Kasik37 to cd
1. Punkcja. Ja sie nie bałam, bo miałam histeroskopie pod narkoza. Chyba w tym stresie przy pierwszej narkozie tak dałam popalic jak maz Hope

Za to przy drugiej narkozie zachowywalam sie z klasom i godnosciom osobistom

Punkcja u mnie trwała ok. 20 minut. Potem trafiłam na łóżeczko na krótkie dojście do siebie. Tam leżała dziewczyna, do ktorej przyszedł lekarz i powiedział, ze ze względu na jej nadwagę punkcja była trudna i trwała ponad 40 minut. Do mnie przyszła moja lekarka i powiedział, ze zdecydowali sie pobrać 8 komórek z jednego jajnika,bo drugiego bali sie ruszać ze względu na hiperke.
potem kazali mi posiedzieć w kawiarni, gdzie dostałam kanapkę i miałam czekać na potwierdzenie co po punkcji.
Po 2 h lekarka przyniosła protokół, ktory był potwierdzeniem tego co usłyszałam wcześniej. 4 dojrzałe komórki i 4 niedojrzale.
Po punkcji nie miałam żadnych sensacji. W zasadzie nic mnie nie bolało, nie miałam krwawien. Miałam iść do domu i sie polozyc, ale niestety ze względu na operacje meza polecialam zaraz do szpitala. Mysle, ze adrenalina i stres uchronily mnie przed rozmyslaniem nad sobą i cała procedura.
2. Okres oczekiwania. Na drugi dzień rano zadzwonili do mnie, ze z 4 dojrzałych komórek zaplodnily sie 2, 4 niedojrzale trafiły do inkubatora.
Na następny dzień zadzwonili, ze komórki zapłodnione sie dzieła i czy zapladniac te z inkubatora.
Na trzeci dzień zadzwonili kiedy mam przyjść na transfer oraz ze z pozostałych 4 komórek zaplodnily sie 3.
3. Transfer. Fizycznie dla mnie nie różnił sie niczym od iui.
Pokazali mi na ekranie 2 zapłodnione komorki(3 dniowe i 8-komórkowe czyli najwyższej klasy, innych oznaczeń nie stosują)i 2 ktore sie nie zaplodnily. Potem następne 3 zaplodnione(te były 2 dniowe i 6 komórkowe).
Pisze tak szczegółowo, żebyś zobaczyła, ze w gruncie rzeczy to żadne "wielkie" rzeczy jak na to jak WIELKIE rzeczy z tego powstają.