha1 bardzo bardzo współczuję i doskonale wiem co czujesz..naprawdę. Moje Serduszko miało dokładnie tę samą wadę wrodzoną...anencefalię...zadnego ratunku, zadnej nadziei.Do tego wszystkiego niewykształconą lewą rączkę i brak prawej oraz brak obu nerek. Moje Słonko odeszło 11.06.2010...w 15 tygodniu ciąży za sprawą poronienia indukowanego, czyli takiego na które sama z męzem musiałam się zgodzić. Usłyszałam od lekarzy dokładnie to samo co Ty..że nie ma żadnych szans, że maluszek umrze tuż po urodzeniu. Decyzja o zakończeniu mojej ciąży była najkoszmarniejszym wydarzeniem w życiu. To piekło, którego nikomu nie życzę. Zrobiliśmy jeszcze amniopunkcję, któa wykazała podwyższony poziom acetyloholinesterazy, któa odpowiedzialna jest za prawidłowe funkcjonowanie ośrodkowego układu nerwowego...ja miałąm za dużo tego enzymu i być może przyczynił się do tego co się stało. Badania wykazała, ży był to..jak określili lekarze "przypadek", że takie rzeczy zdarzają się najczęściej, że nie był to problem z genami. Przebadaliśmy się mężem pod względem problemów genetycznych i wogóle...wszystkie wyniki świetne, książkowe. I co z tego? nic nie cofnie życia Mojemu Aniołkowi. Amniopunkcja wykazała, że byłą to dziewczynka..Moje Najkochańsze Serduszko. Bardzo współczuję i bardzo rozumiem. Ja już nie płaczę...już chyba nie mam łez. Wiem tylko jedno, że to okrutnie niesprawiedliwe, że zdrowe dziewczyny, które chcą mieć dzieci, które tych dzieci szalenie wyczekują..spotyka taki okrutny los. Dziś tłumaczę to sobie ( oczym pisałam już na innych forach) ze chyba po rostu Mój Maluszek był taki wspaniały, że Pan Bóg chciał go mieć u siebie i że patrzy dzis na swoją mamę z nieba...życzę Tobie i innym Aniołkowym Mamom dużo, dużo sił i wytrwałości...bo przecież po deszczu musi wyjść Słonko prawda? Zapalam Światełko (*)(*) dla Wszystkich Naszych Kochanych Aniołków.