Tricolor, wiesz co... nie wiem jak zacząć... zaczeło mi się to w gimnazjum i liceum... w liceum miałam już takie dołki że o parę razu nieomal bym ze sobą nie skończyła... raz nawet już krwią plułam i byłam cała sina... niby dosłownie parę ludzi o tym wie, z czym się borykam... brałam swojego czasu leki ziołowe na to, ale byłam po nich jak otumaniona i przestałam je brać bo było trochę lepiej... zaczęłam się spotykać z moim A, byłam szczęsliwa, nie myślałam i pierdołach... ale jakiś czas temu znowu się to odezwało ( w domu rodzinnym ciężko, stąd wiem co przeżywałaś z rodzicami i cieszę się z poprawy relacji u ciebie), a teraz ta teściowa, jakby mogła, to by mnie zniszczyła, nie może się pogodzić chyba tym, że Adam się ożenił, ustatkował jest szczęsliwy i ma rodzinę. Zaczęliśmy się spotykać on wyglądał jak stary malutki... możecie sobie wyobrazić... przy mnie odżył!!!!! to nie ten sam człowiek. teściową szlag trafia, bo chyba stracila nad nim kontrolę... rządziła jego bratem, aż w końcu z domu go wyrzuciła. mieszała i miesza co i rusz... wszystko musi być pod jej dyktando... ale ja to inaczej rozumiem... że jak u kogoś mieszkam, to mam obowiązek dbać o moją rodzinę czyli Adama i Julinkę, ale nie pozwolić sobie wejść na głowę i sobą pomiatać czy rządzić!!!! a teraz, jak jestem w ciąży to nie biorę nic... a tu dołki mam co trochę... a że ta sytuacja w domu mnie przerasta, to łapię doły... nie daję rady... a nie mogę tego pokazać.
Andziu, powodzenia na wizycie
Monia, ale ten twój mąż przewidujący ;-) pozazdrościć...