Olga, też mamy X-landera, ale XA, choć ten Wasz mojego Męża kusił

No i my bez psa, dlatego nie wyobrażam sobie pchania wózka (nawet takiego jak Wasz) pod górę. Ja na naszych osiedlowych górkach ledwo wyrabiam

Dlatego podziwiam Was za tą wyprawę
Co do laktatorów to moim zdaniem najważniejszy jest... spokój. Pierwszy raz próbowałam odciągać pokarm 6 dni po porodzie. Franek wrócił na dwie doby do szpitala z żółtaczką. Lekarz kazał mi przez noc odciągać pokarm, żeby Młodemu dać moje mleko na drugi dzień.
Ja ryczałam cały dzień i całą noc już tylko przez to, że mi dziecko zabrali i że samo samiusieńkie leży z obcymi ludźmi daleko od nas. Ani pół kropli nie chciało lecieć, choć piersi pękały od nawału mleka. Całą noc nie spałam, uciągnęłam ręcznie ledwo 40 ml (Franek już wtedy wypiłam 100 ml na jeden posiłek)... A w szpitalu mi potem pielęgniarki powiedziały, że i tak mu dadzą butelkę, bo w ten sposób szybciej zbije bilirubinę :/ Na szczęście w domu nie było najmniejszego problemu z powrotem do karmienia.
A potem spróbowałam odciągnąć mleko na spokojnie i... cud - poleciało od razu litrami
***
Aha, tym że piersi nie rosną tak mocno w drugiej ciąży bym się nie przejmowała. Czytałam gdzieś, że bardzo często tak jest, szczególnie jak jest mała różnica czasu między ciążami. U mnie też bez szału - lekko się powiększyły, ale to wszystko.
Położna środowiskowa mówiła mi poprzednio, że często jest tak, że z małych piersi jest dużo mleka, a z dużych ledwo co leci (choć to oczywiście nie reguła). U mnie się to potwierdziło. Nie mam się czym za bardzo pochwalić, ale za to Franek na samej piersi przytył w 6 pierwszych tygodniach życia 2 kilo
