reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Znasz to? Dzień ledwo się zacznie, a Ty już masz na koncie przebieranie w półśnie, mycie części do laktatora i gorączkowe poszukiwania smoczka pod kanapą. Jeśli w tym chaosie marzysz choć o jednej rzeczy, która ułatwi Wam codzienność – weź udział w konkursie i wygraj urządzenia Baby Brezza, które naprawdę robią różnicę! Biorę udział w konkursie
reklama

Do zerówki w domu

Moim zdaniem opcja przedszkola okej - ale musiałabyś je totalnie sprawdzić, w Warszawie kiedyś z tego co pamiętam były placówki wyłącznie dla alergików, może coś takiego jest gdzieś u was. Tam w ogóle nie chodziły dzieci bez skrajnych alergii to było punktem, żeby być przyjętym.

Bo na inne placówki bym uważała, znam przypadek z tego roku gdzie placówka wiedziała o alergii a mimo to Pani się zapomniało i dziecko dostało jajko. A to prywatna placówka, dzieci chyba mniej niż 10 więc bez komentarza
Ja znam jedno takie przedszkole, bo córka znajomych też tak reagowala, ale ono jest poza miastem kompletnie od innej strony.
Jedno przedszkole dla alergików jest w centrum miasta, my mieszkamy na obrzeżach. Patrzę realistycznie, czy będzie nam się chcialo w zimie o 6 rano zbierać, żeby zawieźć dziecko do przedszkola? Nie będzie nam się chciało. Szukam czegoś blisko, ale znalazłam jedno, gdzie można dac własne jedzenie. Natomiast dalej zostaje opcja że ktoś go czymś poczęstuje, ze będą urodziny, ktoś coś kupi na wycieczce itd.

No a jak catering przedszkolny, to musieliby naprawdę mocno sprawdzać sklady, bo u nas ostatnio był epizod po chlebie, ktory na ostatnim miejscu składu miał jogurt. No nie sprawdzilismy. Bo dla mnie podmienienie nabiału na wegańskie odpowiedniki tak na codzień to żaden problem, problemem są gotowce. Nawet wegańskie pasty mają czasem napisane, że mogą zawierać mleko no i dla nas takie już odpadają, bo gsyby faktycznie trafiła się "skażona" mlekiem partia to jesteśmy w dupie.

No i wlasnie tego "zapomnienia sie" boję. Większośc ludzi bagatelizuje alergię, a bo najwyżej wysypka czy poboli brzuch. A ja nie mam nawet pewności czy taka nauczycielka się zorientuje, ze 3latek siedzi wśród zabawek i wlaśnie się dusi.
Ja podam mu steryd i juz w trakcie podawania zaczyna oddychać normalnie. A w placówce nie chcą podawać leków. I to też jest problematyczne, bo często nawet adrenaliny ratującej życie nie podadzą, tylko czekają na karetkę.
 
reklama
Być może ta mama tak, akurat to dziecko wychowuje i uczy, ale nie jest to standardowa opcja dziecka z cukrzycą. Większość rodziców z CT1 pozwala dzieciom być dziećmi bo tak jak pisze Loka zjedzenie w ich przypadku nawet tabliczki czekolady nie skutkuje niczym - w przypadku pomy, pompa sama poda tzw. korektę i będzie zbijać cukier. W przypadku mojego dziecka, które pomy nie ma - ja napiszę mu żeby wziął korektę ręcznie, w przypadku kiedy moje dziecko to oleje co się dzieje najczęściej i nie tylko mojemu dziecku większości nastolatków z CT1 tak ma po prostu przez jakiś czas będzie miało wysoki cukier, może w końcu poczuje się źle i sobie weźmie te korektę, a może nie, wróci do domu i wtedy ja mu te korektę podam. Ewentualnie nauczyciel po mnie zadzwoni bo dziecko dziwnie się zachowuje, a nie chce podać nauczycielowi pomiaru :) Generalnie wysokie cukry by skończyły się szpitalem muszą trwać z 3, 6 czy 12 miesięcy - zazwyczaj tak jest stawiana diagnoza, rzadko kiedy ma się takie szczęście, że choroba jest rozpoznawana kiedy cukry są w miarę. Zwykle dziecko miesiącami ma cukry po 600. Nie ma opcji, żeby dziecko, którego rodzice kontrolują poza 8-17 (załóżmy takie opcje chodzenia do placówki) miało takie cukry no stop miesiącami.

Mój syn akurat powinien być na diecie, bo cukrzyca u niego mocno wpływa na wagę i zwyczajnie musi schudnąć, ale gdyby nie to nie byłby na żadnej diecie. Ba nawet teraz mimo odchudzania, w środę zjadł normalnie tort w szkole z okazji urodzin jednego dziecka - nie wyobrażam sobie go karać za to, że jest niepełnosprawny i tak ma przes*ane, i tak jego marzenia można wywalić do śmieci.


A co do przypadku dziecka Loki - zjedzenie czasem nawet śladowych ilości jajka np. w naleśnikach może skutkować wstrząsem czyli śmiercią.

Dla mnie to porównanie jest tak totalnie nietrafione, ze nie ogarniam. No ale to nie pierwszy raz gdzie, ktoś wypowiada się na temat jakiejś choroby widząc ją u kogoś i uważając, że dzięki temu jest znawcą.

Jeszcze - owa dziewczynka może mieć nierefundowaną bardzo nowoczesną pompę gdzie mama sama zdalnie może jej podawać insulinę. Może miała też możliwość wybrania takiej placówki gdzie personel ma kolejne dziecko z cukrzycą, gdzie personel jest przeszkolony itd.
Ja bym Cię bardzo chętnie zaprosiła na grupę fundacji dzieci z cukrzycą i opisami jak wygląda życie dzieci w Polskich przedszkolach/szkołach itd.

A Ty dalej swoje. Po pierwsze mam wykształcenie medyczne i znam doskonale różnice między cukrzycą typu 1, a wstrząsem anafilaktycznym i absolutnie nie namawiam tu nikogo, żeby posłać dziecko do placówki. Jeśli uważasz że zjedzenie tabliczki czekolady przez 4-latke z niewyrównaną cukrzycą jest ok, bo pompa (która w każdej chwili może przestać działać, kabel może się odpiąć podczas zabawy itd) poda insulinę no to gratuluję wiedzy. Ale Ty w ogóle chyba wszystko wiesz najlepiej. I tak można "nie zabierać dziecku dzieciństwa" i podawać tą insulinę ile wlezie, bo tort, bo batonik, bo lody, ale powinnaś sobie zdawać sprawę z konsekwencji takiego postępowania. A co do Twojej jakże kąśliwej uwagi, że coś tam słyszałam i się wypowiadam to do Twojej informacji ta dziewczynka chodzi z moją córką do jednej grupy, z mamą od początku jej choroby mam stały kontakt, bo konsultuje ze mną wyniki badań. I owszem jest cały czas pod telefonem, ciągle sprawdza poziom cukru, jeździ do przedszkola kłuć dziecko, bo pompa nie jest niezawodna, robi korekty, nauczycielki potrafią kilka razy dziennie dzwonić i też się boi, że dziecko podczas zabawy może mieć nagle taki spadek, że straci przytomność, a nauczycielki tego nie zauważą mając pod opieką pozostałe 20 dzieci. Więc oprócz tego, że to dziecko nie może jeść wtedy kiedy chce i tego co chce to jeszcze musi przestać się bawić bo cukier spada. Więc albo u Twojego dziecka cukrzycę wykryto dużo później i nie zdajesz sobie zupełnie sprawy jak to może wyglądać u 4 czy 5-latka albo ignorujesz dlugotrerminowe konsekwencje.
 
A Ty dalej swoje. Po pierwsze mam wykształcenie medyczne i znam doskonale różnice między cukrzycą typu 1, a wstrząsem anafilaktycznym i absolutnie nie namawiam tu nikogo, żeby posłać dziecko do placówki. Jeśli uważasz że zjedzenie tabliczki czekolady przez 4-latke z niewyrównaną cukrzycą jest ok, bo pompa (która w każdej chwili może przestać działać, kabel może się odpiąć podczas zabawy itd) poda insulinę no to gratuluję wiedzy. Ale Ty w ogóle chyba wszystko wiesz najlepiej. I tak można "nie zabierać dziecku dzieciństwa" i podawać tą insulinę ile wlezie, bo tort, bo batonik, bo lody, ale powinnaś sobie zdawać sprawę z konsekwencji takiego postępowania. A co do Twojej jakże kąśliwej uwagi, że coś tam słyszałam i się wypowiadam to do Twojej informacji ta dziewczynka chodzi z moją córką do jednej grupy, z mamą od początku jej choroby mam stały kontakt, bo konsultuje ze mną wyniki badań. I owszem jest cały czas pod telefonem, ciągle sprawdza poziom cukru, jeździ do przedszkola kłuć dziecko, bo pompa nie jest niezawodna, robi korekty, nauczycielki potrafią kilka razy dziennie dzwonić i też się boi, że dziecko podczas zabawy może mieć nagle taki spadek, że straci przytomność, a nauczycielki tego nie zauważą mając pod opieką pozostałe 20 dzieci. Więc oprócz tego, że to dziecko nie może jeść wtedy kiedy chce i tego co chce to jeszcze musi przestać się bawić bo cukier spada. Więc albo u Twojego dziecka cukrzycę wykryto dużo później i nie zdajesz sobie zupełnie sprawy jak to może wyglądać u 4 czy 5-latka albo ignorujesz dlugotrerminowe konsekwencje.

Pozwól, że swoją wiedzę na temat leczenia mojego dziecka pozostawię profesorowi, który go prowadzi niż komuś kto ma "wykształcenie medyczne" i porównuje CT1 do dziecka ze skrajną alergią 🤡

I to, że z wykształceniem medycznym wykazujesz totalną ignorancję w temacie CT1 mnie nie dziwi patrząc na ostatnie wypowiedzi Pani Myśliwiec - nie Ty pierwsza i nie Ty ostatnia.
 
Ostatnia edycja:
To ja tak bardziej współcześnie - mój syn poszedł dopiero do zerówki, teraz jest w 4 klasie. On był towarzyski i do przedszkola nadawał się już wcześniej, ale z powodów rodzinnych nie było to możliwe. Razem z nim zapisałam wtedy córkę jako pięciolatkę, chodzili do różnych grup, ale czasem mieli wspólne zajęcia, plac zabaw itp.
W domu ja się dziećmi opiekowałam, nie chodziły wtedy na żadne zajęcia. Ale idąc do zerówki syn znał literki, potrafił liczyć w wymaganym zakresie, nie odstawał od rówieśników. W okolicy są przedszkola tylko do pięciolatków, wiec później dzieci trafiają do tej zerówki jako "nowe"
 
U nas są zerówki w przedszkolach, ale są też zerówki w szkolach, ja mówię bardziej o tej opcji, bo w zerówce przedszkolnej dalej wjedzie lroblem z cateringiem. A w zerówce szkolnej to już bardziej jak w szkole. I grupa jest nowa, wymieszana, a nie taka, co przez 3 poprzednie lata była razem w grupie przedszkolnej.

Ja do przedszkola chodzilam, ale do zerówki poszłam w szkole i w sumie nie znaliśmy się wcześniej wcale.
Tak jak tu niektórzy już pisali, może ale wcale nie musi wystąpić problem z adaptacją. Wypowiadam się jako nauczyciel przedszkolny. Rzeczywiście dużo dzieci, które przychodzą dopiero do zerówki ma problem z adaptacją. Zanim się obrócą trzeba pójść do szkoły. Najgorzej właśnie jak dziecko wchodzi do grupy, która idzie ze soba od początku, gdzie te przyjaźnie są już dosyć mocno. Więc chyba lepiej z tą zerówką w szkole. No i jeśli macie możliwość posłania go na jakieś zajęcia z dziećmi to super. I masz rację z tym cateringiem. U nas niby jest kuchnia, ale jeśli alergia jest tak na maksa silna to nie wiem czy kucharki by ogarnęły temat. No i posiłki byłby na pewno dużo uboższe.
 
U nas są zerówki w przedszkolach, ale są też zerówki w szkolach, ja mówię bardziej o tej opcji, bo w zerówce przedszkolnej dalej wjedzie lroblem z cateringiem. A w zerówce szkolnej to już bardziej jak w szkole. I grupa jest nowa, wymieszana, a nie taka, co przez 3 poprzednie lata była razem w grupie przedszkolnej.

Ja do przedszkola chodzilam, ale do zerówki poszłam w szkole i w sumie nie znaliśmy się wcześniej wcale.
W zerówce szkolnej dzieci dalej mają 3 posiłki serwowane w stołówce szkolnej. W przedszkolu córki nie ma zerówki i często jest tak że wszystkie dzieciaki idą dalej do szkoły tuż obok przedszkola tą samą grupą którą zaczynały edukację w przedszkolu.
Co do odbiegania od grupy to zależy już od indywidualnych predyspozycji dziecka. Mój często nudził się w przedszkolu, bo był do przodu z umiejętnościami i dopiero PPP i opinia rozwiązały ten problem. Panie nauczycielki miały papier by pracować z nim dodatkowo indywidualnie. W szkole już nie musiał mieć papierów, nauczyciele sami z siebie dają mu dodatkowe materiały. Trafił akurat na fajnych pedagogów niezależnie czy to matematyczka czy językowiec.
Jeśli mały będzie uczęszczał na zajęcia z dziećmi nie powinien mieć problemów wejść w grupę, choć tu też dużo zależy od jego osobowości. Maluch może od małego chodzić do przedszkola a woleć i tak trzymać się z boku.
 
W zerówce szkolnej dzieci dalej mają 3 posiłki serwowane w stołówce szkolnej. W przedszkolu córki nie ma zerówki i często jest tak że wszystkie dzieciaki idą dalej do szkoły tuż obok przedszkola tą samą grupą którą zaczynały edukację w przedszkolu.
Co do odbiegania od grupy to zależy już od indywidualnych predyspozycji dziecka. Mój często nudził się w przedszkolu, bo był do przodu z umiejętnościami i dopiero PPP i opinia rozwiązały ten problem. Panie nauczycielki miały papier by pracować z nim dodatkowo indywidualnie. W szkole już nie musiał mieć papierów, nauczyciele sami z siebie dają mu dodatkowe materiały. Trafił akurat na fajnych pedagogów niezależnie czy to matematyczka czy językowiec.
Jeśli mały będzie uczęszczał na zajęcia z dziećmi nie powinien mieć problemów wejść w grupę, choć tu też dużo zależy od jego osobowości. Maluch może od małego chodzić do przedszkola a woleć i tak trzymać się z boku.

To chyba zależy od szkoły.
W placówkach z którymi miałam kontakt w przedszkolu posiłki są takie same w 3 i 6 latach i nie możesz z nich jakby zrezygnować.
W szkole też są ale tu już rodzic decyduje czy dziecko korzysta czy je to co ma z domu.

Nie spotkałam się żeby zerówka szkolna miała narzucone posiłki a dopiero od pierwszej klasy nie
 
reklama
W mojej osiedlowej są 3 posiłki jak w przedszkolu z uwzględnieniem diet. Dzieci korzystają ze stołówki w innych godzinach niż uczniowie podstawówki, ci mają do wykorzystania 2 przerwy obiadowe (I dla klas 1-3 i kolejna dla 4-8) Alergeny zawsze są rozpisane przy posiłkach. Być może jest też kwestia rezygnacji i donoszenia swojego. W sumie w każdej szkole podstawowej i przedszkolu w mieście jest własna kuchnia (placówki państwowe). Z cateringu korzystają tylko prywatne placówki nie posiadające zaplecza kuchennego.
 
Do góry