Strona
666 - nie moglo mnie tu zabraknac
U nas nocki tez przerywane czestym placzem - ale takim cichym chlipaniem, az mi serce peka

Nie wiem tylko czy to zeby czy zmiana miejsca i nadmiar wrazen. Staram sie utrzymac rytm dnia, "dozujemy" gosci, jezdzimy w odwiedziny tylko popoludniu itd.
Zeboli narazie ni widu ni slychu...
I najgorsze jest to, ze moja Amelka jak zaplacze w nocy to najlepiej uspokaja sie sama - jesli podejde i ja wybudze to bedzie krzyk na maksa. Takze staram sie pare minut poczekac i sprawdzic czy przestanie plakac, czy rozplacze sie mocniej. Przewaznie sie uspokaja.
A takie nagle krzyki, straszny placz pojawily sie u nas jak ja mialam dola, gdy umarl moj wujek

Dwie noce Amelia zrywala sie z wrzaskiem i nie moglismy jej uspokoic przez dlugi czas - w takich sytacjach dobrze miec cyca-uspokajacza, bo nic innego nie pomagalo, tylko tulenie w lozku z cycem w buzi.
Pozdrawiamy wszystkie nocne placzki - aby to sie juz nie zdarzalo...