reklama
G
Gosik
Gość
Ja wogóle jeszcze nie myślę o prezentach. Zosia zasnęła zmęczona, zjadła przez sen porządnie, a teraz sie bawi. Cisza przed kolejną burzą
Ułożyłam piosenkę: Mała Zosia słodko śpi,
Mała Zosia słodko śpi.
My się jej boimy
Po cichu chodzimy
Jak sie zbudzi będzie ryk

Ułożyłam piosenkę: Mała Zosia słodko śpi,
Mała Zosia słodko śpi.
My się jej boimy
Po cichu chodzimy
Jak sie zbudzi będzie ryk

minia1976
Wredna ;o)
- Dołączył(a)
- 22 Marzec 2005
- Postów
- 1 350
A my z teściową komisyjnie ustaliłyśmy, że prezenty w tym roku tylko dla dzieci poniżej 18 lat kupujemy :-) Czyli mam do kupienia tylko sztuk 5
Zresztą teściowie jadą do swojej córki do Pruszkowa i całe święta ich pewnie na oczy nie zobaczę juuuuupiiii !!!
Moje dziecię właśnie padło zagrzebane w zabawkach po uszy, dosłownie :-)
Kurcze żeby jakiś mądry sąsiad po policję w końcu nie zadzwonił, że dziecko maltretuję, czyt. czyszczę jej nos :-(
Gosik w temacie zębów wiem tyle co w temacie kolek .... Przykro mi, a może nie

Zresztą teściowie jadą do swojej córki do Pruszkowa i całe święta ich pewnie na oczy nie zobaczę juuuuupiiii !!!
Moje dziecię właśnie padło zagrzebane w zabawkach po uszy, dosłownie :-)
Kurcze żeby jakiś mądry sąsiad po policję w końcu nie zadzwonił, że dziecko maltretuję, czyt. czyszczę jej nos :-(
Gosik w temacie zębów wiem tyle co w temacie kolek .... Przykro mi, a może nie

Magdalenka
Fan(ka)
- Dołączył(a)
- 9 Styczeń 2005
- Postów
- 1 236
Gosik moja Gocha umeczyła mnie zębami koszmarnie
W desperacji podawlam paracetamol i wynalazałm homeopatyczne granulki nazywają sie "kamomija" - taka wymowa, generalnie z rumiankiem
i tez pomogły, ale skutek był widoczny po dobie podawania.
Minia posmaruj jej Vratizolinem - tanie i skuteczne. Sątez granulki homeopatyczne ale trezba sięupewnić, czy mogą być dla dziecka. MOjej mamie bardzo pomogły - miała jużkolejny rzut:-) w ciąggu 10 dni i zahamowały i wyciszyły zupełnie.
A swoją drogą gratuluję pomysłu i umiejętności negocjacyjnych co do prezentów! Ja sprawę tylko dla dzieci przeforsowałam u swojej szwagierki (sprytnie wykorzystując jej marudzenie przedświąteczne
).
Kalina to może, by tak te garnki w ramki;-)! Mi teściowie chcieli koniecznie kupić odkurzacz wodny też z pokazu
ale sie postawiłam, czym zasłużyłam na miano niewdzięcznej synowej
:-)
Joasiu w tej chwili tak będę... ale moje życie niestety podlega zbyt dużym wpływom organizacyjnym mojego męża, więc szczerze mówiąc nie znam dania ani godziny. Dzisiejszy spokojny wieczór we dwoje zamienił sie w samotne przyjmowanie interesantów do 22:00!
(o rety co wy sobie o mnie pomyślałyście
)
Miłego wieczoru biegne myć swoje szczęścia!


Minia posmaruj jej Vratizolinem - tanie i skuteczne. Sątez granulki homeopatyczne ale trezba sięupewnić, czy mogą być dla dziecka. MOjej mamie bardzo pomogły - miała jużkolejny rzut:-) w ciąggu 10 dni i zahamowały i wyciszyły zupełnie.
A swoją drogą gratuluję pomysłu i umiejętności negocjacyjnych co do prezentów! Ja sprawę tylko dla dzieci przeforsowałam u swojej szwagierki (sprytnie wykorzystując jej marudzenie przedświąteczne

Kalina to może, by tak te garnki w ramki;-)! Mi teściowie chcieli koniecznie kupić odkurzacz wodny też z pokazu



Joasiu w tej chwili tak będę... ale moje życie niestety podlega zbyt dużym wpływom organizacyjnym mojego męża, więc szczerze mówiąc nie znam dania ani godziny. Dzisiejszy spokojny wieczór we dwoje zamienił sie w samotne przyjmowanie interesantów do 22:00!





Miłego wieczoru biegne myć swoje szczęścia!
Jakich interesantów, Magdalenko? Hę?
Co to ja sobie o tobie pomyslałám...jesteś fryzjerką???Bo ja własnie u fryzjerki byłam o 20. :-) Ona tez przyjmuje interesantów wieczorami.
Zrobiłam sobie wlosy na " bombkę" okreslenie mego męża. Zreszta bylam z nim, jego tez ostrzyżono.
Co do garnków...hmmm...Ja sie generalnie " nie stawiam". Moja metoda zgodnego współzycia polega na wyrozumialości wzajemnej. Chce teściowa te garnki, niech ma, chce ja sobie szekspira czytac o północy, czytam sobie...Ustawilismy je na honorowym miejscu w kuchni i usmiecham sie teraz wchodzac do kuchni sama do siebie. ot tyle mego, więcej usmiechów.
Co do mnie, zrobilam dzisiaj pyszne tiramisu...juz połowy nie ma...druga połowę jutro z moja mama opędzlujemy( okreslenie mamy).
Co to ja sobie o tobie pomyslałám...jesteś fryzjerką???Bo ja własnie u fryzjerki byłam o 20. :-) Ona tez przyjmuje interesantów wieczorami.
Zrobiłam sobie wlosy na " bombkę" okreslenie mego męża. Zreszta bylam z nim, jego tez ostrzyżono.
Co do garnków...hmmm...Ja sie generalnie " nie stawiam". Moja metoda zgodnego współzycia polega na wyrozumialości wzajemnej. Chce teściowa te garnki, niech ma, chce ja sobie szekspira czytac o północy, czytam sobie...Ustawilismy je na honorowym miejscu w kuchni i usmiecham sie teraz wchodzac do kuchni sama do siebie. ot tyle mego, więcej usmiechów.
Co do mnie, zrobilam dzisiaj pyszne tiramisu...juz połowy nie ma...druga połowę jutro z moja mama opędzlujemy( okreslenie mamy).
No to teraz my.
Na ósmą zjawiliśmy się na oddziale nefrologii gdzie jak się okazało panuje ospa wietrzna.
Wysłano nas na oddział dzienny, a w międzyczasie (to się pisze razem czy osobno???) mieliśmy zahaczyć o rejestrację i przyjąć się do szpitala.
Zajeliśny kolejkę i poszliśmy na dzienny żeby pobrać Julitce krew bo od 6 rano była na czczo. Po pobraniu i szybkim śniadaniu zeszliśmy na dół żeby się przyjąć. Pani która była przed nami stwierdziła żeby przyjść za ok.godzinę bo strasznie wolno to idzie a ludzi tłum. Więc poszłyśmy na górę żeby się nie zarazić jakimś parchem.
Na nefrologii debatują co zrobić...
Mija ok. godziny, idę na dół a tam... nie ma pani która była przede mną, nie ma pana który był za mną. Więc...?
Więc muszę się jeszcze raz ustawić w kolejce, a ludzi masa, nikt nie wie kto ostatni, jakiś pan, jakaś pani, gdziś poszedł, zaraz wróci...
A ja nie mogę tam z nią stać i czekać Bo jeszcze coś złapie.
I się wkurzyłam.
Wróciłam na górę i powiedziałam że już tam nie pójde, chyba że wieczorem jak już wszyscy będą przyjęci.
Julitka chce spać...
Ale jak tu spać jak dookoła cała masa zabawek, i dzieci, i to, i tamto...
Zasnęła dopiero o 13.00
A na nefrologii wymyślili że to dziecko z ospą pojedzie do centrum zdrowia dziecka. I pojechało.
Teraz mamy czekac na jakiegoś profesora który ma przyjechać z Działdowskiej i zadecydować co dalej, bo Julitka cały czas ma clostridium i nie wiedzą czy to będzie miało jakiś wpływ na biopsję.
Z izby przyjęć zadzwonili że mogę już przyjść, bo wszystko mi już wydrukowali i tylko trzeba podpisać.
Mija 15.00 a pan profesór jeszcze nie dotarł.
Oddział dzienny trzeba zamknąć.
A co z nami???
Poczekajcie na stacji dializ na pana profesora i zobaczymy co dalej.
Na stacji dializ umieścili nas w gabinecie zabiegowym. Przez trzy godziny nikt się nie zjawił. Julitka zasnęła mi na kolanach. Nie wyjdę bo nie ma tam łóżka tylko leżanka i boję się że mi z niej spadnie.
Julitka się obudziła, więc idę z nią do lekarza dyżurnego, i co...?
Jeden pokój, drugi pokój, trzeci pokój (wszystkie lekarskie) i nikogo nie ma.
Pewnie jest na nefrologii albo na niemowlęcym (wszystko na jednym piętrze) ale nie będę z nią biegać po szpitalu i szukać lekarza.
W końcu przechodziła pani doktor ze stacji dializ, i tak, wie, oni już dzwonią do tego profesora i wogóle...
Ok. 19.00 przychodzi lekarka dyżurna. No niestety, już dzisiaj pewnie pan profesor nie dojedzie, nawet wam robiliśmy miejsce na niemowlęcym, ale przyjeli jakieś dziecko i musieli je tam położyć. Jedźcie do domu. Jutro rano zadzwońcie i się dowiedzcie co dalej (w środę miała być biopsja).
Białko 170.
Na ósmą zjawiliśmy się na oddziale nefrologii gdzie jak się okazało panuje ospa wietrzna.
Wysłano nas na oddział dzienny, a w międzyczasie (to się pisze razem czy osobno???) mieliśmy zahaczyć o rejestrację i przyjąć się do szpitala.
Zajeliśny kolejkę i poszliśmy na dzienny żeby pobrać Julitce krew bo od 6 rano była na czczo. Po pobraniu i szybkim śniadaniu zeszliśmy na dół żeby się przyjąć. Pani która była przed nami stwierdziła żeby przyjść za ok.godzinę bo strasznie wolno to idzie a ludzi tłum. Więc poszłyśmy na górę żeby się nie zarazić jakimś parchem.
Na nefrologii debatują co zrobić...
Mija ok. godziny, idę na dół a tam... nie ma pani która była przede mną, nie ma pana który był za mną. Więc...?
Więc muszę się jeszcze raz ustawić w kolejce, a ludzi masa, nikt nie wie kto ostatni, jakiś pan, jakaś pani, gdziś poszedł, zaraz wróci...
A ja nie mogę tam z nią stać i czekać Bo jeszcze coś złapie.
I się wkurzyłam.
Wróciłam na górę i powiedziałam że już tam nie pójde, chyba że wieczorem jak już wszyscy będą przyjęci.
Julitka chce spać...
Ale jak tu spać jak dookoła cała masa zabawek, i dzieci, i to, i tamto...
Zasnęła dopiero o 13.00
A na nefrologii wymyślili że to dziecko z ospą pojedzie do centrum zdrowia dziecka. I pojechało.
Teraz mamy czekac na jakiegoś profesora który ma przyjechać z Działdowskiej i zadecydować co dalej, bo Julitka cały czas ma clostridium i nie wiedzą czy to będzie miało jakiś wpływ na biopsję.
Z izby przyjęć zadzwonili że mogę już przyjść, bo wszystko mi już wydrukowali i tylko trzeba podpisać.
Mija 15.00 a pan profesór jeszcze nie dotarł.
Oddział dzienny trzeba zamknąć.
A co z nami???
Poczekajcie na stacji dializ na pana profesora i zobaczymy co dalej.
Na stacji dializ umieścili nas w gabinecie zabiegowym. Przez trzy godziny nikt się nie zjawił. Julitka zasnęła mi na kolanach. Nie wyjdę bo nie ma tam łóżka tylko leżanka i boję się że mi z niej spadnie.
Julitka się obudziła, więc idę z nią do lekarza dyżurnego, i co...?
Jeden pokój, drugi pokój, trzeci pokój (wszystkie lekarskie) i nikogo nie ma.
Pewnie jest na nefrologii albo na niemowlęcym (wszystko na jednym piętrze) ale nie będę z nią biegać po szpitalu i szukać lekarza.
W końcu przechodziła pani doktor ze stacji dializ, i tak, wie, oni już dzwonią do tego profesora i wogóle...
Ok. 19.00 przychodzi lekarka dyżurna. No niestety, już dzisiaj pewnie pan profesor nie dojedzie, nawet wam robiliśmy miejsce na niemowlęcym, ale przyjeli jakieś dziecko i musieli je tam położyć. Jedźcie do domu. Jutro rano zadzwońcie i się dowiedzcie co dalej (w środę miała być biopsja).
Białko 170.
reklama
Magdalenka
Fan(ka)
- Dołączył(a)
- 9 Styczeń 2005
- Postów
- 1 236
Shoomna bardzo Ci współczuję, bo rzeczywiście nie wiadmo co zrobić, a dziecko przeciez jeszcze malutkie ma swoje potrzeby i kurcze jak ją np. uśpić na leżance w zabiegowym
? Ja mam odczucie, że personel już calkiem zobojetniał na takie sytuacje:-(
Zużaczku artukuł super! A ekracje to chyba chca nam na poświętach zafundować, co? ;-)


Zużaczku artukuł super! A ekracje to chyba chca nam na poświętach zafundować, co? ;-)
Podziel się: