reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Znasz to? Dzień ledwo się zacznie, a Ty już masz na koncie przebieranie w półśnie, mycie części do laktatora i gorączkowe poszukiwania smoczka pod kanapą. Jeśli w tym chaosie marzysz choć o jednej rzeczy, która ułatwi Wam codzienność – weź udział w konkursie i wygraj urządzenia Baby Brezza, które naprawdę robią różnicę! Biorę udział w konkursie
reklama

Czy to jest normalne?

A może ma syndrom młodego ojca - czuje się odrzucony, bo Ty nie poświęcasz mu już całej uwagi, bo skupiasz się na dziecku. Wielu facetów to dopada - mojego męża też, choć tyle rozmawialiśmy o tym przed urodzeniem Filipa i wydawało nam się, że nas ten problem nie dotyczył. A jednak - moje zmęczenie, brak czasu, brak ochoty na seks i to, że ciągle myślą i ciałem byłam przy małym ( czasem siłą rzeczy, bo przez pierwsze miesiące wisiał mi non-stop na cycu) brał za brak zainteresowania, myślał,że już się dla mnie nie liczy i że ważny jest dla mnie już tylko dzieciak. A tak nie było - potrzebowałam go bardziej niż kiedykolwiek i też wściekałam się, że za mało czasu nam poświęca i ciągle gdzieś "ucieka" z domu. A on poprostu starał się jakoś odnaleźć w nowej sytuacji i nie bardzo mógł. Pomogła rozmowa no i to, że i ja uświadomiłam sobie, że on też pracuje, też ma prawo być zmęczony, a kiedy chce mnie przytulić a ja jestem tak zmęczona, że nie chce mi się wykonać gestu w jego stronę, to on bierze to za obojętność i brak uczucia. Pomogła oczywiście rozmowa, spokojna, beż zarzucania sobie nawzajem czegokolwiek.
Może i u Was jest podobnie - może Twój facet nie umie się odnaleźć w nowej sytuacji. Bo tak naprawdę nikt z nas nie wyobraża sobie jak to jest, kiedy przyjdzie dziecko, dopóki to się nie zdarzy. I dla wielu szokiem jest, jak się wtedy wszystko zmienia. Może spróbuj spojrzeć na wszystko jego oczami - nie chcę go bronić, ale może nie jest do końca tak, że go nie obchodzicie - Ty i dzidzia. Może spokojna rozmowa coś da, warto spróbować, w razie czego nic nie tracisz....

pozdrawiam
nikita
 
reklama
Dzięki za radę nikita! Chyba masz racje z tym ,że nie umie się odnaleźć(teściowie też mi to podsunęli). Mam nadzieję że spokojna rozmowa rozwiąże kłopot. Jeszcze raz dzieki!!!
Pozdrawiam.
 
A dziękuję Ci KINDZIU uprzejmie ;D, ja wcale taka mundra nie jestem, poprostu znam to z doświadczenia. Blanka, napisz koniecznie, jaki efekt tej rozmowy, trzymam kciuki, żeby pomogło
pozdrawiam


nikita
 
te chłopy to jednak bydlaki...

Emih kochana, ja tez jestem po rozwodzie (równiez nie było dzieci), a teraz mam najcudowniejsza istote na świecie i... chory związek.
Słuchaj, nie daj się. Trzymaj się ciepło, ja wierzę, że wreszcie nam sie uda dotknąc szczęścia! Przecież tak wiele z nas jest szczęśliwych, radosnie budząc się koło swych mężczyzn :) Nam tez się uda. Zaciskam kciuki!!


Witam Kochane Kobitki Po Dłuuuugiej Przerwie :)

Czytałam swoje stare wypowiedzi na naszym kochanym forum BB i pozwoliłam sobie zacytować swój tekst, bo chciałabym Wam wszystkim powiedzieć, że jednak można być w życiu szczęśliwą, po podjęciu tej ciężkiej decyzji jakim jest rozstanie z ojcem własnego dziecka.

Rozstaliśmy się w czerwcu . Ja wyprowadziłam się z własnego mieszkania do swoich rodziców. Potem co prawda czekała mnie droga przez mękę :no:. Pan Tatuś nasłał na mnie prawnika, nie chciał oddać mieszkania - zaproponował ugodę, że wypłaci 20 tys zł, a ja oddam mu swoje mieszkanie (zrobiłam go kiedyś współwłaścicielem - błąd podstawowy) i oddam mu udziały w jego firmie (jestem współwłaścicielem i prezesem*). Ciekawe, bo wartośc mieszkania dzisiaj wynosi 300 tys. Tak... Nie płacił grosza na dziecko, nie interesował się nim kompletnie (ponad miesiąc Hubert ojca nie widział, bo Tatuś nie był zainteresowany). No, a później na przykład dostałam pismo od jego prawnika, że odbierze mi prawa rodzicielskie, bo utrudniam ojcu kontakt z dzieckiem :confused:. Nie wspomnę o tym, co zaczął robić w firmie, aby mnie wsadzić do więzienia za przekręty... O szantażach i dziwnych dzwoniących Panach, też nie wspomnę...

Dzisiaj jestem 20 kilogramów chudsza, moja książka telefoniczna składa się w 60% z kontaktów do prawników, mieszkam z rodzicami... Ale. No właśnie.Jestem z fantastycznym mężczyzną, który kocha nie tylko mnie, ale również moje dziecko. Ba! Hubert świata poza nim nie widzi. Chyba czekam tylko na oświadczyny :-D!

Poza tym Pan Tatuś nie zmienił sie wogóle. Wyciszył, bo okazało się, że blondynka również może mieć łeb na karku. Krótko mówiąc, lekko się przestraszył. No, i karty teraz trzymam ja. Płaci na dziecko miesięcznie 500 zł, a Huberta widuje jak mu wygodnie. To znaczy raz na tydzień, dwa. Różnie. Miałam już numery typu - Tatuś miał wziąć dziecko, dziecko w bucikach stało przy drzwiach, a Tatuś zadzwonił, że się rozmyślił, bo umówil się na golfa :baffled:. Słownictwo mi się wtedy poprawiało...

Wiele z Was pytało mnie co się stało w moim życiu, co tak naprawdę się zmieniło. Dziewczynom, które mnie znaja i pamiętaja - wyjaśniam - jest wspaniale!!

Tym, którym brakuje wiary we własne możliwości, mówię: Dziewczyny, pierwszy krok jest najgorszy. Ale nie dajcie się poniżać, szukajcie szczęścia, bo ono istnieje, i jest na wyciągnięcie ręki. Nie jest łatwo, ale później skrzydła, które dostaniecie - uniosą Was naprawdę wysoko! Nie wolno się poddawać. To jest najważniejsze. Popatrzcie na te Wasze skarby i powtarzajcie sobie co ranek: Jestem silna. Mogę. Wygram.

Ściskam Was wszystkie mocno.
Fajnie jest wrócić do Swoich.

Pozdrawiam.

*Dla wtajemniczonych - to nie jest Bociania Łąka.
 
Kochane Kobitki,

nie należy trwać w związku na siłe, licząc, że się coś zmieni. Na pewno się nic nie zmieni!!!

Należy próbować i wierzyć, że się uda, bo się uda jeżeli chcecie tego.:tak:

A pamiętajcie słuchajcie rad od ludzi, którzy Was kochają, ale wyciągajcie tylko to co jest dla Was dobre. Ważne jesteście Wy i Wasze dzieci. A chłopów jest jak "mrówków" oni potrawią kochać nawet cudze dzieci!!! Wiem to po sobie.
powodzonka
 
wiecie co? poczytałam tu trochę i czasem się dziwię,albo to może ja jestem dziwna! kiedyś jak bylam sama albo z facetem do imprez to imprezowaliśmy,ale nigdy takiego faceta nie chciałam bo wiem że piwko i brak odpowiedzialności robią swoje:) wiec gdyby mój mąż wyruszył w tango sam na całą noc to nie byłby moim mężem,przedewszystkim zrezygnowałabym z niego na samym początku! owszem,zdaża mu się nawet teraz urżnąć(kiedyś mnie),ale zwykle razem jeździmy na imprezy i spoko jest!
 
Cześć Dziewczynki,
przeczytałam prawie wszystkie posty i pomyślałam, że dopiszę swój problem właśnie tu.
Mam problem z mężem. Moim zdaniem duży i nie wiem jak sobie z nim poradzić. Wszystko trwa już ponad pół roku, od pół roku przeżywam niekończący się kryzys, stałam się bardzo mocno nerwowa, wybuchowa, płaczliwa i opryskliwa. Do wszystkich niestety.
Nie będę tu Wam streszczać półrocznej historii mojego życia, tych wszystkich traumatycznych przeżyć, bo miejsca nie starczy - postaram się zawrzeć samą esencję.
Znamy się z mężem od 2001 roku, od 2007 jesteśmy małżeństwem. Do końca października 2008 na WSZYSTKIE imprezy chodziliśmy razem. Nie zdarzyła się tak na prawdę ani jedna, na której bylibyśmy oddzielnie. Do wtedy. Od października 2008 zaczął wychodzić na imprezy beze mnie. Muszę tu dodać, że to były imprezy z ludźmi od niego z pracy. Dodatkowo raz w tygodniu wychodził z nimi na siatkówkę i dodatkowo też czasem w tym samym dniu na jakieś piwo.
Po jakimś czasie dorwałam jego billingi. Okazał się, że wydzwania i wypisuje do jakiejś koleżanki ze swojej pracy. Fakt, rozmowy nie były jakieś wielce długie, trwały po kilka minut, smsów też wiele nie było, ale były. Czasami nawet o 22giej. Dzwonił i pisał do niej zawsze jak mnie w pobliżu nie było i za chiny nie wiedziałam w ogóle o tej dziewczyny istnieniu. Ani słowa o niej nigdy nie pisnął. A gdyby to była tylko jego koleżanka, jak twierdzi do dziś, to wspomniałby o niej choć raz prawda??
Na tym kończę swój wywód. Dalej postaram się podać fakty.
W pracy u męża wyszła afera z mojego powodu raczej nie do odkręcenia (oczywiście chodziło o męża i tę dziewczynę) - podobno, o czym mąż nie omieszkał mnie poinformować - nikt mnie tam nie lubi.
Mój mąż nadal wychodzi ze znajomymi z pracy jak tylko jakaś imprezka się napotknie, niestety nie jest w stanie opuścić żadnej.
Oczywiście ciągle chodzi na piłkę i do tego w kłótni wczoraj mi oświadczył, że będzie chodził dwa razy w tygodniu.
Kłócimy się bardzo, bardzo często.
Nie potrafię pogodzić się z jego wyjściami z tymi ludźmi, bo wiem, że oni mnie nie znoszą i czuję się "zdradzona" przez mojego męża, jeśli idzie on z nimi a mnie zostawia w domu.
Mój mąż poprzednie andrzejki spędził z nimi i z nią. Ja siedziałam w domu.
Mój mąż na moje imieniny zaprosił swoich kolegów i spili się chyba za moje zdrowie.
Mój mąż jakoś tak dziwnie wszystkie dla mnie, dla nas ważne momenty spędza ze swoimi znajomymi z pracy, zamiast ze mną. Przykładem był dzień, gdy potwierdziła się moja ciąża. Mój mąż obchodził imieniny kolegi z pracy. Ja siedziałam w domu.
Mój mąż ciągle pracuje z tą dziewczyną, nie wiem, co jest między nimi, może nie ma nic, sama nie wiem, jednak nie mogę przestać o niej myśleć, to tkwi jak drzazga w sercu i zagoić się nie może.
Bardzo często płaczę, wciąż jestem nerwowa. Zaczyna się u mnie niedługo 13 tydzień ciąży. Obawiam się o dzidziusia.
Czuję się jak sprzątaczka, kucharka, praczka i pani od zakupów. Wszystko robię sama w domu. Czasami nawet na kolanach odkurzam przy łóżku, na którym on jak panisko z laptopem leży. Czasem, bardzo rzadko, ale czasem, jak już się rozpłaczę, to mi pomoże. Rzadko proszę. Prosiłam swojego czasu. Ileż można. :-(
Ostatnio, a byłam już w ciąży - mieliśmy malować kuchnię. Obraził się na mnie, bo chciał malować brudne ściany, a ja mówiłam, że umyć je najpierw trzeba. Poszedł się położył. A ja jak ta idiotka sama ściany i sufit szorowałam.
Parę miesięcy temu poszłam z domu do rodziców. Nie odzywał się do mnie chyba 3 dni, potem do mnie przyjechał. Jak pisał do mnie, że jedzie, pisał też do niej w międzyczasie. Gdybym wiedziała, co wtedy myślał, nie wróciłabym z nim. Potem się dowiedziałam dopiero - "jak znała drogę do rodziców, to będzie znała drogę z powrotem" :baffled:
Jeszcze jeden fakt. Tyle razy mówiłam, co mnie boli. Niestety nasze rozmowy kończyły się kłótniami, więc pomyślałam, że będę pisać - że będzie mi łatwiej myśli wyrazić. Starałam się pisać bez zbędnych emocji - tylko moje uczucia wyrażone słowami. Okazywało się potem, że on nic z tego wszystkiego nie pamięta.

Przez te pół roku stałam się z wesołej, radosnej, optymistycznej osoby - zgorzkniałą, sfrustrowaną, płaczliwą i znerwicowaną osobą. Sama nie wiem, na co liczę. Liczę chyba, że może on zrozumie, że się zmieni, sama nie wiem.
Wiem też, że ja święta nie jestem, bo nie jestem miła dla niego, ale we mnie po prostu gnije coś i nie potrafię sobie z tym poradzić. Nie potrafię też zaakceptować tego, że on wychodzi z domu z tymi ludźmi i z tego co się dowiedziałam tych wyjść będzie coraz więcej.
Piszę do Was, dziewczyny, bo chcę się dowiedzieć, czy faktycznie przesadzam i wyolbrzymiam, jak to on mi mówi cały czas? Czy mi się w głowie coś uroiło niepotrzebnie? Czy to jednak ja mam rację. Bardzo mocno się pogubiłam. I nie wiem, co robić. Czy mam jeszcze na co liczyć... :-(
 
Zapomniałam dodać kilka istotnych faktów.
Do tego nieszczęsnego października poprzedniego roku wszytko między nami było cudownie. Kochałam go najmocniej na świecie i nie wyobrażałam sobie życia bez niego. Wszystko zmieniło się z dnia na dzień. Miałam wrażenie, że obok mnie żyje obcy mi facet. Wcześniej byłam pewna, że będzie najwspanialszym mężem i ojcem na świecie i dałabym sobie za niego rękę uciąć. Dziś wiem, że byłabym bez ręki. :-(
Najdziwniejsze jest to, że on nie widzi w swoim zachowaniu nic złego. Mówi też, że mnie kocha. Ale jak pytam, co to znaczy, bo stwierdzam, że miłość to nie słowa tylko czyny - milknie. :-(
 
reklama
Ojej K-Leo...
Aż mam ochotę nastukac temu Twojemu Panu.
To na pewno nie jest normalne, ze pan nie spędza z Tobą czasu, tylko z potworkami z pracy. Natomiast normalne jest, że Tobie sie to nie podoba.
Co to znaczy, że nie lubi Cię jego towarzystwo z pracy? to czemu przyszli na Twoje imieniny?
K_Leo, jak możesz to wyprowadź się na trochę do rodziców. Teraz potrzebny jest Ci spokój i powinnaś zająć się swoim brzuszkiem a nie odkurzaniem wokół uwalonego na łóżku pana i władcy, a już w ogóle zapomnij o jakichś cięższych pracach- szorowanie ścian, ale pomysł! Ty jestes teraz najważniejsza, bo od Twojego zdrowia zależy zdrowie dziecka.
Może czas postawić jakieś warunki mężowi-albo, albo. Niech się decyduje: Ty i dziecko albo siatkówka po pracy. Wiesz, wydaje mi się, że niestety jak zostawisz sprawę tak jak jest, to po urodzeniu dziecka nic się nie poprawi, może się nawet pogorszyć. Bedzie częściej wychodził z domu, bo "dziecko bedzie mu przeszkadzało", bo"będzie płakało" a "żona jakaś taka zmarnowana życiem".
Może naprawdę trzeba nim potrząsnąć.
Ja bym się wyprowadziła do mamuni... przynajmniej na jakis czas. Jak on tego nie przetrzyma, to znaczy, że nie jest Was wart.

Napisz koniecznie co i jak.
Ja trzymam za Ciebie kciuki.
A jak znosisz ciążę? Mam nadzieję, że dziecko Ci za bardzo nie dokucza:)
Trzymaj się:)
Ludzikowa Mama
 
Do góry