NomiMalone
Fanka BB :)
Zakładam nowy wątek , jeśli jest zbyteczny umrze śmiercią naturalną ;-)
W tym wątku możemy pisać jak karmimy nasze maleństwo, problemy z karmieniem , pytania i problemy.
Ja napisze jak jest u mnie.
Ciąża była rozwiązana cesarką, po której pokarmu nie miałam. W szkole rodzenia mówili, że wypływ mleka zależy od kilku czynników, między innymi częstotliwość przystawiania do piersi. Toteż przystawiałam moje maleństwo w szpitalu co 40 minut, łącznie z nocą, bo wiecznie była głodna (jak prawie nic w tych piersiach nie było to trudno się dziwić ), ale z czasem mleczko się pojawiło. Problem był taki, że mała jak possała jakąś minutkę to za chwilę popadała w płacz. W szpitalu tylko jakieś 5 razy podałam butelkę, gdyż bałam się by się do niej nie przyzwyczaiła.
W domu karmienie było dla mnie horrorem, piersi obolałe, sutki popękane ze stanem zapalnym i krwią. To był koszmar, jak małą przystawiałam to tak się spinałam z bólu, że łzy mi ciekły ciurkiem a "zassanie" czułam nawet w tyłku Trudno mi teraz opisać szczegółowo całą sytuację. Ale efekt był taki , że mała ssała może max 2 minuty po czym wypluwała pierś i przeraźliwie krzyczała/płakała. Mam w domu laktator , więc oczywiście sprawdzałam czy winą jest brak pokarmu, ale okazało się , że nie - pokarm był.
Zamówiliśmy nawet do domu panią od laktacji, wizyta oczywiście płatna. Uparłam się na karmienie piersią , sztucznie dokarmiałam raz góra 2 razy dziennie, ale Justyna nie chciała ssać dłużej niż 2 minuty przy tym kopała mnie uderzała pięściami, piersi wyciągała we wszystkie strony.
Pani od laktacji po pierwsze pokazała mi jak małą uspokoić , jak ją karmić na piłce fasolce , podpowiedziała byśmy wypożyczyli laktator szpitalny tzw pompę by zwiększyć ilość mleka.
Wizyta pani pomogła o tyle, że mała przestała mnie już kopać i bić , ale ssać dłużej nadal nie chciała. Zaczęliśmy ją dokarmiać sztucznie. Pompę wypożyczyliśmy (łącznie na 20 dni) , Wyglądało to tak :karmienie piersią , później butelka np 30ml odciągniętego mojego mleka i kolejna butla 20ml sztucznego. Zaraz po karmieniu podłączałam się pod "dojarkę" na 15 minut (odciągałam obie piersi jednocześnie) . To odciągnięte do lodówki i do wykorzystania do kolejnego karmienia - i tak mniej więcej co 1,5 - 2 godziny.
Po 20 dniach korzystania z pompy został mi laktator elektryczny aventu, który pożyczyła mi koleżanka.Dodam , że przy pompie ściągałam 400-500ml dziennie i to było max - nie ukrywam , że nie był to szczyt moich marzeń, myślałam , że tak rozbujam laktację by jeszcze coś mrozić. Natomiast teraz ściągam około 150ml dziennie. Najpierw ściągałam po każdym karmieniu ,ale życie zweryfikowało swoje , bo ciężko mi było małą zostawić w łóżeczku czy na macie na pół godziny bym mogła ściągnąć pokarm, poza tym jak mała usnęła szkoda mi było pół godziny na ściąganie bo w tym czasie miałam czas by coś zjeść, wziąć prysznic czy zrobić coś w domu. Toteż ściągałam tak około 3-4 razy dziennie , przy czym raz w nocy po karmieniu około 2:00 .
Mała teraz lubi cyca do zasypiania, gdy chce jej się pić oraz w nocy (bo nadal śpi z nami w łóżku)
Teraz karmienie wygląda tak , że karmię sztucznym tak co 3 godziny. ściągam swoje 2 razy dziennie (rano około 8:00 i wieczorem około 22:00) . Pierś daję dość często, chociażby po to by się napiła. Na pewno mlekiem z piersi się nie naje bo mam za mało, ale jak to lekarze mówią nawet 100ml dziennie wystarcza by dać dziecku minimalną ilość potrzebnych przeciwciał.
Co mnie dziwi teraz Justynka potrafi cyca opróżnić totalnie i bardzo go lubi, szkoda mi , że nie było tak od samego początku ale czasu nie cofnę , może musiała nauczyć się ssać (pediatra powiedział, że jak będzie starsza trzeba będzie podciąć wędzidełko - może to też miało wpływ) . Może u mnie jest tak jak u mojej koleżanki gdzie jej córa też spijała tylko to pierwsze łatwo lecące mleko a później gdy trzeba było ściągnąć to właściwe to płacz, bicie ogólnie katastrofa. U niej okazało się , że ma bardzo wąskie kanaliki mlekowe w piersiach i mała nie miała siły tego mleczka wyssać z piersi.
Jeszcze troszkę a przejdziemy na pierwsze jedzenie warzywne , owocowe. Jeszcze się nie wgłębiałam w temat , ale tak jak któraś napisała na głównym wątku. Wydaje mi się , że faktycznie jedno dziecko jest gotowe do wprowadzania takich posiłków wcześniej drugie później i rzeczywiście może być tak , że trzeba dziecko obserwować i gdy już śledzi ruch dorosłego gdy ten je sztućcami i gdy wyciąga rączki wtedy to jest to znak , że dziecko jest gotowe do wprowadzenia czegoś innego niż mleko.
Ciekawa jestem jak było u Was i jak jest teraz .
No i jak to z tymi posiłkami , lepiej te pierwsze robić samemu czy kupować gotowe w słoiczkach . Poza tym słyszałam , że jak się zrobi za dużo to takie cosik można zamrozić , słyszałyście o tym ?
W tym wątku możemy pisać jak karmimy nasze maleństwo, problemy z karmieniem , pytania i problemy.
Ja napisze jak jest u mnie.
Ciąża była rozwiązana cesarką, po której pokarmu nie miałam. W szkole rodzenia mówili, że wypływ mleka zależy od kilku czynników, między innymi częstotliwość przystawiania do piersi. Toteż przystawiałam moje maleństwo w szpitalu co 40 minut, łącznie z nocą, bo wiecznie była głodna (jak prawie nic w tych piersiach nie było to trudno się dziwić ), ale z czasem mleczko się pojawiło. Problem był taki, że mała jak possała jakąś minutkę to za chwilę popadała w płacz. W szpitalu tylko jakieś 5 razy podałam butelkę, gdyż bałam się by się do niej nie przyzwyczaiła.
W domu karmienie było dla mnie horrorem, piersi obolałe, sutki popękane ze stanem zapalnym i krwią. To był koszmar, jak małą przystawiałam to tak się spinałam z bólu, że łzy mi ciekły ciurkiem a "zassanie" czułam nawet w tyłku Trudno mi teraz opisać szczegółowo całą sytuację. Ale efekt był taki , że mała ssała może max 2 minuty po czym wypluwała pierś i przeraźliwie krzyczała/płakała. Mam w domu laktator , więc oczywiście sprawdzałam czy winą jest brak pokarmu, ale okazało się , że nie - pokarm był.
Zamówiliśmy nawet do domu panią od laktacji, wizyta oczywiście płatna. Uparłam się na karmienie piersią , sztucznie dokarmiałam raz góra 2 razy dziennie, ale Justyna nie chciała ssać dłużej niż 2 minuty przy tym kopała mnie uderzała pięściami, piersi wyciągała we wszystkie strony.
Pani od laktacji po pierwsze pokazała mi jak małą uspokoić , jak ją karmić na piłce fasolce , podpowiedziała byśmy wypożyczyli laktator szpitalny tzw pompę by zwiększyć ilość mleka.
Wizyta pani pomogła o tyle, że mała przestała mnie już kopać i bić , ale ssać dłużej nadal nie chciała. Zaczęliśmy ją dokarmiać sztucznie. Pompę wypożyczyliśmy (łącznie na 20 dni) , Wyglądało to tak :karmienie piersią , później butelka np 30ml odciągniętego mojego mleka i kolejna butla 20ml sztucznego. Zaraz po karmieniu podłączałam się pod "dojarkę" na 15 minut (odciągałam obie piersi jednocześnie) . To odciągnięte do lodówki i do wykorzystania do kolejnego karmienia - i tak mniej więcej co 1,5 - 2 godziny.
Po 20 dniach korzystania z pompy został mi laktator elektryczny aventu, który pożyczyła mi koleżanka.Dodam , że przy pompie ściągałam 400-500ml dziennie i to było max - nie ukrywam , że nie był to szczyt moich marzeń, myślałam , że tak rozbujam laktację by jeszcze coś mrozić. Natomiast teraz ściągam około 150ml dziennie. Najpierw ściągałam po każdym karmieniu ,ale życie zweryfikowało swoje , bo ciężko mi było małą zostawić w łóżeczku czy na macie na pół godziny bym mogła ściągnąć pokarm, poza tym jak mała usnęła szkoda mi było pół godziny na ściąganie bo w tym czasie miałam czas by coś zjeść, wziąć prysznic czy zrobić coś w domu. Toteż ściągałam tak około 3-4 razy dziennie , przy czym raz w nocy po karmieniu około 2:00 .
Mała teraz lubi cyca do zasypiania, gdy chce jej się pić oraz w nocy (bo nadal śpi z nami w łóżku)
Teraz karmienie wygląda tak , że karmię sztucznym tak co 3 godziny. ściągam swoje 2 razy dziennie (rano około 8:00 i wieczorem około 22:00) . Pierś daję dość często, chociażby po to by się napiła. Na pewno mlekiem z piersi się nie naje bo mam za mało, ale jak to lekarze mówią nawet 100ml dziennie wystarcza by dać dziecku minimalną ilość potrzebnych przeciwciał.
Co mnie dziwi teraz Justynka potrafi cyca opróżnić totalnie i bardzo go lubi, szkoda mi , że nie było tak od samego początku ale czasu nie cofnę , może musiała nauczyć się ssać (pediatra powiedział, że jak będzie starsza trzeba będzie podciąć wędzidełko - może to też miało wpływ) . Może u mnie jest tak jak u mojej koleżanki gdzie jej córa też spijała tylko to pierwsze łatwo lecące mleko a później gdy trzeba było ściągnąć to właściwe to płacz, bicie ogólnie katastrofa. U niej okazało się , że ma bardzo wąskie kanaliki mlekowe w piersiach i mała nie miała siły tego mleczka wyssać z piersi.
Jeszcze troszkę a przejdziemy na pierwsze jedzenie warzywne , owocowe. Jeszcze się nie wgłębiałam w temat , ale tak jak któraś napisała na głównym wątku. Wydaje mi się , że faktycznie jedno dziecko jest gotowe do wprowadzania takich posiłków wcześniej drugie później i rzeczywiście może być tak , że trzeba dziecko obserwować i gdy już śledzi ruch dorosłego gdy ten je sztućcami i gdy wyciąga rączki wtedy to jest to znak , że dziecko jest gotowe do wprowadzenia czegoś innego niż mleko.
Ciekawa jestem jak było u Was i jak jest teraz .
No i jak to z tymi posiłkami , lepiej te pierwsze robić samemu czy kupować gotowe w słoiczkach . Poza tym słyszałam , że jak się zrobi za dużo to takie cosik można zamrozić , słyszałyście o tym ?
Ostatnia edycja: