Oj Dziewczynki, po co tak na tą Polskę narzekać. Jest wiele krajów, gdzie jest dużo gorzej. Nasz kraj ma korzenie katolickie, mamy piękne tradycje z tym związane. To, że kościół za bardzo ingeruje to prawda. Jeśli chodzi o procedurę in vitro to te wszystkie sprzeciwy wynikają z niewiedzy. Niestety ci co mało wiedzą o in vitro dużo o tym lubią mówić. Nikt przecież zarodków nie wyrzuca. My mamy jeszcze aż 11 zamrożonych zarodków. Chcielibyśmy mieć trójkę dzieciaczków. Wiadomo, że nie za pierwszym razem się przyjmą ale tak jest i w naturze. Nie zagnieździ się i tyle. Tych śnieżynek, których nie będziemy mogli już wykorzystać oddamy innym potrzebującym parom. Wszystkie wiemy, że nie ma w tym nic złego, choć wiadomo, że nie każda para się na to zdecyduje. I takie osoby też należy zrozumieć - wtedy zapładnia się mniej komórek. Kliniki nie pozostawiają parom możliwości podjęcia decyzji o pozbyciu się pozostałych zarodków. Jak para nie przedłuży umowy na mrożenie zarodków przez kolejny rok to są one przekazywane innym parom. A że biorczyni zapłaci za przygotowanie macicy na przyjęcie zarodka i za transfer, to co w tym dziwnego. Nikt zarodków nie sprzedaje, chyba że na czarnym rynku, ale to co innego. Takie nadużycia występują we wszystkich aspektach. Ludźmi się też handluje. Oddanie zarodków innej parze to też jest swojego rodzaju adopcja. Dla mnie in vitro jest szansą na życie a nie odbieraniem życia. Nikt nikogo nie zabija. Słabsze zarodki też są zamrażane.
Myśa ja uważam, że zarodek to życie. Od dnia transferu głaszczę się po brzuszku a mężuś co wieczór całuje brzuszek na dobranoc. Adopcja czyjegoś porzuconego dziecka to bardzo szlachetny gest. Znam pary, które się na to decydują i w pełni popieram. Ale jeżeli ktoś chce wydać kupę kasy, żeby dać sobie szansę na noszenie pod sercem dzidziusia to ma do tego pełne prawo. Nie ma co poddawać w wątpliwość kwestie związane z in vitro na wątku, w którym wszystkie dziewczyny są po albo w trakcie przygotowań do in vitro. Pewnie zauważyłaś, że Twój post wzbudził tutaj swego rodzaju poruszenie. Dla każdej z nas była to bardzo trudna decyzja, ja też wolałabym zajść w ciążę naturalnie. Ale skoro się nie udało w ten sposób, to dziękuję Bogu właśnie za to, że udało się dzięki in vitro.
A co do kasy, jaką zarabiają kliniki leczenia niepłodności - to nie są instytucje charytatywne. Szkoda, że nie ma refundacji, chociaż w pewnym zakresie. Ale i tak się cieszę, że w Polsce nie doszła do władzy partia mająca w programie wprowadzenie zakazu na in vitro. Już dalej nie chce mi się tego komentować. Myślę, że to zupełnie niepotrzebna tutaj dyskusja, ale musiałam to skomentować.
Pozdrawiam Was gorąco
Myśa ja uważam, że zarodek to życie. Od dnia transferu głaszczę się po brzuszku a mężuś co wieczór całuje brzuszek na dobranoc. Adopcja czyjegoś porzuconego dziecka to bardzo szlachetny gest. Znam pary, które się na to decydują i w pełni popieram. Ale jeżeli ktoś chce wydać kupę kasy, żeby dać sobie szansę na noszenie pod sercem dzidziusia to ma do tego pełne prawo. Nie ma co poddawać w wątpliwość kwestie związane z in vitro na wątku, w którym wszystkie dziewczyny są po albo w trakcie przygotowań do in vitro. Pewnie zauważyłaś, że Twój post wzbudził tutaj swego rodzaju poruszenie. Dla każdej z nas była to bardzo trudna decyzja, ja też wolałabym zajść w ciążę naturalnie. Ale skoro się nie udało w ten sposób, to dziękuję Bogu właśnie za to, że udało się dzięki in vitro.
A co do kasy, jaką zarabiają kliniki leczenia niepłodności - to nie są instytucje charytatywne. Szkoda, że nie ma refundacji, chociaż w pewnym zakresie. Ale i tak się cieszę, że w Polsce nie doszła do władzy partia mająca w programie wprowadzenie zakazu na in vitro. Już dalej nie chce mi się tego komentować. Myślę, że to zupełnie niepotrzebna tutaj dyskusja, ale musiałam to skomentować.
Pozdrawiam Was gorąco