Mamoot, no czad! Chociaż miałabym stresa, że urodzę w drodze.
Ja też miałam stresa, ale co bylo robić ;-) Starałam się tylko, żeby kierujący samochodem Marcin się nie zorientował jak poważna jest sytacja
Jakby co, to on by odbierał Marysię w samochodzie. Dałby na pewno radę. Ale na szczęście się udało w szpitalu.
Cicha, jak już urodziłam, to właśnie wspominałam Twoje opowieści o porodzie Zosi. Wcześniej zazdrościłam, a teraz się cieszę, że i mi się tak szybko udało :-)
Chłopcy na "wakacjach" u moich rodziców. Najpierw Marcin miał spokój i mógł dom do końca przygotować, a teraz ja mam spokój. Jak usłyszeli, że siostra im sie urodziła, to jak jeden maż orzekli, że trzeba zabawki wyżej przenieść, żeby im nie zaśliniła
Pewnie dlatego, że ostatnio mieli doczynienia z małymi dziećmi, które sa na etapie brania wszystkiego do buzi.
Jutro jadą z moimi rodzicami na Mazury i pewnie Marcin pojedzie po nich w piątek lub sobote, żebyśmy mogli wspólnie spędzić Święta. Tęsknię już za nimi bardzo, ale za to spokój w domu jest nieoceniony. Mogę teraz naprawdę poodpoczywać.
Fotki będą :-)