gkvip2505
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 7 Lipiec 2011
- Postów
- 1 283
No to i ja opisze moj porod. Sorki ze dopiero teraz ale dla mnie to bylo bardzo trudne wrecz traumatyczne doswiadczenie i musial najpierw poradzic sobie z tymi emocjami jakie wywoluje we mnie wspomnienie porodu. Takze wybaczcie za zwloke.
27 czerwca rano na calym moim ciele pojawilo sie jakies dziwne uczulenie, plamy sama nie wiem co to bylo i do tego przeokrutnie swedzialo. Oczywiscie opuchnieta bylam juz cala od jakiegos czasu ale tego dnia bylo jeszcze gorzej. Przez caly dzien czulam sie ok tylko to uczulenie bylo coraz gorsze :-( stopy i lydki mialam juz podrapane do krwi. Wieczorkiem mezus wrocil do domu i postanoeilismy ze jedziemy do Glasgow do kliniki bo ta opuchlizna i to swedzenia bylo coraz gorsze. Zaczelam myslec ze moze to ta cholestaza czy cos. Okolo 23.00 bylam w szpitalu i jak tylko zobaczyli moje nogi zapadla decyzja ze zostaje. I tak porobiono mi rozne testy i ktore nie potwierdzily moich podejrzen i nie byla to cholestaza. Mimo masy testow lekarze nie wiedzieli co mi jest a ze byla to ciaza wysokiego ryzyka wiec zapadla decyzja o wywolaniu. i tak kolo 17tej podano tmi dowcipnie tabsa i tak kolo 20tej zaczelam czuc skurcze. O 21ej skurcze bardzo szybko sie nasilaly wiec poinformowalam personel i 15min pozniej mialam juz prywatna sale z tv, szalerkim i wanna, wc i z 2 poloznymi do dyspozycji czyli wypas. W miedzy czasie zadzwonilam do mezusia aby przyjezdzal bo sie zaczelo - na tym etapie nic nie zapowiedalo ze cos pojdzie nie tak, wiec nie martwil mnie wcale fakt ze on ma az 3godz drogi do kliniki czyli bedzie okolo 24 na miejscu. .
Przez nastepne dwie godz mimo juz dosc silnych skurczy czulam sie dobrze i z poloznymi mialysmy niezly ubaz z naszych opowiesci o mezach. O 23.10 zaczal sie koszmar:-(. Oczywiscia caly czas bylam podlaczona pod KTG i nagle tetno malej zaniklo - nie przejelam sie tym wcale no bo wiadomo jak to jest z tymi maszynami - ale nagle polozna zaczela krzyczec ze natychmiast musze sie obrucic na prawy bok i cignela mnie za biodro aby to przspieszyc ( wszystko sie dzialao w trakcie skurczu wiec bol nie do opisnia ). W tym samym czasie druga polozna wybiegla z sali. Kompletnie nie wiedzialam co sie dzieje. Po chwili na sale wpadla polozna i lekarz ktory szybko mowiac powiedzial ze jest problem z tetnem malej, ze musza wbic malej igle w glowke bo w ten sposob beda mogli kontrolowac prace jej serca i ze on musi to zrobic teraz i tak sie stalo. Od tego momentu z cipulindy wychodzil mi kabel ktory podlaczyli chyba do ktg jak rowniez nie moglam sie kompletnie ruszac bo kazdy ruch powodowal ustawanie jej tetna. Zaczeto mi podlaczac kroplowki i non stop mialam maske tlenowa. Od tej chwili modlilam sie o kazdy sygnal z tej maszyny. Tetno pojawialo sie i znikalo, modlilam sie i prosilam boga aby wzal mnie a ja zostawil. Na sali bylo pelno ludzi, kilka poloznych i 3 lekarzy cos tam gadali ale w tym wszystkim wogole ich nie slyszalam . Patrzylam na zegar i myslalm o mezu czy zdazy:-(. Okolo 24 przyjechal maz ale za nim wszedl lekarz rozmawial z nim na korytarzu ze nie jest dobrze., ze moglo dojsc do niedotlenienia. Oczywiscie mi tego ani oni ani on nie powiedzieli. Maz zachowal zimna krew i caly czas mnie wspieral. Zaraz po jego przyjezdzie poprosilam o jakies znieczulenie bo juz nie wytrzymywalam z bolu. Skurcze bylu co 1min bol przeokrutny ale najgorsze byla walka z wlasnym cialem zeby podczas skurczy sie nie ruszyc. Podali mi gaz, ale szybko i on nie pomagal. Rozwarcie wogole nie postepowalo, wiec okolo 2.00 poprosilam o epidural. Tuz przed podaniem sprawdzono karte ciazy i okazalo sie ze nie moga mi go podac bo jestem uczulona na jeden ze skladnikow, zaczelam tracic przytomnosc, podano mi morfine ale ona tez nie pomogla. Rozwarcie ciagle to samo 5cm. Wytrzymalam tak do 4.00 i wtedy lekarze podjeli decyzje o cesarce - boze jak ja sie ucieszylam, niestey nie dlugo trwala moja radosc bo lekarz stwierdzil ze mnie zbada i okazalo sie ze jest 7cm i ze juz za pozno na cesarke zaraz podlaczono mi do drugiej reki jakos inna kroplowke i dali jakis zastrzyk po czym zaraz z
27 czerwca rano na calym moim ciele pojawilo sie jakies dziwne uczulenie, plamy sama nie wiem co to bylo i do tego przeokrutnie swedzialo. Oczywiscie opuchnieta bylam juz cala od jakiegos czasu ale tego dnia bylo jeszcze gorzej. Przez caly dzien czulam sie ok tylko to uczulenie bylo coraz gorsze :-( stopy i lydki mialam juz podrapane do krwi. Wieczorkiem mezus wrocil do domu i postanoeilismy ze jedziemy do Glasgow do kliniki bo ta opuchlizna i to swedzenia bylo coraz gorsze. Zaczelam myslec ze moze to ta cholestaza czy cos. Okolo 23.00 bylam w szpitalu i jak tylko zobaczyli moje nogi zapadla decyzja ze zostaje. I tak porobiono mi rozne testy i ktore nie potwierdzily moich podejrzen i nie byla to cholestaza. Mimo masy testow lekarze nie wiedzieli co mi jest a ze byla to ciaza wysokiego ryzyka wiec zapadla decyzja o wywolaniu. i tak kolo 17tej podano tmi dowcipnie tabsa i tak kolo 20tej zaczelam czuc skurcze. O 21ej skurcze bardzo szybko sie nasilaly wiec poinformowalam personel i 15min pozniej mialam juz prywatna sale z tv, szalerkim i wanna, wc i z 2 poloznymi do dyspozycji czyli wypas. W miedzy czasie zadzwonilam do mezusia aby przyjezdzal bo sie zaczelo - na tym etapie nic nie zapowiedalo ze cos pojdzie nie tak, wiec nie martwil mnie wcale fakt ze on ma az 3godz drogi do kliniki czyli bedzie okolo 24 na miejscu. .
Przez nastepne dwie godz mimo juz dosc silnych skurczy czulam sie dobrze i z poloznymi mialysmy niezly ubaz z naszych opowiesci o mezach. O 23.10 zaczal sie koszmar:-(. Oczywiscia caly czas bylam podlaczona pod KTG i nagle tetno malej zaniklo - nie przejelam sie tym wcale no bo wiadomo jak to jest z tymi maszynami - ale nagle polozna zaczela krzyczec ze natychmiast musze sie obrucic na prawy bok i cignela mnie za biodro aby to przspieszyc ( wszystko sie dzialao w trakcie skurczu wiec bol nie do opisnia ). W tym samym czasie druga polozna wybiegla z sali. Kompletnie nie wiedzialam co sie dzieje. Po chwili na sale wpadla polozna i lekarz ktory szybko mowiac powiedzial ze jest problem z tetnem malej, ze musza wbic malej igle w glowke bo w ten sposob beda mogli kontrolowac prace jej serca i ze on musi to zrobic teraz i tak sie stalo. Od tego momentu z cipulindy wychodzil mi kabel ktory podlaczyli chyba do ktg jak rowniez nie moglam sie kompletnie ruszac bo kazdy ruch powodowal ustawanie jej tetna. Zaczeto mi podlaczac kroplowki i non stop mialam maske tlenowa. Od tej chwili modlilam sie o kazdy sygnal z tej maszyny. Tetno pojawialo sie i znikalo, modlilam sie i prosilam boga aby wzal mnie a ja zostawil. Na sali bylo pelno ludzi, kilka poloznych i 3 lekarzy cos tam gadali ale w tym wszystkim wogole ich nie slyszalam . Patrzylam na zegar i myslalm o mezu czy zdazy:-(. Okolo 24 przyjechal maz ale za nim wszedl lekarz rozmawial z nim na korytarzu ze nie jest dobrze., ze moglo dojsc do niedotlenienia. Oczywiscie mi tego ani oni ani on nie powiedzieli. Maz zachowal zimna krew i caly czas mnie wspieral. Zaraz po jego przyjezdzie poprosilam o jakies znieczulenie bo juz nie wytrzymywalam z bolu. Skurcze bylu co 1min bol przeokrutny ale najgorsze byla walka z wlasnym cialem zeby podczas skurczy sie nie ruszyc. Podali mi gaz, ale szybko i on nie pomagal. Rozwarcie wogole nie postepowalo, wiec okolo 2.00 poprosilam o epidural. Tuz przed podaniem sprawdzono karte ciazy i okazalo sie ze nie moga mi go podac bo jestem uczulona na jeden ze skladnikow, zaczelam tracic przytomnosc, podano mi morfine ale ona tez nie pomogla. Rozwarcie ciagle to samo 5cm. Wytrzymalam tak do 4.00 i wtedy lekarze podjeli decyzje o cesarce - boze jak ja sie ucieszylam, niestey nie dlugo trwala moja radosc bo lekarz stwierdzil ze mnie zbada i okazalo sie ze jest 7cm i ze juz za pozno na cesarke zaraz podlaczono mi do drugiej reki jakos inna kroplowke i dali jakis zastrzyk po czym zaraz z
Ostatnia edycja: