Magdalenka, już Mikołaj? Ale faktycznie, daleko do tej wioski fińskiej, gołebiom pocztowym na mrozie lapki i skrzydełka marzna, więc może rzeczywiście pora juz listy słac...moje dzieci nieromantyznie nigdy nic Mikołajowi nie słały...uznalismy go za zabawna aczkolwiek niereala osobę i wszekie prosby o prezenty konsultujemy z portfelami naszymi...ale wszystko, co zbliża rodziny jest dobre, więc popieram cie serdecznie w zabawie listowej.

Jeszcze tak apropos wesel i imprez- kiedys rodzina zimno mi oświadczyła, że nikt mi nie kazal mieć dzieci, i to mnie otrzexwiło. Faktycznie, trudno miec pretensje, że ktos nie niesie mojego ciężaru. Więc ja ze swoimi slodkimi ciężrkami nosze się sama...jakoś sobie z mężem radzimy. I w sumie dzieci sa dla mnie wazniejsze do zabaw, imprez...albo bawimy sie razem, albo wcale. Nie mam po co udawac młódki bezdzietnej, jak matka polka jestem. Ludzie czasem więcej dla psa poświęceń ponosza...Jak to bylo: jestes odpowiedzialny za swoja róże. tak wi/ęc Żużaczku i inne damy, zostawajmy w domu bez zlości, jak nie da się inaczej, w końcu to nasz cudowny czas przejściowy, kiedy szkraby sa takie małe....kto tańczy, ten tańczy, kto tuli małe łapki do policzka, ten tuli. Kazdy ma swoje dary i swoje skarby.

Moje skarby śpia....starszy jeszcze gra w jakąś okropnie skomplikowana grę, nic nie rozumiem, ale zdobywa jakis trzyczęściowy ornament, żeby otworzyc jakis portal i teleportowac się do jakiegos królestwa....zaraz go teleportuję do łózka i sama padam.
Byłam dzis na cmentarzu zydowskim z klasa, opowiadałam im o tych ludziach, kiedys mieszkającym u nas, o Oświęcimu, Korczaku, o wojnie...takie byłt adosne idąc przez las i nic nie rozumiały i dobrze...reklamówke grzybów nazbierały....potem czyściły pomniki z mchu, małymi palcmi badali dziwne litery, a mnie sie wiersz Brandstettera przypomniał:
Niewielkie jest moje poznanie, niewielkie,
Moja wiedza jest skąpa, a to, co rozumiem,
Jest owocobraniem mojej słabej wiary.
Trud mój dopiero teraz się zaczyna,
Boże, który jesteś dla mnie większym ciężarem
NIż ja dla Ciebie.
A chociaż upadam pod Twoim brzemieniem,
Trawam pod nim,
Bo pragnę zasiąść
Na drugim brzego człowieka.
Na drugim brzegu brata,
Na drugim brzegu myśli,
Na drugim brzegu serca,
Przy stole pojednania,
Gdzie wszystko ma swój sens i ład,
Gdzie nie ma żadnych sprzeczności i złudzeń,
Gdzie duch nie walczy z oporem materii,
Gdzie ostry topór nie godzi w pień drzewa,
Gdzie krew nie płynie od ukłucia nożem,
Gdzie woda nie jest przeciwna ogniowi,
Gdzie nie istnieje szukanie i lęk.
Dlatego wierzę, chociaż owa wiara,
Która dla innych jest ojczyzną ciszy,
Dla mnie jest jeszcze jedną
Burzą.
Dlatego wciąż od nowa szukam Cie i szukam,
Jakby Cie za mało było w tym wszystkim,
W czym Cię nieustannie widzę i czuję.
Jesteś umęczony mną, Boże,
Ale ja również jestem umęczony Tobą.
Zerwane sieci w falach Genezareth,
Gorzkie modlitwy, piwnice, ciemności
I medytacje nad tajemną sprawą,
Dlaczego ginie sprawiadliwy mąż,
A zły zasiada w radzie człowieczeństwa,
Dlaczego mędrzec pada pod toporem,
A tłuste sadło żre włochaty szczur,
Dlaczego kłamie czarna zakonnica,
A Maria Curie była ateistką.
Boże nauki, serc i intuicji,
Pragnę odnaleźć nici, które łączą
Serce ze sercem, zjawisko ze zjawiskiem,
Pragnę odnaleźć kiełki wszystkich zdarzeń,
Ich sen i jawę, spoczynek i trud,
I te klęczące w naiwnej pokorze
Pyłki i ziarnka,
I te przeciwko Tobie zbuntowane
Góry gigantów,
Abym mógł wreszcie zrozumieć i pojąć,
Jak żyć, by przeżyć godnie odrobinę
Wrogiego czasu,
Jak żyć, by przeżyć godnie odrobinę
Wrogiego czasu,
Jak żyć, by nie złamać
Twego imienia -
Ja, celnik, który kiedyś
Bedę Cię błagał o kromkę wieczności
JAk o kromkę chleba.
( oczywiście, całego wiersza nie cytuje z pamięci, ale jest piekny, prawda?)