Cześć kobietki.
Muszę dać upust moim emocjom, nie mam komu się wygadać, a już nieraz dostałam od Was ogromne wsparcie. A więc mam kochanego męża, dobrego człowieka, który naprawdę jest miłością mojego życia. Jednak po ślubie spadły na nas wszystkie nieszczęścia jakie tylko możliwe, straciłam pracę, mąż teraz stracił pracę, tym samym starania o dziecka zaprzestane. Ja juz nie mam sił....
czy Wy też tak miałyście, że po ślubie zaczęło się źle dziać?
Kochana, u mnie było podobnie, równia pochyła. Straciłam pracę zaraz po podróży poślubnej (redukcja etatów), znalazłam inną, która okazała się koszmarna. Mąż zaczął sobie olewać i wpadł w uzależnienia, albo ja dopiero przejrzałam na oczy i nie widziałam tego wcześniej. 3 miesiące po ślubie - amory opadły, mąż poszedł na leczenie odwykowe. Ale wszystko naprawił czas i ciężka praca. Nie było kolorowo, bo z jednego uzależnienia wpadł w inne. Koszmar, koszmar, koszmar, do tego straciłam ciążę - miałam usuwane puste jajo płodowe.
Finansowo - klapa. Posypało się konkretnie. Nie chciałam już dziecka, małżeństwo klapnęło na dupę, trzeba było zacząć od początku.
Ale jest takie mądre zdanie które znalazłam gdzieś w necie, fruwa mi wokoło głowy od tego czasu.
Parafrazując: Los przyniesie Ci tyle ile jesteś w stanie unieść. A Twoja sprawa co z tym zrobisz i jak to przekujesz.
Oraz drugie: Chcesz rozśmieszyć Boga? Opowiedz mu o swoich planach.
Wiem jedno, takie sytuacje mimo, że są straszne, okropne i ciężkie mają jeden z dwóch skutków - zależy jak na to spojrzeć. Albo wychodzisz z tego "ale mnie życie pokiereszowało, coś strasznego", albo wychodzisz z tego "życie zahartowało mnie tak, że wiem, że poradzimy sobie w każdej sytuacji".
Warto się nie poddawać i walczyć o wspólne plany, albo wziąć oddech i popatrzeć z innej perspektywy na całość. Może warto coś zmienić?
Mąż przeszedł dwie terapie, zaraz będzie rok jak uwolnił się z okowów obydwu nałogów. Znalazłam super pracę, mąż zmienił swoją również na lepszą. W końcu zaszłam w ciążę i idzie dobrze. Planowaliśmy wyprostować finanse wyjazdem do Norwegii na jakieś 2 lata, ale los postanowił, że będzie inaczej i jesteśmy szczęśliwi jak nigdy dotąd, czekamy na nasz cud.
Trzeba samemu zmierzyć, na czym nam zależy i o to walczyć. Trzymam kciuki ❤